Obie, Ginevra i Hanji, korzystając z chwili spokoju i tego, było lato, a co za tym idzie, wirus łagodniej atakował, poinformowały Erwina o sukcesie drugiej fazy eksperymentu. Przedstawiły mu wyniki, wyjaśniając kolejne procedury. Hanji z początku wahała się mówić, że te wyniki są rezultatem jej wzoru podawania wirusa.
Okularnica trajkotała, machając rękami i nie zwracając uwagi na swoje otoczenie.
Ginevra zerknęła na Erwina. Ten wyczuł jej wzrok, też na nią spojrzał i uśmiechnął się lekko. Żadne z nich nie skomentowało tego, co się stało poprzedniego ranka – jak ta wpadła do jego gabinetu, praktycznie półnaga i go przytuliła. Savatier przeprosiła go za swoje opryskliwe zachowanie. Po tym wybuchu emocji zdała też sobie sprawę z tego, co zrobiła i w co jest ubrana. Poczuła, jak jej ciało płonie, a potem, nieudolnie się zasłaniając, wybiegła z pomieszczenia i uciekła z powrotem do swojej sypialni, dysząc ciężko.
― Hanji, Ginevra, wiem, że obarczam was w tym momencie ogromną presją, w końcu chodzi o życie mieszkańców, ale czy jesteście w stanie jeszcze dziś rozpocząć trzeci etap eksperymentu? – zapytał, chowając dokumenty do teczki dotyczącej Krwawej Grypy.
― Jeśli Eren jest gotowy, to jak najbardziej – odpowiedziała złotooka.
― Jest gotowy, Ginnie – Hanji zwróciła się do niższej koleżanki. – Ciągle się pyta, kiedy zaczniemy na nim testy. Podoba mi się ten jego entuzjazm.
― W takim razie zacznijcie przygotowania – Zarządził Smith, siadając za biurkiem, aby pisać kolejny raport dla dowództwa.
Zoe zasalutowała, Ginevra kiwnęła głową i obie skierowały się do wyjścia z gabinetu blondyna. Brązowooka położyła dłoń na klamce z zamiarem jej naciśnięcia i wyjścia na korytarz.
― Ginevra, zaczekaj. Jesteś mi jeszcze na chwilę potrzebna – Przypomniało mu się. Nie uniósł głowy, na spokojnie pisał dokument.
Savatier i Hanji wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
― A ja, generale? – spytała wyższa.
― Ty masz zadanie.
Zoe zacisnęła usta w wąską kreskę, znów spojrzała na Ginevrę, a potem wyszła, zamykając za sobą drzwi. Domyśliła się, że chodziło o coś, czego nie powinna podsłuchiwać. Nie tym razem, choć ją to bardzo kusiło. Stała przez parę sekund, a potem poszła poszukać Erena Jaegera.
Ginevra z kieszeni obszernego fartucha wyjęła mały słoiczek z tabletkami. Odkręciła go, wyjęła jedną, a potem zaczęła ją ssać.
― Musimy porozmawiać o... Co to jest? – Wskazał głową na słoiczek, który ta schowała.
― Witaminy, nic groźnego – Machnęła ręką. – Lepiej mi powiedz, dlaczego mnie tu zatrzymałeś. Czyżby chodziło o...
― Nie chodzi o wczoraj. Nie będę wnikać, skąd ten twój wybuch emocji. To nie moja sprawa, nie będę się wtrącał. A jak będziesz chciała, to sama mi to powiesz. Lub nie.
― To o co chodzi? Jeśli masz jakieś pytania dotyczące wirusa i eksperymentów, pytaj.
― Wspominałem kiedyś, że jeśli dowiemy się czegoś więcej, będzie konieczność udania się za mury w celu odnalezienia potencjalnych śladów wirusa, prawda?
Usiadła na krześle i założyła nogę na nogę. Sukienka, w którą była ubrana, rozlała się na siedzisku. Erwin miał doskonały widok na jej smukłe, blade kolano. Przełknął ślinę.
― Prawda. Kiedy wyjeżdżacie?
― My wyjeżdżamy. Ja i ty. Dziś, tuż po zachodzie słońca. Musimy objechać tereny wokół muru Rose. Na początku zaczniemy od okolic Trostu. Zabierzemy podstawowy prowiant, oczywiście sprzęt do manewrów i broń. Najlepiej łuki. Nie robią hałasu jak strzelby. O żywność w terenie sami będziemy musieli się zatroszczyć. O ile ci to nie przeszkadza. Jesteś ze stolicy. Przygotuj się też na to, że będziemy musieli nocować pod gołym niebem w namiotach. Nie będzie miejsca na luksusy Mitras.

CZYTASZ
Zapach nieba || AoT Fanfiction || Erwin X OC
FanfictionSytuacja w dzielnicy Trost za murem Rose uspokoiła się. Eren zablokował dziurę w bramie dzięki nowo odkrytym mocom. Mieszkańcy odetchnęli z ulgą, czując, że najgorsze minęło. Jednak była to cisza przed burzą. Wkrótce po wybiciu pozostałych tytanów...