Rozdział 19

457 26 0
                                    

Przez cały czas czułam się dziwnie spięta i walczyłam z pokusą, żeby nie skłamać, że bolała mnie głowa, albo brzuch, żeby jednak nie iść z nimi.

Kompletnie nie udzielała mi się atmosfera Emi, ani Luki, którzy śmiali się bez przerwy i przeżywali tę imprezę, jakby to było nie wiadomo co.

Może dlatego nie chciałam kłamać, choć raczej chodziło też o to, że wejściówki były z pewniścią koszmarnie drogie i byłoby mi głupio, że ktoś mógłby ją wykorzystaćzamiast mnie, a tego nie zrobi, bo było już za późno, żeby ktoś się znalazł.

Poza tym, byłam trochę ciekawa jak będzie. Czy Gabriele...
Zaimponował mi dziś i to bardzo. Kompletnie zaczynałam tracić głowę na jego punkcie. Już z wielkim trudem doprowadzałam się do porządku. Czułam, że to wszystko może się źle skończyć, a najbardziej dziwnym trafem bałam się, że ulegnę, szalejącemu libido i się z nim prześpię. Mimo wszystko niechciałam, żeby do tego doszło. Jakoś od dziecka wpajano mi, że powinnam to robić jedynie z mężem, ale... sama też tak bym wolała. Zrobić to z mężczyzną, którego będę naprawdę kochała, i jednocześnie z takim, który będzie kochał mnie.

Niedoskonałą, niezdarną, czasem beznadziejną...

- Jesteśmy! - Moje rozmyślenia przerwał głos Gabriele.

Był zbyt idealny, żeby mógł się we mnie zakochać. Wierzyłam w to, że mogę mu się w pewnym sensie podobać, ale nie takim jak obrazowała to Emi. Wiedziałam, że miała na myśli zakochanie, ale on się we mnie wcale nie zakochał. Uważałam, że nawet jeśli coś czuł, to była to fascynacja innością. A najbardziej bałam się chyba, że chce ze mnie zrobić swoją wakacyjną miłość. W końcu za kilka tygodni miał wracać do Włoch.

- Coś ty taka zamyślona? - Spojrzałam w bok na Gabriele'a, który zrównał się ze mną.

Emi i Luka szli przodem, niemal pędząc do bramki wejściowej. Tylko ja się ociągałam, a Włoch postanowił mi towarzyszyć.

- Nie będziesz się śmiał? - zapytałam niepewnie, na co odrobinę się zmieszał, a może nawet zaniepokoił.

- Wiesz, że nie. Coś nie tak?

- Wszystko gra. Tylki trochę się stresuję. To będzie pierwszy koncert i pierwsza taka impreza, na której będę - oznajmiłam, wycierając spocone dłonie o koronkę sukienki.

- Poważnie? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a gdy przytaknęłam, wyglądał na jeszcze bardziej zdziwionego. - Naprawdę nie wiem, gdzieś ty się uchowała.

- Czyli ty, masz już kilka takich za sobą?

- Kilka. Zwykle nie mam zbyt dużo czasu na takie zabawy - rzucił, po czym wręczył wejściówki bramkarzowi, ponieważ doszliśmy na miejsce.

Już z daleka widziałam migające światła oraz słyszałam jakąś muzykę, ale kiedy weszliśmy na teren ogrodzony siatką, wszystko jeszcze bardziej się zintensyfikowało.

Zespół kończył się rozstawiać, a przy barach, tworzyły się długie ogonki klientów, którzy chcieli umilić sobie wieczór, jakimś dobrym alkoholem.

- Chcesz coś?! - Gabriele kiwnął głową w kierunku baru.

- Nie, dzięki - odparłam, bo ostatnim razem, gdy piłam skończyłam w jego łóżku. Nadal byłam sobą zażenowana z tego powodu. - Ty nic nie chcesz? - zapytałam bardziej z grzeczności, że on zapytał mnie, a nie dlatego, że chciałam, żeby pił.

- Jestem kierowcą. - Uśmiechnął się uroczo, a ja poczułam się jak totalna idiotka, więc opuściłam głowę, żeby nie widział mojego zażenowania.

- Kocham cię mój udawany braciszku! - Z nikąd pojawiła się uradowana Emi, która zaraz wyciągnęła w moją stronę rękę z drinkiem.

