Rozdział XVIII

636 58 16
                                    

Było mnóstwo zamieszania. Naprawdę Hermiona nie spodziewała się, że przeprowadzka na tak małą odległość i to w magicznym świecie, może przysporzyć tylu drobnych, trudnych do rozwiązania problemów.

Najpierw okazało się, że jej ukochany fotel nie chce się zmniejszyć. Zwykły mebel kupiony w mugolskim sklepie, ale, jak orzekł poproszony o ekspertyzę Flitwick, okazał się czarooporny. Niezmniejszony nie chciał zaś przejść przez drzwi.

Jakby tego było mało, okazało się, że na miejscu kominki nie działają poprawnie, a Ministerstwo ma problem z podłączeniem ich do sieci Fiuu.

‒ To jest jakaś parodia ‒ prychała Hermiona, podczas gdy Snape przyglądał się jej rozbawiony.

‒ Mówiłem ci, że to nie jest dobry pomysł. ‒ Powtarzał nieustannie, doprowadzając ja tym do furii. ‒ Równie dobrze mogliśmy zamieszkać u nie lub u ciebie!

Ale ona patrzyła na niego tylko, sypiąc iskry z oczu.

Poddał się. To był jej plan, jej cholerny plan, jej pomysł na ich „długie i szczęśliwe życie", które przynajmniej w jednym z tych wymiarów nie miało osiągnąć upragnionych przez Gryfonkę wyników.

Znów ostatnio siedziała z nosem w książkach, a gdy przychodził do niej i mówił, że traci czas, burczała na niego i opędzała się tak długo, aż dawał za wygraną i szedł spać sam, by rano znaleźć ja drzemiącą z ramionami pod głową, na blacie biurka.

Teraz to biurko ustawiane było w pomieszczeniu przeznaczonym na ich wspólny gabinet, jednym z sześciu pokoi, co wydawało się Snape'owi już zupełnie absurdalne.

‒ Po co ci sześć cholernych pokoi? ‒ sarkał.

‒ Ty potrzebujesz miejsca do pracy ‒ wyliczała, ‒ ja potrzebuję miejsca do pracy, nasza sypialnia... to już trzy. Do tego salon...

‒ A po co w takim razie dwie kolejne sypialnie? ‒ żachnął się Mistrz Eliksirów.

‒ Żebyś miał gdzie trzymać swoje przerośnięte ego ‒ warknęła, wychodząc do pracy.

‒ To nadal o jedną za dużo! ‒ zawołał za nią jeszcze, gdy zamykała drzwi.

Zaklął pod nosem. On również musiał się szykować. Szkoda tylko, że kompletnie nie wiedział, gdzie są jego szaty.

Dotąd przeprowadzał się tylko jeden raz w swoim życiu i nie była to spektakularna przeprowadzka: gdy jechał na pierwszy rok nauki w Hogwarcie, zabrał ze sobą walizkę swoich ubrań oraz rzeczy ze spisu obowiązkowego, szkolnego wyposażenia.

I tak już zostało. Zasiedlił zamczysko swoją ponurą osobą, zagnieździł się i zadomowił. I nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek będzie musiał coś w tym względzie zmieniać.

A jednak.

Trochę było mu żal: jego komnat, w których mieszkał przez ostatnie dwadzieścia lat, tego, że wszystko: laboratorium, pracownia ‒ miejsce jego pracy odkąd został hogwarckim Mistrzem Eliksirów ‒ były właściwie na wyciągnięcie jego ręki. Lubił mieć wszystko dopilnowane i zapięte na ostatni guzik (ta ostatnia cecha była wyjątkowo znamienna, przejawiając się nawet w doborze codziennego ubioru), a teraz wiele rzeczy miało ulec radykalnym zmianom.

Severus nie lubił zmian. Cały zżymał się na wieść, że jakiekolwiek zmiany maja dotyczyć jego zatwardziałej osoby. To nie tak miało być.

A jednak było zupełnie inaczej.

Z zaskoczeniem stwierdził, że po części odczuwa dziwną, niespodziewaną ulgę: jakby zrzucał z siebie nagromadzony przez lata ciężar, ciężar, o którego istnieniu wiedział, ale ten wgryzł się tak głęboko w jego duszę, że Snape nie miał pojęcia, że można go jeszcze usunąć.

DZIEDZICTWO FENIKSA cz. 2: Rozwiązanie  (Sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz