Rozdział 14

492 28 0
                                    

Przez dłuższą chwilę patrzyłam w wyświetlacz i dosłownie nie dowierzałam w to, co widziałam.  Wahałam się, bo miałam potwornie złe przeczucia. W najlepszym wypadku, spodziewałam się przekonywania do powrotu, ale ja już nie mogłam się cofnąć. Zrobiłam ten krok, o którym od dawna myślałam i nie zamierzałam teraz od tak wrócić do punktu wyjścia.

Wcisnęłam zieloną słuchawkę, a następnie oddaliłam się nieco, żeby nikt nie mógł słyszeć tej rozmowy. Choć rozumiałaby ją jedynie Emi.

- Tak?

- Cześć skarbie! - powiedziała z wyraźną ulgą.

- Cześć mamo - odparłam niepewnie.

- To co się stało nie powinno mieć miejsca. Rozumiemy twoje zdenerwowanie i to, że potrzebowałaś chwili, aby ochłonąć. Jednak zawsze będziesz naszą kochaną córeczką i możesz wrócić. Drzwi naszego domu stoją dla ciebie otworem. Wszystko się zmieni - zapewniła, ale ja w to nie wierzyłam. Zapanowało kilkusekundowe milczenie. - Wrócisz? - zapytała z wyraźną nadzieją.

- Ja wyjechałam - oznajmiłam w końcu. - Chcę zacząć samodzielne życie. W końcu jestem już dorosła.

- Ale dokąd? A studia? - Głos się jej łamał.

Już miałam odpowiedzieć, gdy telefon został jej wyrwany z rąk, a krzyk przez telefon od razu uświadomił mi, że nie myliłam się, twierdząc, że nic się nie zmieni.

- Posłuchaj gówniaro! Nie po to cię wychowywałem przez dwadzieścia lat, żebyś na starość tak mi się odpłacała! - krzyczał, na co mimowolnie w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.

Znów zmieniłam się w małą, zagubioną dziewczynkę, która nabroiła i teraz zbierało burę. 

- Masz za dziesięć minut być w domu, albo zapomnij, że jesteś moją córką.

- Nie wrócę - wykrztusiłam cicho tak, aby zakamuflować łzy.

- Nie licz na moje pieniądze - powiedział, po czym zaraz rozłączył się.

Po moich policzkach spływały łzy, a gdy z kuchni zaczęły dochodzić śmiechy, zdecydowałam, że nie chcę, żeby widzieli mnie w takim stanie, więc wróciłam do pokoju.

Rzuciłam się na łóżko i rozryczałam na dobre, a ponieważ nie chciałam, by ktokolwiek usłyszał  moje szlochy, wtuliłam głowę w poduszkę.

Minęło może z dziesięć minut, gdy telefon znów zaczął dzwonić. Jednak ja nie odbierałam. Powiedzieli wszystko. Teraz byłam pewna swojej decyzji i jej nie żałowałam.


Od mama:

Proszę odbierz.


Odczytałam wiadomość, po czym wcisnęłam zieloną słuchawkę. Przyłożyłam telefon do ucha, ale nic nie mówiłam.

- Kornelia, wiesz jaki jest ojciec. Okazywanie emocji przychodzi mu trudno, ale nie chce dla ciebie źle. Oboje strasznie się martwimy. Proszę, wróć do domu. Wszystko się ułoży. Skończysz studia, pojedziemy na jakieś fajne wakacje.

- Nie wrócę. Nic się wcale nie zmieni - odpowiedziałam.

- Kora. Dlaczego tak mówisz? Jesteśmy twoimi rodzicami. Martwimy się. Nawet nam nie powiedziałaś, gdzie jesteś.

- Nie chcę, żebyście wiedzieli - przyznałam szczerze, na co na moment zapanowała cisza.

- Jak tak możesz. Opiekowaliśmy się tobą najlepiej jak potrafiliśmy!

(Nie)zakochałam się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz