Gdy wstałam następnego dnia głowa mi po prostu pękała. Jęknęłam lekko i spojrzałam na zegarek, który leżał na stoliku nocnym Mary. Była dwunasta. Niechętnie wstałam z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju dziewczyny. Pierwsze co ujrzałam to Lily i chłopaków śpiących na kanapie, a wokół nich były jeszcze butelki po alkoholu. Zaśmiałam się lekko i weszłam do mojego pokoju. Zobaczyłam tylko Vic śpiącą na łóżku wtuloną w jedną z moich pluszaków. Zaczęłam rozglądać się za Aurorą, ale nie zauważyłam jak otwierają się drzwi od łazienki więc na nie popatrzyłam. Ujrzałam tam wcześniej wspomnianą dziewczynę z mokrymi włosami. Uśmiechnęłam się do niej i podeszłam.
-Jak się spało? - Zapytałam szeptem.
-Dobrze, ale jestem strasznie głodna.
-Ja też. Ubiorę się i pójdę do sklepu.
-Poczekaj pójdziemy razem.
Oznajmiła, a ja tylko skinęłam głową i od razu się za nią złapałam. Ona się tylko uśmiechnęła lekko i podała mi tabletki na ból głowy za co pocałowałam ją w policzek.
Ubrałam się w biały t-shirt, który należał do Damiano, bo mu go wzięłam i czarne krótkie spodenki. Związałam włosy w luźnego koka i zapukałam do drzwi łazienki będą ciekawą czy Aurora już jest gotowa. Dziewczyna wyszła ubrana w czarny crop top i w białej spódniczce.
-Nigdy nie myślałam, że zobaczę Cię w spódniczce. - Powiedziałam półszeptem.
-Zmieniłam się trochę - powiedziała z uśmiechem - ale nie ładnie wyglądam?
-Wyglądasz ślicznie. Chodź.
Ubrałyśmy jeszcze buty i wyszłyśmy z mieszkania najciszej jak potrafiłyśmy. Na ulicy było już pełno ludzi, którzy żyli już swoim życiem. Niektórzy śpiewali na ulicy inni tańczyli, a jeszcze inni tańczyli.
Weszłyśmy z Aurorą do jednego z pobliższych spożywczych sklepów, który bardzo lubiłam, bo nie było w nim prawie ludzi.
Kupiłyśmy kawę, dużo tabletek na ból głowy i składniki potrzebne do przygotowania obiadu, bo jest 13 więc prędzej nam do obiadu niż śniadania.
Przegadałyśmy razem całą drogę i czułam się świetnie w towarzystwie Aurory. Kiedy weszłyśmy do domu wszyscy jeszcze spali. Położyłam więc torby z jedzeniem na blat i zaczęłam budzić Ethana, Thomasa i Lily od których bił alkohol, a dziewczyna mojej siostry poszła obudzić Mary i Vic.
-Ej, Thomas wstawaj - potrząsnęłam lekko ramieniem chłopaka, ale ten nic nie uczynił więc skierowałam się do Lily, która miała głowę na jego brzuchu - hej, wstawaj. Jest trzynasta. - Powiedziałam, a ona się przebudziła. Ethan również się podniósł.
-Ale mnie boli głowa. - Powiedziała dziewczyna i syknęła z bólu.
-Poczekaj masz tabletkę. - Podałam jej szklankę wody oraz lekarstwo. Ona wypiła duszkiem ciesz i napełniła szklankę ponownie wodą.
-Ej daj mi też. - powiedział Ethan.
-Która godzina? - Usłyszałam zaspany głos Thomasa.
-Trzynasta. Zaraz będzie obiad.
Powiedziałam i wstałam z kanapy. Podeszłam do siatki i zaczęłam wypakowywać produkty na tortillę. Mało amerykańsko, ale cóż, tutejsze jedzenie nadaje się bardziej do wyrzucenia niż do zjedzenia. Kiedy kroiłam kurczaka zauważyłam kątem oka, że w salonie są już wszyscy. Aurora podeszła do mnie i zaczęła pomagać mi kroić sałatę, pomidory i zrobić sos. Ja w tym samym czasie zaczęłam smażyć kurczaka. Podgrzałam jeszcze tortillę i wrzuciłam na nią wiórki sera cheddar , po czym kurczaka i resztę warzyw i zwinęłam ją w rulonik. To samo uczyniłam jeszcze dziewięć razy, ponieważ tylko Ethan i Thomas chcieli po dwie.
Wyszło mi naprawdę smaczne.
Gdy zjedliśmy reszta poszła się ubrać, a ja i Aurora czekaliśmy na nich. Po pół godzinie wyszliśmy z mieszkania i skierowaliśmy się do centrum. Pokazałam im wszystko co było najważniejsze, a kiedy zmęczenie brało nad nami górę usiedliśmy w jednej z moich ulubionych restauracji.
-Do kiedy zostajecie? - Zapytała Lily.
