Policyjny Zbieg [III]

1.1K 75 21
                                    

Zdziwiony pociągnąłem za klamkę i niepewnie wszedłem do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to poklejone w całym mieszkaniu taśmy policyjne. Co do jasnej cholery robi policja w moim domu? Jeszcze te jebane taśmy, jakby tu jakieś morderstwo zaszło.
Po jakiejś chwili podszedł do mnie jeden z funkcjonariuszy.

-Dzień dobry, Pan jest właścicielem mieszkania?
-Tak, znaczy nie. Wynajmuję te mieszkanie, ale o co chodzi? - Spytałem już totalnie rozkojarzony przez te całe zdarzenie.
-Mamy nakaz przeszukania - Facet pokazał mi jakiś papierek, co rzekomo miało być wspomnianym nakazem - Dostaliśmy zgłoszenie o nielegalnym przetrzymywaniu narkotyków w tym domu.

>Co kurwa? - pomyślałem.

-Przepraszam, to musiała być jakaś pomyłka, nie mam żadnych narkotyków. - Odpowiedziałem wzburzony.
- Nie, Pan Park Jimin, mieszkanie na ulicy - - - 17/39.

>To rzeczywiście moja ulica..<

- Ma Pan rację, to moje dane.. A kto zgłaszał takie bzdury do Państwa?
- Nie możemy udzielać takich informacji. Przepraszam, lecz muszę dołączyć do mojego partnera. Przeszukamy mieszkanie, a jeśli nie ma Pan nic na sumieniu, to nie musi się martwić. - Po wypowiedzeniu tych słów odszedł w głąb pomieszczenia.

Ja natomiast oparłem się o framugę drzwi, tylko przypatrując się, jak policjanci sprawdzają kolejno każdy najmniejszy zakamarek mojego mieszkania. Kto mógł być aż tak kurwa podły, aby zgłaszać mnie na policję? Będę zadręczać się tym pytaniem chyba do końca moich dni.

Po jakiś dziesięciu minutach podszedł do mnie ten sam mężczyzna z jakimś małym woreczkiem, gdzie znajdował się biały proszek. Pokazał mi te opakowanie i rozkazał oprzeć się przodem do drzwi oraz wystawić ręce do tyłu, by mógł mnie skuć.

>To chyba jakiś nieśmieszny żart, jak ja nie biorę żadnych prochów! - myślałem przez całą drogę do radiowozu, że też ja nie zauważyłem go wcześniej.

Usiadłem na tyle samochodu bez możliwości większego ruchu, przez metal otaczający me dłonie. Serio, jak można być tak głupim. To niemożliwe, abym miał jakieś narkotyki w domu.. To musi być coś innego, i w ogóle skąd to się mogło wziąć.

Te pytania zadawałem sobie przez całą jazdę na komisariat. Gdy zauważyłem już duży, ciemny, ceglasty budynek odrazu wiedziałem, iż to miejsce docelowe. Patrząc na tą budowle przechodził mnie zimny, nieprzyjemny dreszcz. Jeden z policjantów wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi. Złapał mnie jakoś tak, abym nie walnął głową w dach pojazdu. Lecz oczywiście ja jestem niezdarą i nawet specjalne złapanie mnie nic nie dało. Przydzbaniłem się tak, że będę miał chyba siniaka.. I nawet nie próbujcie się śmiać wyobrażając sobie te zdarzenie, już wystarczy, że widziałem, iż policjanci śmiali się pod nosem. A to naprawdę bolało..

Mężczyźni wprowadzili mnie do sali przesłuchań. Miałem tam czekać dopóki nie zbadają tego, co było w tym woreczku. Tak więc czekam i czekam i czekam, chyba się nie doczekam. Moje jedyne myśli na tamten moment, to skąd te cholerstwo znalazło się w moim domu. I kto wezwał policję.. Już nawet nie myślałem o jedzeniu i ile dany posiłek może mieć Kalorii, rozumiecie to? Jakieś niepoważne.

W końcu po pół godzinie nędznego zadawania sobie pytań, na które nie znałem odpowiedzi przyszli obydwaj funkcjonariusze. Bez słowa jeden z nich odrazu mnie rozkuł. Dopiero drugi mógł mnie jakkolwiek oświecić.
- Zbadaliśmy próbkę substancji, która była w woreczku. Ma Pan szczęście, to była zwykła mąka.

Złapałem się za głowę słysząc te słowa. Nie no kurde, oni chyba serio robią sobie teraz żarty ze mnie. Wparowali mi do chaty o piątej nad ranem, okleili całe mieszkanie jakąś głupią policyjną taśmą, jakby trupa znaleźli. Następnie skłuli mnie w kajdanki, zaprowadzili na komendę, ja przy okazji narobiłem sobie guza uderzając się w ten pieprzony dach radiowozu i to wszystko przez jakiś woreczek z mąką? Przestaję wierzyć w ludzkość.

Policjanci wypuścili mnie z budynku, czułem ulgę wychodząc z tego miejsca. Ono miało w sobie jakiś dziwny klimat, taki tajemniczy, a zarazem przerażający.. Czułem się jakbym popełnił najgorszy grzech świata przebywając tam.

Ruszyłem w kierunku przystanku autobusowego. Wszystkie dokumenty, w tym też pieniądze zostawiłem w domu, więc będę jechał na gapę. Miejmy nadzieję, że nie spotkam żadnego kanara.
Idąc tak już przez jakieś pięć minut, słońce coraz bardziej wydawało się mocniejsze, cieplejsze. Zaczęło wręcz mnie oślepiać. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo, upadłem na środku chodnika, a wokoło nie było nikogo. Tym razem siedziałem na ziemi więcej czasu. Cały czas kręciło mi się w głowie, przeleżałem jakieś dwie minuty, po czym usiadłem i w tej pozycji spędziłem na oko dziesięć minut. Okropnie bolała mnie głowa, jak i brzuch. Zignorowałem to jednak.

Gdy poczułem się pewniej, wstałem i doszedłem na przystanek. Autobus miałem mieć za trzy minuty, także usiadłem na ławce, starając się nie przekręcić z bólu głowy.

Wszedłem do autobusu siadając na samym tyle, aby móc zobaczyć czy nie wsiada jakiś kanar. Jechałem tak około dziesięć minut, na szczęście nikt nie sprawdzał biletów. Wysiadłem z autobusu z ulgą, nogi ponownie trzęsły mi się jak galareta. Starałem się jednak zapanować nad nimi. Znowu moje myśli przejęły treningi, jedzenie i kalorie z nimi związane.

>A właśnie! Treningi.. Przydałoby się zadzwonić na tą siłownię.<

Wyjąłem z kieszeni telefon, ponieważ to jedyne co miałem przy sobie. Wybrałem numer telefonu, który zapisałem sobie z samego rana i zadzwoniłem. Odebrał mężczyzna o ciepłym, przyjemnym głosie. Miał on coś w sobie, co mnie odrazu zahipnotyzowało. O dziwo udało mi się umówić na pierwszą wizytę już dziś na 15:00. Mamy wtedy omówić wszelkie ewentualności, płatności, ilość godzin treningów w tygodniu itd.

Doszedłem do domu uradowany mając z tyłu głowy fakt, iż w końcu jeszcze więcej będę mógł stracić zbędnych kilogramów.
Wchodząc w głąb mieszkania, ściągałem kolejno taśmy policyjne z mych mebli. Postanowiłem również, że skoro nie mam co robić, to zrobię gruntowne porządki. Przy okazji spalę też takim sposobem trochę Kalorii, więc warto się przemęczyć.
Wstawiłem naczynia do zmywarki, przetarłem kurze, odkurzyłem cały dom oraz umyłem podłogi. Myjąc okna ponownie zrobiło mi się słabo.

>Jeju no, dzisiaj coś mnie mega trzyma..<

Usiadłem na fotelu trzymając się za głowę, znowu zaczęła mocno boleć. Posiedziałem tam jakieś pięć minut, gdy ból głowy trochę ustąpił wziąłem się za dalszą robotę.

Po skończeniu pracy walnąłem się wygodnie na kanapę i sięgnąłem po telefon. Godzina wskazywała 14:36. To nieźle, ta zabawa w oddział sprzątający trochę mi zeszła. No nic, trzeba ruszyć tyłek i ogarnąć się na spotkanie z tym całym właścicielem siłowni. Choć powiem szczerze dziwne to jest, wydawało mi się, że w takich miejscach umawia się u recepcji, a nie u samego szefa. Ale dobra, nie będę wnikać w szczegóły, bo zaraz będę miał jakieś dziwne skojarzenia.
Poszedłem do garderoby ubierając się w świeży outfit. Wziąłem jeszcze czarną nerkę, by pasowała do stroju. Schowałem tam telefon, słuchawki, portfel i dokumenty. Przejrzałem się jeszcze w lustrze i wyszedłem z domu.

Zacząłem kierować się do siłowni, im bliżej jej byłem, tym większą czułem satysfakcję. Uwielbiam patrzeć na to, jak kilogramy ze mnie spadają, czuję wtedy, że umiem zachować nad sobą kontrolę i te uczucie jest.. Wspaniałe. A dodatkowe treningi na pewno mi w tym pomogą.

Stanąłem przed miejscem docelowym, biorąc głęboki wdech i wydech. Następnie wszedłem do środka. Pierwszym pomieszczeniem była recepcja, widać było, iż nie jest to byle jakie miejsce. Pięknie przyzdobiony każdy fragment tego pomieszczenia. Złote wykończenia dodawały uroku. No jak w niebie, poważnie.
Przy recepcji stała piękna, szczupła kobieta, z którą rozmawiał dobrze zbudowany brunet. Co prawda widziałem go tylko od boku, ale już mogłem zauważyć ten piękny uśmiech. Cholera Jimin, co Ty odwalasz, przecież Ty nie jesteś gejem. Chyba..
Zapatrzyłem się w ścianę, gdy nagle podszedł do mnie wspomniany mężczyzna i podał mi rękę na przywitanie.

-Dzień dobry, Park Jimin, tak? Byliśmy umówieni.
-Tak, dokładnie.- Patrzyłem na niego ze zdumieniem.
-Jestem Jeon Jungkook, właściciel tej siłowni. - Uśmiechnął się patrząc mi w oczy, co sprawiło na mej twarzy delikatny rumieniec..

|Wczoraj nie było rozdziału, także dzisiaj na koniec dnia przychodzę do Was z rozdziałem mającym prawie 1300 słów. Mam nadzieję, że książka się jak narazie podoba, miłego, mua!|

The Last Chance | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz