Wracali właśnie Quinjet'em z misji. To miała być niedawno odkryta baza Hydry, gdzieś w lasach Syberii. Organizacja powoli i po cichu wracała, a T.A.R.C.Z.A. chciała pozbyć się problemu, zanim przybierze na sile.
To miała być prosta sprawa; rozejrzeć się, zdobyć informację i zniewolić nielicznych agentów, którzy mieli być na miejscu. Słowo kluczowe: nieliczni.
Okazało się, że świeżo zbudowana baza, nie była zostawiona w rękach kilku osób. Gdy tylko wlecieli na ich teren, już na wstępie zaatakowało ich kilkanaście agentów. W środku było ich około dwustu, może trochę więcej. Po kilku godzinach w końcu wygrali. Niektórzy zostali zabici, inni zniewoleni, ale wszelkie informacje o przyszłości organizacji zostały wyczyszczone z komputerów. Nie zdobyli żadnych nowych informacji.
- Naprawdę dobrze się spisałeś.
Spojrzał w stronę głosu. Steve Rogers z uśmiechem poklepał go delikatnie po ramieniu. Czarnowłosy w odpowiedzi kiwnął głową i usiadł na swoim miejscu. Jak najdalej od reszty.
W głowie Lokiego od razu pojawiło się wspomnienie, jak obronił blondyna, który dopiero co go pochwalił.Wszyscy byli zajęci, każdy walczył co najmniej z kilkoma agentami naraz. Ludzi z wrogiej organizacji było więcej, niż przypuszczali, a przybywało ich jeszcze więcej. Nikt tego nie zauważył, oprócz boga kłamstw, ale na Kapitana Amerykę biegła kolejna grupa. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w dwie osoby trzymali ogromną broń, która nie wyglądała na ziemską. Miał wrażenie, że przypominała mu broń Chitauri, lecz trochę zmodyfikowaną.
Wręcz bohatersko udało mu się obronić Rogersa przed niewątpliwie nieprzyjemną raną, jaką pozostawiłaby ta broń.Tylko że Loki nie był bohaterem.
Przez całą drogę powrotną, a dłużyła się ona niemiłosiernie, nie zmrużył oka ani na chwile. Reszta drużyny zdołała znaleźć sobie jakieś wygodne miejsce i próbowali zregenerować siły, poprzez sen. Ostał się tylko on i Natasha, która siedziała w fotelu pilota. Barton zaproponował, by włączyli autopilota, lecz rudowłosa kobieta twierdziła, że nie była zmęczona.
Miał więc czas, by rozmyślać. Siedział samotnie, z dala od innych, wpatrzony w ścianę maszyny.
Kilka miesięcy temu atak na New York zrobił z niego złoczyńcę. Przez ostatnich kilka tygodni, mimo wyjaśnienia całej sytuacji, nadal był tak traktowany. Dzisiaj uratował jednego mężczyznę, który najpewniej wyzdrowiałby dużo szybciej niż normalny człowiek, i nagle był wychwalany przez resztę drużyny.
Czy naprawdę wystarczył jeden zły ruch, by stwierdzić, że ktoś jest złoczyńcą i jeden dobry, by uznać kogoś za bohatera?
Czy ludzie naprawdę widzieli tylko czerń i biel? Gdzie w tym wszystkim podziała się szarość, którą tak dobrze znał?
- Loki, podejdziesz tu na chwilę?
Nawet nie musiał się zastanawiać. Zrobiłby wszystko, żeby tylko zająć swój umysł czymś innym.
CZYTASZ
Tell Me Hσw - Lσƙi
FanficZostał zesłany na Ziemie, po tym, jak udowodniono, że sam był pod czyjąś kontrolą podczas ataku na New York. Miał odpokutować - naprawić swoje błędy. Cała ta sytuacja mu się nie podobała. Nie chodziło o pomoc midgarskim bohaterom, to mógł zrobić. Gd...