Rozdział VI

618 55 20
                                    

Gdyby mógł, zapadłby się teraz pod ziemię.

Nie, nie ze wstydu, wbrew obiegowej opinii nie był prawiczkiem.

Ale wiedział, że postąpił źle poddając się swoim impulsom. Wiedział, że było to egoistyczne, samolubne i okrutne wobec tej młodej kobiety.

Był głupcem.

Jedynie starym, samotnym głupcem z niezrealizowanymi marzeniami, których nawet nie był do końca świadom. Bo czy kiedyś miał czas i warunki, by marzyć?

Zaśmiał się gorzko. Zaśmiał się z samego siebie, ze swojej oczywistej niezdarności życiowej.

Wiedział, po co go tam zabiera: to było jasne od chwili, gdy mu to zaproponowała. Coś popchnęło go, by przyjść do niej w Hogsmeade, by odnaleźć ja i zacząć tę żenująco idiotyczna rozmowę. Rozmowę, która o mały włos nie skończyła się kolejnym pocałunkiem... A potem jeszcze to.

Bogowie... Przyszła po niego w tej cholernej, granatowej szacie, długiej, skromnej, a jednak jej opływowy kształt sprawił, że Severus Snape pokonywał drogę dzielącą ich od jego komnat do wskazanej przez Granger wnęki w ekspresowym tempie.

Byle być przed dziewczyną i nie przyglądać się jej kształtom.

Normalnie zapewne by go to nie ruszyło, ale kiedy już poznał smak jej ust i zdał sobie sprawę, że fascynuje go krzywizna jej pleców...

Nie chciał myśleć, nie chciał tego rozpamiętywać, a jednak aż nazbyt jasnym było, dokąd to wszystko zmierza. I coraz mniej mu się to podobało.

Gdyby był młodszy, gdyby miał mniej rozumu i instynktu samozachowawczego, zapewne skończyliby tak, jak według kłamliwych opowieści Hermiony kończyli uczniowie za tą przeklętą zasłoną.

I, co najgorsze, to wspomnienie, sama myśl o takiej możliwości, sprawiało, że chciał więcej.

Oblizał wargi, jakby chciał znaleźć na nich resztki śladów, które zostawiła.

Pamiętał dotyk jej warg na szyi, jej ciepły oddech na uchu, które gryzła, gdy zacisnął swoje zęby na skórze nad jej obojczykiem. Ale ponad wszystko w głowie tkwił mu obraz jej poważnej, zdecydowanej twarzy. Zaklął pod nosem,wstał i poszedł napić się wody.

Wiele lat temu obiecał sobie, że nigdy więcej nie popełni tego samego błędu i nie zakocha się ponownie.

Ale czym właściwie było to, co obecnie czuł? Fascynacją? Wstępem do miłości?

Wojna dobiegła końca, był czysty, wolny... A jednak nadal nie stać go było na luksus życia.

Czy sytuacja z Lily dostatecznie nie nauczyła go pokory? Czy nie powinien dać sobie spokoju?

Severusie, błagam... Tylko nie mów nikomu... Nie mów Jamesowi...

James nie jest głupi, domyśli się sam.

Ja... Proszę, po prostu daj mi czas, daj mi trochę czasu, żebym to jakoś ułożyła... To...

Nie powinno się było zdarzyć, wiem. Idź już, Lily.

A potem jeszcze jeden błąd, najgorszy błąd jego życia, który zakończył wszystko, co kochał, co było dla niego ważne...

Prawie wszystko.

Został tylko on. Mały chłopiec. Spadkobierca przedziwnego losu, który dali mu rodzice. Zastanawiał się, czy Harry Potter kiedykolwiek wiedział, kiedykolwiek się domyślał i jak Lily potrafiła z tym żyć.

Rozległo się pukanie do jego drzwi.

Drgnął, zerknął na zegarek. Było wpół do trzeciej nad ranem.

DZIEDZICTWO FENIKSA cz. 2: Rozwiązanie  (Sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz