Rozdział zawiera sceny erotyczne, czytasz na własną odpowiedzialność, jeśli nie jesteś pełnoletni!
•·················•·················•
Ginevra, Erwin i Marie usiedli przy kuchennym stole. Dziewczynka nadal tuliła się do kobiety, a szatynka głaskała ją po plecach. Dahlia uśmiechała się co róż do matki, szczerząc ząbki. Musieli porozmawiać.
Savatier przyjrzała się Marie. Wcześniej nie przepadała za kobietą. Wydawała jej się fałszywa i wulgarna, ale z biegiem czasu spostrzegła, że jest naprawdę dobrą matką. Zresztą Erwin nie powierzyłby córki komuś, komu nie ufał. Nie był nieodpowiedzialny. W przeszłości bywały także chwile, gdy była zazdrosna o Marie Dok. Obawiała się, że dawne uczucie zielonookiej kobiety do Erwina odżyje, a on znajdzie ciepło przy jej boku po rozwodzie kobiety. Nic takiego się nie stało, co Ginevra odnotowała z niemałą ulgą. Mimo to zapytała, widząc kątem oka, jak córeczka opiera głowę na jej ramieniu i zaczyna zasypiać. Wciąż było bardzo wcześnie, dochodziła szósta rano.
― Marie... Przepraszam za to, co zaraz powiem, ale... byłam kiedyś o ciebie zazdrosna.
Spojrzała na byłą żonę Nile'a. Marie oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
― Ty? O mnie? Jak taka kobieta jak ty może być zazdrosna o kogoś takiego jak... - Dostrzegając spojrzenie młodszej kobiety, kiwnęła głową. – Rozumiem. Chodzi ci o to, co było kiedyś między mną a Erwinem. Ginnie, nie masz się o co bać, to co nas łączyło, było ponad dwadzieścia lat temu. Po dołączeniu tego wariata do Zwiadowców, dostrzegłam uczucie Nile'a do mnie, choć wcześniej Dok wydawał mi się niedojrzały i nachalny. Dopiero potem zrozumiałam, że kochał mnie prawdziwie. Jakiś czas później wzięliśmy ślub. Ale ja też muszę być z tobą szczera. Trzy lata temu miałam moment, gdy pomyślałam sobie, że co by było gdyby. Gdybym była w stanie sprawić, by Erwin przemyślał dołączenie do Zwiadowców, by został ze mną. Ale zorientowałam się, że by tego nie zrobił nawet wtedy, gdybym stanęła na głowie.
Przyjrzała się im, próbując dostrzec, czy łączy ich coś więcej poza przyjaźnią. Odetchnęła w duchu z ulgą, stwierdzając, że nie. Erwin patrzył na nią z takim samym uczuciem, jak wtedy, gdy jej się oświadczył.
― Dotarło do mnie i zrozumiałam, że nie powinnam się wtedy tak na niego wkurzać, gdy ze mną zerwał. Było to głupie z mojej strony. Dopiero niedawno, mając prawie czterdzieści lat, stwierdziłam, że nigdy nie byłam dla niego właściwą osobą. Z którą mógłby być szczęśliwy. Która by go rozumiała w takim stopniu, w jakim ty go rozumiesz. Ja w przeciwieństwie do was mam prosty umysł jak budowa cepa. Podobnie Nile. Nie jestem analitykiem, wiele spraw i motywów jest dla mnie zbyt niezrozumiałych. Erwin by się przy mnie dusił. Ale przy tobie, Ginnie... Nie wiem, jak ci to powiedzieć. Znam go o wiele dłużej od ciebie, jestem przyzwyczajona do jego powagi i dziwactw, ale przy tobie... Jakby się budził do życia. Może tego nie widzisz, ale ja tak. Nigdy taki nie był. Jeszcze pięć lat temu w życiu bym nie pomyślała, że ten facet będzie w stanie zaryzykować wszystko tylko po to, by udać się na terytorium wroga, mając przeświadczenie, że może stamtąd nie wrócić i cię uratować. Pięć lat temu nawet by mu nie przyszło do głowy, by coś takiego zrobić. Nigdy nie widziałam, by zależało mu na czymś tak bardzo jak na małej i na tobie. Taka miłość zdarza się raz na pokolenie. Zazdroszczę wam tego.
Poczuła na sobie wzrok Erwina. Mężczyzna wziął ją za rękę. Ginevra uśmiechnęła się do niego. To prawda, nie znała go tak długo jak Marie, ale sama zauważyła, że się zmienił. Z pewnością był mniej ponury, częściej się uśmiechał. W jego oczach był inny błysk. Miała wrażenie, jakby świecił.

CZYTASZ
Zapach nieba || AoT Fanfiction || Erwin X OC
FanfictionSytuacja w dzielnicy Trost za murem Rose uspokoiła się. Eren zablokował dziurę w bramie dzięki nowo odkrytym mocom. Mieszkańcy odetchnęli z ulgą, czując, że najgorsze minęło. Jednak była to cisza przed burzą. Wkrótce po wybiciu pozostałych tytanów...