Przeliczyłam jeszcze raz wszystkie pieniądze ze słoika, który chowałam za łóżkiem i przez kilka chwil nie byłam pewna co zrobić. Każdy grosz, otrzymany z okazji urodzin, imienin, na święta, od babci, dziadka, odkładałam tam, aby mieć na własne potrzeby. Na kupno kosmetyków, ubrań, a czasem czegoś do jedzenia. W pewnym sensie uznawałam to za coś niesprawiedliwego, co nie powinno mieć miejsca, ale z drugiej choć życie tu potwornie mnie krzywdziło, nie potrafiłam odejść.
Nie miałam pewności, skąd brało się to moje przywiązanie. Nie miałam zbyt wielu radosnych wspomnień z tym miejscem. Może to był strach? Pielęgnowany od lat, podlewany ciągłym informowaniem, że sama sobie nie poradzę i wszystko co robiłam... robiłam źle.
A może z jakiegoś żalu, względem małego Konrada, który co prawda nic nie rozumiał i niejednokrotnie wyprowadzał mnie z równowagi, to kochałam go oraz było mi żal, że będzie musiał również przechodzić przez podobny koszmar. Chociaż może jako mężczyzna... zostanie potraktowany łagodniej, bardziej sobie poradzi...?
Mimo wszystko bardziej prawdopodobna wydawała się zupełnie prozaiczna opcja. Szantaż emocjonalny. Kiedyś wydawało mi się to normalne, a nawet przejawem miłości moich rodziców, że nie zgodzili się, abym zamieszkała w akademiku. Dopiero kiedy, Alicja prawie mnie do tego namówiła, coś jakby w nich wstąpiło. Powiedzieli, że okazałabym im w ten sposób brak szacunku, że sprawiłabym im tym niewysłowioną przykrość, a przecież czwarte przykazanie mówi: "Czcij ojca swego i matkę swoją."
Kierowana poczuciem winy, nie mogłam zatem zostawić ich samych, w dodatku z tak dużą ilością obowiązków, w tak dużym domu. Zostałam. Zgodziłam się na codziennie cztery godziny podróży w tą i z powrotem na studia. Chciałam być dobrą córką, ale coraz częściej docierało do mnie, że nigdy ją nie będę. Zawsze się znajdzie jakieś ale... Jak będzie szło mi dobrze na studiach, to problemem będzie to, że nie mam chłopaka. Jak będzie mi źle szło na studiach, to będę głupią, nie potrafiącą poradzić sobie w życiu, marnującą czas i pieniądze gówniarą.
Ścisnęłam w rękach pięćset złotych. Trudno. Wynajęcie pokoju kosztowałoby mnie zapewne tyle samo. Poza tym byłam już dorosła i podjęcie przeze mnie pracy było kwestią czasu. Zwłaszcza, że zbliżały się wakacje.
Zeszłam na dół i bez słowa położyłam na stole zeszyt, pełen paragonów razem z moją częścią zapłaty. Po czym jak najszybciej z powrotem chciałam się znaleźć w pokoju.
***
- Ja zastanawiam się nad poleceniem w wakacje do Anglii, żeby trochę zarobić. Praca ta sama, na zmywaku, albo jako jakaś kelnerka, ale przynajmniej te pieniądze będą coś znaczyły - powiedziała Alicja, biorąc w ręce tacę, ze swoim spaghetti bolognese, po czym zasiadłyśmy do stolika, nakrytego żółtymi obrusami, chronionymi przez bezbarwną folię.
- Ja pewnie jak zwykle zatrudnię się jako kelnerka tam gdzie zwykle - rzuciłam, przypominając sobie, że miałam zadzwonić i zapytać, czy nie chcieliby mnie zatrudnić wcześniej.
- Ja już na pewno nie wrócę do tego oblecha. - Skrzywiła się.
- Nie dziwię się. Moim zdaniem powinnyście gdzieś zgłosić te jego zboczone teksty, w tym te o dorabianiu.
- Słowo przeciwko słowu. - Machnęła ręką. - Poza tym Wiktoria kilka razy skorzystała, gdy potrzebowała większej ilości gotówki - oznajmiła, na co zrobiło mi się niedobrze.
Ja nigdy bym się na coś takiego nie zdecydowała. Poza tym wolałam nie myśleć o tym, że wśród nas żyli ludzie, którzy... wydawali się być w porządku, a robili ze swojego niby porządnego biznesu, ukryty burdel.
