Chłodne Płatki Śniegu [X]

942 63 9
                                    

Półtorej miesiąca później—

Minął ponad miesiąc, dużo się nie zmieniło. Święta za rogiem, a ja ostatni tydzień przed nimi przesiedziałem w domu, bo nie miałem siły chodzić na uczelnię. Tam również dużo się nie zmieniło. Te same osoby cały czas ze mnie drwiły. Z czasem tylko pojedyncze osobniki ze starszych klas, gdy zobaczyły jak drametialnie moje ciało się zmieniło od początku roku podchodziły do mnie i pytały się czy wszystko w porządku, stawiały się za mną. Lecz to naprawdę rzadko, a ja za każdym razem im odpowiadałem, że tak, wszystko ze mną jest okej i odchodziłem na wykłady.

Rozmawiałem z ojcem. Spotkałem się z nim raz, porozmawialiśmy. Chyba starał mi się pokazać, że się zmienił, że jest teraz dobrym ojcem. Cóż, ja dalej nie darzę go sympatią i myślę, że szybko się to nie zmieni. Stanie się nagle lepszą wersją siebie? Nie. Zbyt bardzo mnie zranił, zbyt bardzo zranił moją najukochańszą mamę..

W mojej relacji z Jungkookiem również jakiś wielkich zmian nie było. Jedynie zacząłem zauważać, jakby miał mnie coraz to bardziej na oku, co było dla mnie niezręczne. Często przy mnie był, zbliżał się do mej osoby niezwyczajnie blisko. Trochę to wyglądało jak jakieś podrywanie, ale w łagodny sposób. Dalej jednak z mojej głowy nie wyszedł ten pocałunek Jungkooka z Nathalie. Rozmawiałem z nim na ten temat, wytłumaczył mi, że to ona go nagle pocałowała, jednak to i tak dalej boli.

Na zajęcia w siłowni do Jungkooka normalnie chodziłem, teraz tylko przez tydzień właśnie nie ruszałem się z domu. Chłopak wydzwaniał do mnie, ale ja nie odbierałem. Nie miałem siły na nic, całe dnie spałem.

Dzień przed świętami postanowiłem ruszyć się w końcu i przejść do Jungkooka. Było mi wtedy okropnie zimno, mimo, iż ubrałem się na pozór ciepło. Płatki śniegu, niby takie piękne, a ich spadanie na moją twarz wręcz bolało, przez chłód jaki w sobie trzymały. W połowie drogi zakręciło mi się w głowie i nawet nie wiem kiedy, wylądowałem w szpitalu. Z tego co mi wiadomo, to jakaś starsza Pani przechodząc obok mnie zauważyła i zadzwoniła na pogotowie. I tak oto mamy dwudziesty czwarty grudnia, a ja święta spędzam w szpitalu w dosyć krytycznym stanie. Lepszych świąt nie miałem w całym swoim życiu.
Dowiedziałem się od lekarzy, że ważę 39kg i moje ciało przy wzroście 167cm jest na wykończeniu. Ich zdaniem moje życie może być zagrożone, jak dalej tak będzie iść. Nie wiem co oni pierdolą, widząc siebie w lustrze widzę tłustą kluskę, a nie jakiegoś wychudzonego chłopaka.

Jedyne co mnie pociesza leżąc w tym okropnym szpitalu, to fakt, że Jungkook dowiedział się, iż tu trafiłem i jest przy mnie od podobno wczoraj prawie cały czas. Mógłby w tym samym czasie siedzieć na wigilijnej kolacji wraz z rodziną i zajadać się świątecznymi pysznościami, a on zamiast tego przebywa obok mnie trzymając za rękę. Za to wszystko co dla mnie robi, nie mam pojęcia jak ja mu się kiedyś odwdzięczę, to taki wspaniały mężczyzna..

Pov. Jungkooka

Gdy Jimin nie odzywał się do mnie aż tydzień, to wiedziałem, że nie jest z nim w porządku. Jednak nie mogłem do niego przyjechać, nie miałem na to kompletnie czasu. Jak dowiedziałem się, że ten maluch leży w szpitalu, to myślałem, że na zawał padnę. Podpisywałem wtedy faktury dotyczące nowych kupionych sprzętów, gdy nagle zadzwonił telefon. Miałem nadzieję, że to Jimin jednak był to numer nieznany. Odebrałem przedstawiając się, a w słuchawce usłyszałem głos pielęgniarki informującej, że Jimin leży w szpitalu w ciężkim stanie. Zadzwoniła do mnie, ponieważ tylko mój numer wydawał się z telefonu chłopaka należący do jakiejś jego bliskiej osoby.
Odrazu wyrwałem się z pracy i pojechałem do szpitala, w którym znajdował się Jimin.

Pielęgniarka zaprowadziła mnie do pokoju, w którym przebywał. Widząc bladą twarz chłopca i jego wychudzone, wyziębione ciało przykryte cienką warstwą pierzyny pojawiły mi się łzy w oczach. Nikogo cierpienia tak bardzo nie przeżywałem, jak Jimina.
Podsunąłem sobie najbliższe, małe krzesło i tak siedziałem trzymając go za rękę oraz czekając, aż się w końcu obudzi. W nocy zasnąłem dalej trzymając rękę małego. Z rana natomiast obudziła mnie pielęgniarka, mówiąc, że muszę się odsunąć aby mogła wymienić kroplówkę Jiminowi i podać mu następną dawkę leków.

Po jakiś kilku godzinach Jimin dalej się nie budził. Poszedłem poszukać jego lekarza, dosyć szybko go znalazłem. Porozmawiałem z nim i dowiedziałem się paru rzeczy. Między innymi tego, że chłopak będzie tutaj przebywał dopóki nie przytyje co najmniej do 45-47kg. Oczywiście, jebany szpital dbają tylko o to, by pacjent przybył na wadze, a później adios, radź sobie sam.

Koło godziny szesnastej chłopak w końcu się obudził. Za oknem robiło się już ciemno. Ja miałem mieć kolację wigilijną na osiemnastą u rodziny, jednak postanowiłem zadzwonić i powiadomić ich, że mnie nie będzie. Wolałem być pewny, że Jiminowi nic więcej się nie stanie, chciałem być przy nim teraz cały czas.

Patrząc w jego oczy, widziałem w nich szczęście. Radość, że ktoś przy nim jest i że komuś na nim zależy. Jednak zastanawia mnie fakt, jak on tak szybko chudnie. Byłem przy nim, nadzorowałem go. Jadł, chociaż trochę, ale jadł.. Ale może mnie oszukiwał, może jak nie patrzyłem to jakoś to ukrywał, bądź później zwracał. Nie mam pojęcia, ale bałem się o niego strasznie.

Cieszyłem się jednak, że mogę w końcu usłyszeć jego głos. Miał co prawda lekką chrypę, ale dało się go zrozumieć. Porozmawialiśmy trochę i Jimin zasnął, nie dziwię się, był osłabiony.

Cholera ile ja bym dał, żeby on w końcu z tego wyszedł i cieszył się normalnie swoim pięknym życiem..

The Last Chance | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz