Pisał raport, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Za trzy dni mieli wyruszyć do Shiganshiny. Nie powiedział Ginevrze o tym, że sam zamierza brać udział w tej wyprawie. Nie chciał jej okłamywać, czuł się podle z tego powodu, a z drugiej strony nie mógł zmarnować tej szansy. Dowiedzenia się, co się kryje w piwnicy zniszczonego domu Jaegerów.
Było ciemno, a kobieta jeszcze nie wróciła ze szpitala. Przez ten czas wydobrzała, ale i tak się o nią martwił. Zapewniła go, że w końcu poszła się zbadać. Tym bardziej, że te dziwne objawy nadal ją męczyły. Wciąż potrafiła się zerwać nad ranem z łóżka i popędzić do łazienki, gdzie wymiotowała. Erwin za każdym razem wstawał i odgarniał jej włosy.
Dziś też tak było, ale gorzej niż do tej pory. Przesiedziała w łazience z dobre pół godziny. Po wszystkim pomógł dojść jej do łóżka, każąc odpoczywać, po czym upewniając się, że wszystko w porządku, zajął się pracą.
― Proszę!
Do środka weszła, a raczej wskoczyła, Hanji. Uśmiechała się szeroko, by po chwili zamknąć drzwi i zacząć dosłownie tańczyć po pomieszczeniu.
― Hanji... Możesz mi wyjaśnić, dlaczego odprawiasz takie dziwne figury w moim gabinecie? I to w dodatku, gdy pracuję? – zapytał, odkładając pióro i kartkę na bok. Oparł brodę na dłoni.
― Jestem z ciebie dumna, człowieku! – wrzasnęła, podskakując kilkoma susami do biurka. Jej dłonie huknęły o blat, brązowe, wielkie oczy skryte za goglami błyszczały podnieceniem i radością.
Uśmiechnął się lekko, prawie niezauważalnie.
― Dziękuję, miło mi to słyszeć, że choć ktoś jest dumny z moich działań. Tym bardziej takich, ale wciąż nie rozumiem, o co ci chodzi. – Naprawdę nie rozumiał.
Miała cholerną ochotę mu to powiedzieć. To, czego dowiedziała się przed godziną. Ale nie mogła. Obiecała, że tym razem nic nie palnie.
― To już nie można być dumnym ze swojego przełożonego? – odpowiedziała pytaniem.
― Oczywiście, że można. Ale nigdy tego nie robiłaś. Skąd ta zmiana? – Wciąż nie mógł się nadziwić temu, jak Hanji jest podekscytowana. Bardziej niż zwykle. Wątpił, że chodziło tylko o zwykły szacunek do niego. Znów zaczęła chodzić po pomieszczeniu, mamrocząc do siebie na tyle cicho, by jej nie usłyszał.
Naprawdę nie powinna mu o tym mówić. To nie ona powinna to powiedzieć.
― Bo b... Bez powodu. Bo mam taki kaprys. Ot co – Zerknęła na niego, zakładając ręce na piersiach. – Masz z tym jakiś problem?
Znów się uśmiechnął, tym razem nieco szerzej.
― Nie, po prostu zachowujesz się nieco śmiesznie. Nawet jak na ciebie. Aż tak się cieszysz z tej wyprawy?
― Żebyś wiedział. No ale dobrze, nie będę ci przeszkadzać, ta... Erwin. – Szybko się poprawiła, licząc na to, że ten nie zauważy tego, jak o mało się nie przejęzyczyła. Na szczęście nie zauważył albo udawał. – Przyślę do ciebie Ginnie. Już za długo dłubiemy w tym wszystkim. To cud, że coś się zachowało z tego pożaru. I cud, że szpital udostępnił nam część piwnicy, w której urządziłyśmy nowe laboratorium. Twoja kobieta ma jednak wtyki i gadane.
― Idź już – Próbował się nie śmiać, widząc, jak ta podskakuje, a potem wychodzi i zamyka drzwi, aby po chwili wrzasnąć na cały korytarz. – Co za dziwny człowiek z tej naszej Hanji. Ale co się dziwić. Cały ten oddział jest pełen dziwaków. Łącznie ze mną.
Wziął niedokończony raport, przestając myśleć o niekontrolowanym wybuchu radości Hanji. Na nowo zaczął pisać.
♦♦♦

CZYTASZ
Zapach nieba || AoT Fanfiction || Erwin X OC
FanfictionSytuacja w dzielnicy Trost za murem Rose uspokoiła się. Eren zablokował dziurę w bramie dzięki nowo odkrytym mocom. Mieszkańcy odetchnęli z ulgą, czując, że najgorsze minęło. Jednak była to cisza przed burzą. Wkrótce po wybiciu pozostałych tytanów...