Rozdział 15

498 29 0
                                    

- Cieszę się, że nie muszę już ingerować, bo los sam pcha was sobie w objęcia - powiedziała po polsku, nie tracąc tryumfalnego uśmiechu z twarzy.

- Lepiej mi powiedz, dlaczego zawsze muszę coś zepsuć, albo wyjść na niezdarę.

- To proste! Podoba ci się tak bardzo, że tracisz głowę i panowanie nad ciałem. Nie martw się. To minie jak się z nim prześpisz - oznajmiła, po czym zaśmiała się, gdy tylko spiorunowałam ją wzrokiem. - Przepraszam no, wiem, że miałam się nie pastwić za te maślane oczy do Gabriela. - Pokazała mi język, na co cała się zaczerwieniłam.

Czy naprawdę aż tak było to widać?

Ugryzłam naleśnika i starałam się uspokoić, choć już bałam się ile będą kosztowały mnie te zakupy.

Kiedy Gabriele wrócił, miał na sobie zwykły czarny t-shit, w którym wyglądał równie przystojnie jak w koszuli, a ciemne okulary, które miał na nosie, dodawały mu zadziorności.

- Gabriele?

- Pamiętasz, że musicie wrócić co najmniej godzinę przed imprezą na plaży? Kora musi się przygotować.

- Tak? Niby do czego? Dla mnie wygląda na gotową do wyjścia już teraz - stwierdził i choć miał okulary, byłam pewna, że patrzył na moją białą, luźną bluzkę z odsłoniętymi ramionami, której zwykle tak nie nosiłam, tylko bez przerwy naciągałam, by je zakryć, oraz ciemne shorty do połowy uda z koronką. Znów wprawiał mnie w zakłopotanie oraz zawstydzenie, a serce zaczynało mi bić tak szybko, że niemal nie słyszałam swoich myśli.

- Nie drocz się. Musisz zabrać nas.

- Nie bój się. Nie porwę jej. Jeszcze. - Ostatnie słowo dodał ciszej, na co spięłam się cała.

- Te naleśniki były pyszne.

- Mówiłam Gabriele, że powinieneś gotować częściej - powiedziała Emi, na co znów przeżyłam szok.

Niby wiedziałam, że mężczyźni również byli kucharzami, ale... jednak wywoływało to we mnie szok, gdy gotował od tak, dla rodziny, w domu, a nie zawodowo. 

Od małego wmawiano mi, że było to rolą kobiety i było uwłaczające dla mężczyzny, gdy po powrocie do domu, nie czekał na niego ciepły posiłek, podany przez piękną, uśmiechniętą od ucha do ucha żonę w idealnie wysprzątanym domu.

- Pysznie gotujesz. - Pochwaliłam go.

- Lubię, gdy innym smakuje to co robię. Moją specjalnością są również krewetki.

- Nigdy nie jadłam krewetek.

- Zatem będziesz miała okazję. - Podniósł się. - Poznasz ze mną wiele nowych smaków. - Uśmiechnął się zadziornie. - Idziemy?

***

Nie wiedziałam dlaczego czułam się tak niesamowicie niezręcznie w aucie Gabriela. Choć bardziej to jego obecność wpływała na moje samopoczucie. Starałam się rozluźnić i być spokojną. W końcu czego się miałam bać? To był w końcu cholernie przystojny Włoch... w którym ja wbrew swoim obietnicom zakochałam się chyba od pierwszego wejrzenia. 

- Pewnie zepsułam ci plany na dzisiejszy dzień.

- Słucham?

- Zepsułam ci plany, przez tę koszulę - wyjaśniłam.

Gabriele zaśmiał się pod nosem, ale widząc, że to jeszcze bardziej mnie zestresowało, od razu spoważniał.

- Nic nie zepsułaś Kornelia. Powiedziałbym wręcz przeciwnie. Dałaś mi idealny pretekst, żebym mógł cię gdzieś zabrać - oznajmił, co wywołało we mnie nie małe zaskoczenie. - Kto sprawił ci przykrość rano? - zapytał, gdy cisza znacząco się przedłużała.

(Nie)zakochałam się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz