Kruche Kości [XI]

876 63 16
                                    

Pov. Jimina.

Obudziwszy się po całej nocy czułem się okropnie. Byłem totalnie znużony i czułem się, jakby ktoś mnie zrzucił z wieżowca, a ja bezwładnie nie mogę się ruszyć leżąc na zimnej ziemi. Nie mam pojęcia co takiego podały mi tutejsze pielęgniarki, ale jedno wiem na pewno—było to coś mocnego.

Leżałem na prawym boku przodem do drzwi. Odwróciłem się więc w drugą stronę, z nadzieją, że ujrzę tam Jungkooka. Jednak ledwo co dałem radę przez wszystkie kable, kroplówki oraz rurki do mnie przypięte. Gdy w końcu przekręciłem się na drugi bok, moim oczom ukazało się puste krzesło bez siedzącego na nim chłopaka, jak jeszcze wczorajszego dnia. Oraz uchylone okno, z którego wlatywało już do zimnego pokoju chłodne powietrze. Nie widząc starszego, z małym grymasem na twarzy obróciłem się ponownie, tym razem na plecy. Zabawne jest to, że szpital niby taki zapełniony pacjentami, przykładowo dziećmi, a jednak jedyny odgłos wydobywający się z okolicy, był to świst wiatru przedzierający się przez wąskie szczeliny okien.

Spoczywałem tak wpatrzony w biały, pusty sufit dobre dziesięć minut. Myśl, że nie mogę nawet na dosłownie chwilę wstać i sprawdzić ile ważę, przyprawiała mnie wręcz o wyrzuty sumienia, że nie mogę znów siebie, swojej wagi i tego co jem kontrolować. Minąwszy jakieś kolejne piętnaście minut, ze znudzenia i zmęczenia psychicznego przez nadmierne rozmyślanie o głupotach, przymrużyłem oczy po chwili znów zasypiając.

Po jakimś czasie zostałem obudzony przez pielęgniarkę, która musiała mnie przygotować na kolejny szereg badań. W tym szpitalu o wyspaniu się, to można sobie tylko pomarzyć. Przecierając piąstką oczy spytałem się jej zmęczonym tonem głosu, która jest godzina i czy był tu jakiś wysoki, dobrze zbudowany brunet, gdy spałem. Ta odpowiedziała mi, że jest coś koło piętnastej i że nikogo nie widziała. Bałem się, że Jungkook mógł mnie zostawić widząc w jakim jestem stanie i jak okropnie wyglądam. Że mógł pomyśleć, iż nie jestem wcale atrakcyjny, tylko zdychającym na szpitalnym łóżku z podkrążonymi oczami i ohydnym ciałem idiotą. Nie chciałem go stracić, a wręcz cholernie potrzebowałem mieć go obok siebie. Przez całe badania, które mi robili myślałem tylko i wyłącznie o Ggukim, a jak zadawali mi jakieś pytanie, to nie jarzyłem, że chodzi o mnie i musieli je zadawać ponownie. Byłem totalnie w innym świecie.

Po zakończeniu jednego z ważniejszych badań, pielęgniarki odwoziły mnie do pokoju. Na moje nieszczęście podłoga była niedawno myta, co świadczy również o tym, że była najzwyczajniej w świecie bardzo śliska. Jedna z pielęgniarek poślizgnęła się i chcąc utrzymać się mojego łóżka złapała się jego krawędzi, lecz przez cały jej ciężar napierający na tę krawędź upadła, a ja zaraz za nią przez przechylenie przez nią łóżka, wypadłem z niego upadając na podłogę. Poczułem wtedy niezmiernie mocny ból w prawym ramieniu, oraz przedramieniu, ponieważ właśnie o nie się odbiłem spadając z łóżka końcowo na klatkę  piersiową. W tym samym momencie wenflon przechodzący od kroplówki nagle mi się zerwał, co również przyjemne nie było. Czułem również jak z sekundy, na sekundę coraz ciężej jest mi oddychać, gdy do tego kręciło mi się w głowie. Zacząłem tracić przytomność. Moje ślepia pomimo szoku i stresu same momentalnie zaczęły się zamykać. Mimo wcześniejszego dużego bólu w częściach ręki i ucisku w klatce piersiowej spowodowanym upadkiem, teraz zaczynałem coraz bardziej tracić czucie w całym ciele. Mając już zamknięte oczy, stercząc na kresce od całkowitego utracenia przytomności słyszałem stłumione dźwięki pielęgniarek i lekarzy krzyczących kolejno jedno, do drugiego: "ciśnienie oraz saturacja niskie!" "co tu się wydarzyło?!" "usztywnić kończyny, oraz głowę!" "podnosimy go na trzy. Raz.. Dwa.. Trzy!". Ostatkiem sił w swoich strunach głosowych wypowiedziałem okropnie cichym szeptem "Jungkookie.." zaraz odlatując od rzeczywistości.

|Dzień dobry, słoneczka. Bardzo Was przepraszam, że aż około miesiąc nie został opublikowany żaden rozdział. Musiałam się zregenerować, by wrócić do Was z podwojoną liczbą pomysłów oraz weny! Od dzisiaj (29.12.20r.) lecimy znów z Daily. Na sam powrót przychodzę do Was z niezbyt długim rozdziałem, choć mam nadzieję, że dosyć ciekawym. To tyle z ogłoszeń parafialnych, miłego dalszego czytania, buźka!|

The Last Chance | JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz