Rozdział 32

501 27 1
                                    

Przez chwilę jeszcze łudziłam się, że Luka za moment roześmieje się i oznajmi, że to był tylko żart, ale z każdą chwilą docierało do mnie coraz bardziej, że mówił absolutnie poważnie oraz... sam czuł się niezręcznie z tym co mi oznajmił. Chyba domyślał się, że adresatem tej wiadomości nie byłam ja... Tylko Gabriele.

Z wrażenia aż musiałam usiąść. W ciągu kilku dni pojawiło się za dużo rewelacji.

- O co chodzi? Dlaczego Emi płacze? - zapytał w końcu, a wtedy kompletnie się rozkleiłam.

Zasłoniłam twarz dłońmi i również zaczęłam płakać, gdy dotarło do mnie pełne znaczenie tej wiadomości.

Gabriele będzie ojcem. Gabriele będzid ojcem... Czyli nie jest wolny... Oszukiwał mnie... Będzie miał dziecko...
W dodatku... unikał rozmowy z kobietą, która była z nim w ciąży. Pewnie się nią tylko zabawił, a gdy dała mu znać, że będą mieć maleństwo, zwiał, żeby uniknąć odpowiedzialności.

Od razu zaczęłam tworzyć scenariusze, czując coraz silniejszy ucisk na sercu.

Nie mogłam uwierzyć, że dałam się aż tak oszukać... że mu aż tak zaufałam, a okazał się... kłamliwym, skończonym dupkiem!

Pewnie użalałabym się nad sobą dalej, gdyby nie to, że Luka chciał pójść do Emi, a ja zamierzałam pogadać z nią pierwsza.

W takich okolicznościach nie miałam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. Nie miałam zamiaru patrzeć na tego człowieka...

Cholera! Poszłam z nim do łóżka! Czułam się jak dziwka... i może to właśnie ja byłam winna temu, że nie zamierzał wrócić do swojej kobiety i zająć się dzieckiem. Zaczynałam nienawidzić siebie, za to co zrobiłam.

To była przecież prosta zasada... ale Gabriele był zbyt dobrym aktorem. Oczarował mnie, omotał... gdybym wiedziała, że jest zajęty, w życiu bym się do niego nie zbliżyła. Tłumaczyłam to sobie, ale naprawdę na niewiele się to zdawało.

Do pokoju Emi weszłam bez pukania.

Wyglądała żałośnie, siedząc przy krawędzi łóżka i płacząc, a gdy jeszcze zasmarkana kazała mi odejść, poczułam się jeszcze gorzej, że zawiodłam także ją.

- Nie powiedziałam mu - wymamrotałam. - Przetłumaczył mi wiadomość, którą dostał Gabriele. Będzie ojcem. - Otarłam policzek, na co Emi przetarła oczy i spojrzała na mnie niepewnie. - Nie ze mną -  sprostowałam.

Usiadłam obok niej i oparłam głowę na krańcu łóżka, czując nowe łzy w oczach.

- Co?

- Będzie ojcem. Rano napisała do niego jakaś Maddie. Skłamał, że to wiadomość od ciebie, więc postanowiłam to sprawdzić. Luka przetłumaczył mi wiadomość od niej, w której mówi, że Gabriele może unikać rozmowy, ale to wciąż on będzie ojcem dziecka - oznajmiłam cicho.

- To musi być jakaś pomyłka... - wymamrotała. - Gabriele...

- Okłamuje nas wszystkich - dokończyłam za nią. - To jednoznaczna wiadomość, a ja... może nagięłam swoje zasady, ale nie nagnę ich na tyle, żeby być z zajętym facetem. Zaraz się spakuję. Nie chcę na niego nawet patrzeć.

- Nie pogadasz z nim?

- Nie. Emi... - Ugryzłam się w język.

Wierzyłam, że nie wiedziała. Poza tym... to byłoby nie poważne obarczać ją winą za to, że... chciała dobrze.
Bo chciała i naprawdę byłam szczęśliwa. Ale nie powinnam popadać w hurraoptymizm i od razu planować ślubu. To było moją winą, że tak szybko poszliśmy w związku tak daleko.

- Nie chcę. Niech wróci do swojej kobiety i niech zadba o dziecko.

- Urwę mu głowę jeśli to prawda! Przepraszam, Kora. Nie wiedziałam. - Objęła mnie niepewnie, po czym przytuliłyśmy się obie. - Nie zostaniesz, żeby dać mu w twarz?

- Nie. Nie chcę, żeby widział, jak płaczę. Nie chcę słuchać tłumaczenia, kłamstw... Jak test? - zmieniłam temat, bo myśl, aby mu przyłożyć wydawała mi się coraz bardziej kusząca...
A ja nie chciałam wyjść na taką. Chciałam być ponad to i wyjść z tej sytuacji z twarzą. Pomimo tego, że serce mi się krajałona myśl, że zostawię w takiej sytuacji Emi samą. Bez względu na wynik, potrzebowała wsparcia, bo widziałam jak myśl o ciąży ją męczyła.

- Boję się sprawdzać - wyznała.

- Będzie w porządku, Emi. Na pewno nie zostaniesz z tym wszystkim sama.

- Ty planujesz odejść...

- Będziemy się spotykać. - Pocieszałam ją. - Wynajmę sobie coś niedaleko.

- Pójdę sprawdzić - stwierdziła, po czym podniosła się i poszła do łazienki.

Z racji, że długo nie wracała, zdecydowałam, że do niej pójdę i tak jak ona zaniemówiłam, gdy spostrzegłam dwie wyraźne kreski.

***
Nalegałam, żeby powiedziała Luce od razu, ale z jakiegoś powodu strasznie się bała i chciała odwlec to w czasie.

Okropnie było zbierać się i zostawić ją z tym wszystkim samą, ale nie mogłam zostać dłużej w obawie, że natknę się na Gabriele'a.

Za bardzo bałam się, że mnie omota, albo do tego czasu wymyśli jakieś sensowne kłamstwo.

Wiedziałam, że nie będzie mi łatwo po tym wszystkim.

Oglądając romantyczne filmy, zawsze marzyłam, że będę miała kochanego, wyrozumiałego faceta, który będzie nadawał mojemu życiu sens... dla którego będę się stroiła, starała, dawała siebie i robiła wszystko, abyśmy oboje byli szczęśliwi.

I przez pewien czas grałam w takim filmie zaaranżowanym przez Gabriele'a.

Budziłam się przy nim jak w reklamie płatków śniadaniowych z uśmiechem przyklejonym do twarzy i marzyłam, żeby ten facet nigdy mnie nie zostawił.

Ale życie nie było filmem romantycznym... przynajmniej nie moje i przynajmniej nie teraz... Znów zmienił się w dramat. Czyli wszystko wróciło do normy.

Wsiadając do busa, poczułam jak komórka zaczęła dzwonić.

Domyślałam się, że to on chciał się tłumaczyć, może miał na tyle przyzwoitości, żeby przeprosić...

Ale ten rozdział był już zamknięty.
Zablokowałam jego numer, a następnie schowałam z powrotem telefon, uśmiechając się do swojego zapłakanego odbicia w szybie.

Kornelio... wróciło twoje smutne życie, w którym faceci istnieli tylko po to, aby cię skrzywdzić.

___________
To jest przedostatni rozdział.
Będzie jeszcze jeden, taki... epilog ;)

(Nie)zakochałam się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz