Z powozu wyjrzała ukradkiem dopiero jakąś godzinę później. Uchyliła delikatnie rąbek materiału, którym pokryty był stelaż wozu i wyjrzała.
Nigdzie nie było widać ani jednego muru, ani drugiego, co oznaczało, że albo musieli być w połowie drogi od muru Rose, albo w połowie drogi do muru Maria.
Oparła się plecami o ścianę wozu. Zza kombinezonu wyjęła naszyjnik w kształcie słupka. Uniosła go na wysokość oczu. Zmarszczyła brwi. Pomacała się po boku. Nie zgubiła tego. Musiała mu to dać. Wtedy najpewniej zrozumie. Znienawidzi pewnie też. Ale może zrozumie.
Przyłożyła dłoń do brzucha. Nie wiedziała, co będzie za te pół roku z hakiem. Na jakiej stopie oboje będą z Erwinem. Kochała go. Kochała go bardzo, ale po tym, jak zabiła karla Jablonskiego, przestał jej ufać.
Przeniosła się znowu pod plandekę. Zamknęła oczy i zapadła w krótką, urywaną drzemkę.
♦♦♦
Na miejsce dotarli jakiś czas później. Zatrzymanie wozu wyrwało Ginevrę ze snu. Szybko się z niego wydostała i przemknęła wprost pod ścianę muru, gdzie nie było jej widać. W oddali widać było kilku Tytanów.
Przemknęła do zniszczonej Shiganshiny, zakradając się pod inny wóz. Chwyciła z całej siły jego podwozie. Kątem oka na prawo od siebie dostrzegła znajomą, siwą klacz, strzemiona oraz brązowe buty z wysokimi cholewami o dużym rozmiarze.
Erwin...
Usłyszała jego głos.
― Zajmijcie miejsca na prawo, musimy się przegrupować. Drugi wóz na lewo. Obstawcie zewnętrzny mur. – Mężczyzna zatrzymał konia, zeskoczył z niego, a potem wziął za uzdy i odprowadził na bok. – Z pewnością tu są. Jest za cicho. Za spokojnie. Możliwe, że nas obserwują. Nie działajmy pochopnie, najpierw się upewnijmy.
Ramiona jej zadrżały. Zacisnęła szczękę, starając się, aby nie spaść na ziemię. Na szczęście po chwili znalazła się znów w cieniu. Tam puściła podwozie, odturlała się, a potem wstała i wskoczyła przez wybite okno zaniedbanego budynku, z dachu którego zaczęło coś wyrastać, możliwe, że drzewo. Tam usiadła na podłodze i zaczęła masować sobie ramiona, wciąż obserwując, co się dzieje na zewnątrz. Zdjęła maskę ptaka, otarła pot z czoła, włosy częściowo związała znalezionym sznurkiem w węzeł. Resztę założyła za uszy.
― Cholera, nie powinnam tego robić... - szepnęła. – Nie, że wyszłam z wprawy, ale przez wzgląd na dziecko...
Widziała, jak rozstawiają zaopatrzenie i budują prowizoryczne centrum dowodzenia. Wychyliła się nieco, znów dostrzegając Erwina. Ten chyba coś zauważył, bo odwrócił się w jej stronę. Szybko się schowała za ścianą. Mało brakowało, a by ją dostrzegł. Nie widziała jednak tego, jak ten marszczy brwi.
Słyszała kroki Zwiadowców, którzy przeczesywali okolicę. Mimo tego, że Shiganshina upadła pięć lat wcześniej, nie było żadnego Tytana.
Kolosalny i Pancernik na pewno coś knują. Możliwe, że jest tu też ta parszywa małpa...
Wtedy usłyszała huk i zobaczyła oślepiający, żółty błysk. Nie był to na szczęście wróg, ale Eren Jaeger. W międzyczasie pozostałe oddziały skierowały się w stronę zewnętrznej bramy, którą przekroczyli, aż w końcu zatrzymali się przy zabudowaniach poza murem.
Wtedy też Ginevra poczuła przejmujący nią strach.
― Piwnica! Gdzie tu jest cholerna piwnica! – Zerwała się na nogi, szukając pomieszczenia. W końcu znalazła właz. Był jednak szczelnie zamknięty. – Kurwa mać!
CZYTASZ
Zapach nieba || AoT Fanfiction || Erwin X OC
FanfictionSytuacja w dzielnicy Trost za murem Rose uspokoiła się. Eren zablokował dziurę w bramie dzięki nowo odkrytym mocom. Mieszkańcy odetchnęli z ulgą, czując, że najgorsze minęło. Jednak była to cisza przed burzą. Wkrótce po wybiciu pozostałych tytanów...