- Nie, dzięki.

- No wyluzuj trochę! - jęknęła, wywracając oczami i wcisnełęła mi go w rękę. - Rozluźnisz się trochę, a o przyzwoitkę się nie martw. Gabriele cie popilnuje. - Uśmiechnęła się do niego złośliwie.

- Ma rację. Zabaw się trochę - mruknął, gdy tylko odeszła i choć na początku byłam dość sceptyczna, zaczęłam raz poraz pociągać jakiegoś fikuśnego drinka.

Po kilku chwilach na scenę wszedł zespół, a cała impreza zaczęła się rozkręcać.
Ostre dźwięki, klimatyczne światła, wzmarzały chęć, by ruszać się w takt i w taki sposób, z każdą chwilą coraz więcej osób, zaczynało tańczyć, nucąc znajome kawałki.

Na samym początku jedynie słuchałam, patrząc z zazdrością na Emi i Lukę, którzy wywijali jakieś chaotyczne tańce, aż w końcu, gdy Gabriele zaczął mieć problem ze spławieniem jakiejś pijanej, rudowłosej, piegowatej dziewczynki, której dekolt sukienki już prawie zsunął się do pępka, Gabriele wyciągnął mnie na parkiet i pomimo początkowego oporu, z czasem zaczęłam naprawdę dobrze się bawić.
Choć to co robiliśmy z początku w ogóle nie przypominało tańca, a raczej jakieś pląsy, czy wręcz skakanie w miejscu.

Dopiero potem, jakoś odważyliśmy się, żeby zacząć tańczyć bardziej razem, choć wprawiało mnie to w zawstydzenie, bo już trochę kręciło mi się w głowie, a Gabriele był kompletnie trzeźwy.

- Napiłbym sie czegoś. Pójdę po wodę. Też chcesz? - zapytał, na co od razu przytaknęłam, stając nieco z boku i dalej gibałam sięw takt muzyki, zerkając na bawiących się.

Nagle moją uwagę przykuła grupka znajomych, którzy za wszelką cenę starali się, ściągnąć z parkietu, którym były w zasadzie połączone palety, ale ten nie chciał najwyraźniej przedwcześnie kończyć imprezy, więc opierał się, jak tylko mógł.

W pewnym momencie, z całej siły odepchnął mężczyznę, który próbował go pociągnąć w kierumku wyjścia, a ten stracił równowagę i wpadł prosto na mnie, przez co upadłam na krzesło, a ostatecznie i tak wylądowałam na podłodze.

- Jezu! Przepraszam! - odezwał się po polsku mężczyzna, który mnie niechcący popchnął.

- Nic ci nie jest? - Do moich uszu zaraz dotarło angielskie pytanie.

Pomrugałam kilka razy oczami i zaraz podniosłam się, czując, że ktoś mnie asekurował.

Bolało mnie w zasadzie całe ciało, ale byłam pewna, że miałam zdartą skórę na dłoni, którą się wsparłam i kolanie.

- Kora! Wszystko gra? - Za ramiona chwyciła mnie Emi.

- Tak. - Przytaknęłam choć chciało mi się płakać.

Nie dlatego, że mnie bolało, choć bolało, ale dlatego, że znów wyszłam na niezdarę i nie mogłam się w spokoju dalej bawić, bo czyłam jak po nodze spływała mi krew.

- Bawcie się. Zajmę się nią - powiedział Gabriele.

- Przepraszam. Naprawdę nie chciałem... Mężczyzna zaczął się tłumaczyć, gdy Włoch podał mi chusteczkę, po czym chwycił za go za fraki.

- Gabriele. To był wypadek. - Zdziwiła mnie jego impulsywność. Chyba nie sądził, że od tak ten człowiek się na mnie rzucił. - Przepraszam za niego. Nic się nie stało. Proszę się nie przejmować. - Chciałam zabrzmieć uspokajajaco, ale chyba nie do końca mi wyszło, zwłaszcza po tym co zrobił Gabriele.

- Jeszcze raz przepraszam - rzucił nim odszedł.

- Może pojedziemy na moment do domu? Opatrzę to, ewentualnie się przebierzesz i wrócimy?

- Okej - powiedziałam cicho, bo w rzeczywistości, było mi już wszystko jedno.

Mój humor i tak już był zepsuty.

(Nie)zakochałam się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz