Rozdział 24

480 32 2
                                    

Wolałam nie myśleć o tym, co musiał sądzić o mnie Gabriele po tych wyznaniach, ale sądząc po tym, że nie uciekł z krzykiem, ani nie pozwolił mi samej wrócić do domu... nie było tak źle.

Wewnętrznie czułam, że muszę wyznać mu prawdę, że jeżeli nie chcę żyć w kłamstwie i ranić nas w tym związku, to Gabriele musi wiedzieć jaki bagaż nosiłam każdego dnia na plecach oraz z czym będzie musiał się liczyć.

Chciałam zmienić swoje myślenie, a on był gotowy mi pomóc. Wykazał się zrozumieniem, które kompletnie mnie zdziwiło.

To jego opanowanie, upór... działały kojąco. Do cholery zależało mu... zależało mu na beznadziejnej Kornelii, która przyznała się, że boi się być skrzywdzona.

Poniekąd otworzyłam się przed nim bardziej niż chciałam, ale ani trochę tego nie żałowałam. Strach, że mnie wyśmieje, czy zwyzyea minął, a ciepło rosnące w sercy sprawiało, że w myślach wciąż powtarzałam błagania, żeby ta bajka się nie skończyła, a on nie wypuścił mnie z ramion.

Straciłam poczucie czasu. Wtulałam głowę w jego silne ramiona i byłam gotowa tkwić w nich całą noc, ale kiedy tylko trochę się odsunął, szybko zjawiło się rozczarowanie, że tak szybko to kończył.

- Pokażę ci, że na świecie nie ma jedynie mężczyzn, którzy chcą cię skrzywdzić, ale tak jak wspomniałem, wymaga to twojej dobrej woli. Jeśli będziesz skupiała się jedynie na złu, które cię spotkało, zamkniesz się na szczęście, jakie mogę ci dać. Zacznijmy może od czegoś drobnego, a mianowicie, że moim celem nigdy nie jest twoja krzywda. Miej to zawsze na uwadze, okej?

- Okej. - Przytaknęłam ochoczo.

- Świetnie. - Uśmiechnął się uroczo, po czym otarł moje policzki z łez, a następnie wróciliśmy do patrzenia w niebo, nadal tuląc się do siebie.

***
Następnego dnia, z racji, że Gabriele znów pojechał do pracy, zdecydowałam się zrobić mu kulinarną niespodziankę. Z samego rana poszłam do sklepu, by przed południem już babrać się w cieście oraz farszu do kilku rodzajów pierogów. Z racji, że nie wiedziałam, jakie mogłyby mu posmakować zdecydowałam się na kilka najpopularniejszych wariantów, a mianowicie: z kapustą i grzybami, mięsem, ruskie, oraz kaszą i serem.

- Ktoś tu bawi się w babcie Celinkę! - Zaśmiała się Emi, widząc jak z całych sił starałam się zrobić najlepsze pierogi na świecie. - Czyżbyś już bawiła się w robienie obiadków Gabrielowi? - Usiadła naprzeciwko mnie z szerokim uśmiechem.

W jej oczach tańczyły ogniki, a ja sama nie potrafiłam przestać się szczerzyć.

- Miałaś się nie znęcać - mruknęłam, bo wiedziałam doskonale do czego zmierzała.

Wciąż nabijała się, że tak szybko sprawdziły się jej słowa.

- Nie mogę, kiedy widzę jak nabrałaś dzięki niemu kolorków. Bzyknęliście się już?

- Emi! - powiedziałam, udając zgorszenie, ale sama się zarumieniłam.

Wstyd było mi przyznać przed samą sobą, że coraz częściej o tym myślałam. Zwłaszcza, gdy przypominałam sobie ciepło w podbrzuszu, kiedy po naszych trudnych rozmowach, rozluźniona przez alkohol dałam się posadzić na jego kolanach i całować po szyi.

Może to i lepiej, że rano było mi chłodno i założyłam polar, bo gdyby Emi zobaczyła malinkę na obojczyku, zapewne nie dałaby mi spokoju.

Im częściej o tym myślałam, tym dalej szły moje wyobrażenia. A mianowicie... do sypialni... sam na sam z Gabriele'm.

- No co!? To normalna, ludzka rzecz! Może odrobinę niebezpieczna, bo nieopatrznie można dorobić się przedwcześnie dziecka, albo uzależnić... choć to drugie nie jest taką wadą, zwłaszcza, gdy ma się tak przystojnych chłopaków. - Oparła głowę na ręce, obserwując jak wyławiałam kolejne pierogi i wrzucałam do wody nowe.

(Nie)zakochałam się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz