Obudziłem się totalnie nie kojarzący tego, że wcześniej w ogóle zasnąłem. Musiałem nagle odlecieć przy jakimś filmie... Usiadłem przeciągając się, jednak nie byłem wyspany przez kości, które przebijały mi się przez skórę. Rozejrzałem się wokół pokoju i oczywiście Jungkooka już nie było. Sięgnąłem po telefon, by sprawdzić godzinę i widząc cyfry, które ewidentnie wskazywały na to, że jestem już spóźniony na uczelnię, zerwałem się z łóżka jak głupi i pobiegłem w stronę kuchni. Oczywiście zapomniałem o tym, że nagłe wstanie z łóżka przyprawia mnie o niezłe zawroty głowy. A dziś jeszcze tak porządnie wystartowałem, że będąc już na trzech ostatnich schodkach momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami, a me nogi stały się jak z waty. Nie minęła nawet chwila, a już poczułem jak upadam plackiem na ziemię.
-Pierdolone zawroty głowy- powiedziałem pod nosem, gdy już w miarę oprzytomniałem.
Po upadku z bólem kręgosłupa zajrzałem jeszcze do łazienki. Rutynowe ważenie, to podstawa. Patrzyłem na ukazujące się liczby, aż w końcu spostrzegłem, iż ważę równe 30kg. Odruchowo złapałem się za swe obojczyki, schodząc z wagi. Lekko zdziwiony jednak w końcu doszedłem do miejsca docelowego, mam na myśli kuchnię.
I nie, nie przyszedłem tu po jedzenie, a po szklankę wody z lodem. Czułem, że wykręca mi żołądek przez głód, jednak myśląc o tym, że mogę przytyć i być ohydniejszy niż jestem, to mi się odechciewa. Nawet głupi banan, który ma koło 100 kalorii, to za dużo. Kto w ogóle wymyślił, żeby jeden owoc miał aż tak dużo kalorii? Tego jeść się nie da.Wziąłem swą szklankę z lodem i pijąc zerknąłem na zegar wiszący na ścianie.
-No i chuj, tyle z mojej punktualności-pomyślałem i dopiłem ostatnie łyki napoju.
Postanowiłem, że mam po prostu wyjebane i dziś sobie odpuszczę zajęcia. Zresztą i tak nie mam sił ruszyć się chociażby na kilka kroków, cholernie boli mnie całe ciało. Po chwili wpadłem na pomysł, że napiszę do Chaeyung i opowiem jej to, co się wczoraj działo po powrocie do domu.
Minęło około dziesięć minut rozmowy z tą dziewczyną, a ja już zdążyłem się poryczeć. Tylko dlaczego? A no właśnie, to jest bardzo dobre pytanie. Tak naprawdę nic nowego mi nie powiedziała. Jak zwykle powtarzała swoje ukochane motto "dąż do swego ideału. Nieważne jak bardzo boli to Ciebie, czy innych. Piękno-to ból.", wciskając mi je pod nos, abym wbił je sobie do głowy. Z jednej strony zgadzam się z jej słowami, tyle już dążę do swego ideału, że na pewno jeszcze tylko trochę i będę w końcu szczęśliwy w lepszej dla mnie rzeczywistości! Ale z tej drugiej... Kocham Jungkooka, tak cholernie go kocham. I chciałbym odpuścić właśnie dla niego, bo widzę czasem, że jest mu przykro, iż nie jem. Ale co ja poradzę? Chcę być doskonały dla niego, tych debili na uczelni czy mojego ojca. Ale przede wszystkim dla siebie, do cholery.
Siedząc tak na kanapie w salonie, trzymając telefon w jednej ręce, tą drugą wycierałem łzy lejące się, można byłoby powiedzieć litrami. Co kilka sekund dostawałem nowe powiadomienia, oczywiście były one spowodowane wiadomościami od Chaeyung.
-Czy ja naprawdę jestem aż tak niewystarczający?-pytałem sam siebie drapiąc ze stresu swe kostki u dłoni, po chwili kontynuując.-Chcę być w końcu w stu procentach szczęśliwy, pragnę przestać być ciągle tą pierdoloną kłodą, która rzuca się wszystkim pod nogi, przestać być ciągłą ofiarą. Nie chcę być dłużej problemem dla wszystkich!-wykrzyczałem wręcz dławiąc się swymi łzami.
Cały zapłakany, trzęsąc się jak galaretka wstałem z kanapy. Mój organizm był okropnie osłabiony, ledwo trzymałem się na nogach, jednak jak na taki stan byłem bardzo wytrzymały. Udałem się więc po schodach na górę, kilka razy prawie się na nich przewracając przez zawroty głowy. Nie mogłem wytrzymać z wszystkimi emocjami, jakie we mnie się gotowały z sekundy na sekundę, coraz to bardziej. Jedyne myśli jakie we mnie chodziły to oszczerstwa kierowane do samego siebie. "Jesteś beznadziejny.", "Dlaczego Ty dalej jeszcze potrafisz się poruszać? Już dawno powinieneś zdechnąć.'', "Nikt dłużej z Tobą nie da rady, jesteś żałosny.'', ''Na nic nie zasługujesz, prócz zła.'' etc. Wszedłem jak najszybciej mogłem do tzw. domowego biura Jungkook'a. Ten wyrzucił moje żyletki, to musiałem posunąć się do "radykalnych" czynów. Kook od czasu, do czasu rysuje hobby'stycznie, co znaczy, że musi mieć jakieś temperówki. Przeszukałem całe jego biurko, aż w końcu znalazłem taką jedną. Najzwyklejsza, plastikowa temperówka, rozkręciłem ją przypadkową rzeczą leżącą na biurku.
CZYTASZ
The Last Chance | Jikook
FanfictionMłody 19 letni student o imieniu Park Jimin jest ofiarą szykanowania w swojej uczelni. Uczniowie widząc jego pogarszający się z dnia na dzień stan zdrowia, dalej nie odpuszczają wyniszczając przy tym psychikę chłopaka, przyprawiając go o stany depre...