Po wielu pochmurnych i mroźnych dniach w końcu nastało słońce. Przez cały dzień na niebie nie było ani jednej chmury, a słońce grzało, jakby pomyliło końcówkę zimy z latem. Pogoda była piękna. Idealna.
To był dokładnie dwudziesty piąty dzień stycznia, godzina dwudziesta czterdzieści, a Loki był spóźniony.
Potrzebował chwili ciszy i spokoju, lecz stracił poczucie czasu wpatrując się w nienaruszoną taflę jeziorka w parku. Już nieraz siedział w tamtym miejscu na trawie z Mirellą. Po prostu stracił poczucie czasu.
Czas. Czas nie był dla niego ostatnio łaskawy.
Westchnął, przymykając na chwile oczy i uniósł głowę do góry. Uniósł powieki, wpatrując się w ciemne już niebo. Cholera. Był bardzo spóźniony.
Wstał w końcu z wilgotnej trawy i ruszył w odpowiednim kierunku.
Szybkim krokiem przemierzał alejki parku, a następnie ulice miasta, aby jak najszybciej pojawić się na miejscu. Mirella by mu nie wybaczyła, gdyby się nie zjawił w tak ważnym dniu.
Ostatni raz poprawił krawat, gdy w końcu stanął przed wejściem do świeżo otwartego budynku. Ominął gapiów, a następnie gości, którzy czekali na swoją kolej.
Oczywiście kręcili się tam też ludzie z aparatami, którzy nigdy nie odpuścili sobie żadnego wydarzenia organizowanego przez Starka. Jednak jak zawsze byli odciągani przez ochronę.Blask fleszy w pewnych momentach zaczynał go oślepiać, gdy w jego stronę były krzyczane pytania i prośby. Cholerni reporterzy nie umieli uszanować nawet takiego dnia.
Loki ich za to nienawidził.
Na wejściu, tuż po przekroczeniu progu budynku w oczy rzucała się rzeźba postawiona na piedestale. To była dokładnie ta sama wyrzeźbiona postać, którą wylicytował miliarder na jednej z gal dla Mirelli. Kilka metrów dalej była recepcja. Kobieta za blatem powitała go kiwnięciem głowy.
Nie odpowiedział jej, nie miał na to ochoty.
Po wejściu na sale od razu przylgnęła do niego postać. Kobieta z wymuszonym uśmiechem objęła jego ramie i wręczyła mu kieliszek szampana.
- Baliśmy się, że nie przyjdziesz - wyszeptała, po czym wypiła cały swój kieliszek naraz.
Kłamca nie odpowiedział. Nie chciał przypadkiem wyjawić, że przez jego głowę przemknął taki pomysł. Nie chciał, żeby wiedzieli, że przez kilka sekund myślał, że nie da rady tam przyjść.
Zmienił więc temat zauważając, jak wielkie zaciekawienie wśród ludzi wywołało jego przyjście.
- Dlaczego tak na mnie patrzą?
Nie zdziwił go ich wzrok, przywyknął już do gapiów. Zdziwiło go, w jaki sposób na niego patrzyli.
Nie czuł nienawiści i pogardy, jaką na co dzień rzucali w stronę kłamcy. Patrzyli na niego inaczej, jak na normalną osobę.
CZYTASZ
Tell Me Hσw - Lσƙi
FanfictionZostał zesłany na Ziemie, po tym, jak udowodniono, że sam był pod czyjąś kontrolą podczas ataku na New York. Miał odpokutować - naprawić swoje błędy. Cała ta sytuacja mu się nie podobała. Nie chodziło o pomoc midgarskim bohaterom, to mógł zrobić. Gd...