-Myślimy, że posiedzimy wam na głowie jeszcze z trzy dni. - Powiedziała Vic.
-Tak mało? Zostańcie na tydzień. - Błagała Mary.
-Nie wiem czy z nami wytrzymacie. - Powiedział Thomas.
-Wytrzymamy co nie Blanc? - Lily szturchnęła mnie ramieniem, a ja się lekko uśmiechnęłam.
-Znają twoje prawdziwe imię? - Zapytała zdziwiona Victoria.
-Tak, jako jedyne. No i jeszcze Jake.
-Kim jest Jake? - Zapytał zaciekawiony Ethan.
-Mój przyjaciel. - Powiedziałam.
-Mhm... Nie ważne. Zapomniałem zapytać - zaczął Thomas - skąd umiecie włoski. - Dziewczyny się lekko zaśmiały.
-Znamy się od urodzenia. Mieszkaliśmy przez parę lat w Mediolanie więc jakoś umiemy włoski, a gdy Susan się wprowadziła do nas przypomniałyśmy sobie co nieco. Prawda Mary?
-Tak jest, a czy kol wiek porozumiewamy się czasami w angielskim języku jak i włoskim.
-Ciekawie. Cieszy mnie ten fakt, bo nie umiem wybitnie angielskiego - zaśmiał się gitarzysta.
Spędziliśmy miło czas. Porozmawialiśmy o moim awansie, a wszyscy mi zaczęli gratulować, a Vic zaczęła skakać z radości. Jednak ja nie byłam aż tak bardzo ucieszona tym faktem, bo wiedziałam, że w Rzymie jest większe prawdopodobieństwo, że spotkań Damiano. Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu ukazał się numer Antonio. Z uśmiechem na ustach odebrałam od niego i po chwili już usłyszałam jego głos.
-Hej Blanc. Możesz gadać?
-Siedzę z Vic i resztą, ale mów jeśli to coś ważnego.
-Mam niespodziankę dla Ciebie. Wyjdź z miejsca w którym jesteś i skieruj się na lewo. - Powiedział, a ja już zaczęłam rozmyślać co on wymyślił tym razem.
-Przepraszam was na moment. - Zwróciłam się do grupki moich znajomych. Weszłam w sumie na zaplecze lokalu.
-Jesteś?
-Tak, ale nie rozumiem o co Ci chodzi. - Powiedział rozśmieszona, a po chwili usłyszałam tylko, że połączenie się zakończyło. - Antonio? Cholera! - Krzyknęłam, a po chwili zobaczyłam postać.
-Nie wściekaj się tak. - Usłyszałam miły i znajomy mi głos.
-Nie... - Zaczęłam lekko zdenerwowana, a po chwili z cienia wyłonił się on. Ten, którego zostawiłam w Rzymie i wyjechałam bez słowa. Ten, któremu jestem cały czas wierna i go kocham. Ten sam Damiano, który nauczył mnie co to miłość...
-Hej Blanc. - Podszedł do mnie, a ja rzuciłam mu się na szyję. Poczułam jak obejmuje mnie w pasie i przyciąga mocniej do siebie. - Tęskniłem. - Wyszeptał prosto do mojego ucha, a mnie przeszły ciarki. Popatrzyłam w jego oczy.
-Przeprasza, tak cholernie Cię przepraszam. - Powiedziałam zapłakanym głosem. - Wyjechałam bez słowa, mogłam Cię ostrzec, a ja jestem cholerną świnią. - Stwierdziłam i się rozpłakałam. Poczułam jak mnie obejmuje i całuje w czubek głowy. Znowu poczułam się bezpiecznie, że ktoś znowu mnie kocha.
-Nie jesteś świnią. Zabraniam Ci tak mówić o sobie. - Powiedział i popatrzył na mnie.
-Jak możesz mi patrzeć w oczy po tym co Ci zrobiłam? - Zapytałam z wielką nienawiścią do siebie.
-Bo Cię cholernie kocham i za Tobą tęsknie jak cholera. Myślę o tobie za każdym razem i śpię w twoim łóżku żeby tylko mieć Cię przy sobie. - Z jego oczu zaczęły wypływać łzy. - Nie zostawiaj mnie już więcej.
-Ale ja...
-Nie możesz, bo masz innego? - Zapytał załamany, a ja chwyciłam wtedy jego policzki w swoje ręce.
-Nie mam. Tęsknie za tobą tak samo. Każdej nocy myślę o Tobie i tak jak Ci obiecałam jestem CI wierna. Kocham Cię całą sobą i nigdy więcej nie opuszczę. - Powiedziałam i pocałowałam jego usta,o których marzę już od czterech jebanych lat....
CZYTASZ
La Paura
Fanfiction-Teraz chciałbym zadedykować tą piosenkę osobie, która stoi tam - Damiano wskazał na mnie, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Wstrzymałam na chwilę oddech i oglądałam co stanie się dalej. - zaprojektowała te cudne kostiumy, w których teraz jesteśmy...