Myślał, że w środku nocy ulice będą zupełnie puste, lecz tak nie było. Nie były to jakieś wielkie tłumy, jednak co jakiś czas mijali ich ludzie, którzy najwyraźniej nie potrzebowali snu.
Spokojnym krokiem szli chodnikiem, w nieznaną mu stronę. Pogoda nie była aż tak zła, jednak zimne nocne powietrze co jakiś czas rozwiewało im włosy. Loki przez chwile zastanawiał się, dlaczego ani razu nie marudziła na chłodną pogodę. Miała na sobie tylko cienką luźną koszulkę i przetarte dżinsy, spodziewał się, że będzie narzekać, lecz nie odezwała się ani słowem. On sam nie miał problemu z niską temperaturą, ale to było związane z jego pochodzeniem.
W końcu nie mógł powstrzymać swojej ciekawości i zerknął w jej stronę, wkładając dłonie do kieszeni swoich dresów.
- Dlaczego nie chciał cię ze mną wypuścić? Rozumiem, że mi nie ufają, ale to była lekka przesada.
- Ja ci ufam - stwierdziła z uśmiechem. - Nie musisz się martwić, tu nie chodziło o ciebie. Po prostu nie lubią wypuszczać mnie z wieży.
- Brzmi jakbyś była więźniem - powiedział ostrożnie. Czyżby nie był jedyną osobą, którą pilnowali ziemscy bohaterowie? Niska kobieta nie była ani umięśniona, ani nie wyglądała na wyszkoloną agentkę, jak Romanoff. Czym mogła zagrażać ta wiecznie uśmiechnięta osoba?
Wiedział jednak, że pozory czasem mylą i nawet przy niej powinien mieć się na baczności.
- Oh, nie, nie... Nie jestem kryminalistką - roześmiała się. - Na początku myślałam, że Tony jest nadopiekuńczy, ale po czasie udzieliło się to wszystkim w wieży. Po prostu się martwią.
Loki widocznie skrzywił się na słowo, którego użyła przez co nie zwrócił zbytnio uwagi na resztę jej wypowiedzi. On był kryminalistą, był tym złym, na którego trzeba było uważać.
- Przepraszam, jeśli cię uraziłam.
- Nie masz za co przepraszać - stwierdził natychmiast. Powoli zaczynał żałować, że zgodził się na to wyjście. Co go podkusiło, by wybrać się na spacer w środku nocy z kobietą, której prawie nie znał? Do reszty zgłupiał na tym Midgardzie.
- Czy uważasz się, za przestępcę?
- Wszyscy mnie za niego mają.
- Nie interesuje mnie zdanie innych, pytam ciebie.
Przez chwile nic nie odpowiedział, ale nawet nie miałby na to okazji, ponieważ w końcu dotarli do małego sklepiku, który znajdował się kilka bloków dalej od wieży. Miejsce było otwarte całą dobę i Mirella była częstą bywalczynią.
- To, co zawsze, Mark - odezwała się na powitanie, podchodząc do kasy. Siwy mężczyzna pokręcił głową z dezaprobatą, jednak położył na blacie dwie paczki jej ulubionych papierosów.
- Stark w końcu dowie się, że u mnie kupujesz i skopie mi tyłek - stwierdził, biorąc od niej pieniądze.
- Dzięki mnie dostaniesz sporą kwotę, powinieneś się cieszyć.
CZYTASZ
Tell Me Hσw - Lσƙi
FanfictionZostał zesłany na Ziemie, po tym, jak udowodniono, że sam był pod czyjąś kontrolą podczas ataku na New York. Miał odpokutować - naprawić swoje błędy. Cała ta sytuacja mu się nie podobała. Nie chodziło o pomoc midgarskim bohaterom, to mógł zrobić. Gd...