Nagle cała się spięłam, a widelec niemal wypadł mi z rąk, gdy zobaczyłam... Norberta.
Mężczyzna najwyraźniej mnie nie zauważył, więc natychmiast skuliłam się, żeby nie zwrócić na siebie jego uwagi. Nie mogłam uwierzyć, że kiedyś wyobrażałam sobie, że moglibyśmy być parą... że mogłabym go pocałować, zatapiając palce w jego dość jasnych włosach. Wiele dziewczyn patrzyło wtedy na mnie z zazdrością, gdy poszedł ze mną na studniówkę.
Był chyba najprzystojniejszym chłopakiem w całym liceum. Dobrze zbudowanym, ubierającym się modnie, a na dokładkę jeżdżącym na motorze facetem, który potrafił namieszać w głowie.
Czar jednak szybko prysnął, gdy pijany próbował się do mnie dobierać w szatni, mówiąc, że chciał sprawdzić, czy naprawdę jestem cnotką.
- Wszystko gra? - Alicja z wyraźnym zaniepokojeniem ścisnęła moją rękę.
- Muszę pójść do łazienki - wymyśliłam pierwszą lepszą wymówkę.
Nie chciałam go widzieć, a tym bardziej pobudzać wszelkich złych wspomnień. Zwłaszcza tych, gdy po długim czasie, obwiniania się za to i implikacji ze strony najbliższych, że coś ze mną jest nie tak, skoro z dnia na dzień Norbert nie chciał się ze mną zadawać, gdy w rzeczywistości... to ja nie chciałam zadawać się już z żadnym mężczyzną, postanowiłam powiedzieć rodzicom co się prawie stało. Na te słowa usłyszałam jedynie, że musiałam go sprowokować, sama jestem sobie winna i przynoszę wstyd naszej rodzinie takimi historiami.
- Pójść z tobą?
- Nie. Dziękuję. Poradzę sobie - oznajmiłam, a gdy jego oczy skierowały się w moją stronę pędem ruszyłam w kierunku wyjścia.
Dopiero w toalecie, gdy zamknęłam się w kabinie, zaczęłam wreszcie trochę się uspokajać. Oparłam się plecami o zimne płytki, którymi była wyłożona ściana i brałam głębokie oddechy, żeby nieco opanować drżenie całego ciała.
Czasami już naprawdę brakowało mi sił, kiedy wracały te wszystkie koszmarne wspomnienia. W tym wszystkim nie wiedziałam, co bolało mnie najbardziej. Fakt, że to wszystko się stało? Fakt, że nie miałam wsparcia w najbliższych, ani nie potrafiłam podjąć tej decyzji... żeby postawić na swoim i spróbować żyć po swojemu!
Nie musieć słuchać, że ubieram się, w ogóle wyglądam i pewnie jestem dziwką. Nie musieć siedzieć głodna przy zastawionym stole oraz czekać aż łaskawie zostanie wydane pozwolenie na to, abyśmy mogli coś zjeść. Miałam już dość tej farsy, udawania idealnej rodziny i ukrywania wszystkiego. Wszystkie brudy, zawsze miały zostawać w czterech ścianach naszego domu. To chyba denerwowało mnie najbardziej!
W domu mógł dziać się najgorszy horror, aby w niedzielę, za rączkę z uśmiechem naklejonym na twarz iść do Kościoła i udawać wspaniałą, nieskazitelną rodzinę bez żadnych wad.
Czasem nawet zastanawiałam się, czy tylko my tak robiliśmy. Czy tylko my siadaliśmy w pierwszej ławce, przytakując miłosierdziu, traktowaniu bliźniego jak siebie samego, aby zaraz po powrocie do domu wrócić do kłótni i fontanny nienawiści... skierowanej do wszystkich.
Zsunęła się na podłogę, a następnie postanowiła spędzić w kabinie jeszcze kilka chwil, aby zebrać w sobie siły na ewentualne spotkanie z Norbertem.
CZYTASZ
(Nie)zakochałam się!
RomanceOkładkę wykonała @_Al0es_ za co bardzo serdecznie dziękuję ❤ Dwudziestotrzyletnia Kornelia to bohaterka, która zamieszkuje jedno z polskich miast. Decyzje jakie podejmuje jak i w zasadzie całe jej życie podlega nieustannej krytyce rodziców, którzy n...