Rozdział XI

625 55 19
                                    

Zegar wybił piątą po południu, gdy Minerwa McGonagall jak burza wpadła do Wielkiej Sali.

‒ Wszystko już gotowe? ‒ zapytała, omiatając wzrokiem komnatę. ‒ Pociąg będzie na stacji za godzinę.

‒ Wszystko dopięte na ostatni guzik, Minerwo ‒ uśmiechnął się Flitwick.

‒ Wspaniale, Filiusie. Ktoś ma jakieś pytania, wątpliwości?

Wszyscy milczeli, tylko Snape odchrząknął znacząco. Hermiona z trudem powstrzymała chichot, wiedząc o co chodzi mężczyźnie. Odkąd złożył funkcję dyrektora na ręce Minerwy, a sam przyjął rolę jej zastępcy, co rok powtarzała się ta sama szopka. Na samym początku brała to na poważnie, ale potem uświadomiła sobie, że Snape nie ma żadnego interesu w domaganiu się tych obowiązków, poza... Poza rozrywką, wynikającą ze sprzeczek z Minerwą.

‒ Ani mi się waż, Severusie ‒ ucięła ostro McGonagall, zanim jeszcze Snape zdążył otworzyć usta.

‒ Nie pozwalasz mi wykonywać moich obowiązków, kobieto. To nie jest w dobrym tonie.

‒ Czy uważasz, że przestraszenie pierwszorocznych na śmierć jest w lepszym? ‒ rzuciła ironicznie.

Hermiona podchwyciła rozbawiony wzrok Neville'a Longbottoma. Pomachała mu w odpowiedzi.

Kilka minut później, gdy dyrektorka znowu zniknęła z sali, Chłopak podszedł do niej i trącił ją łokciem pod żebro. Stała obok Severusa, ale nie rozmawiali, ograniczając jakikolwiek kontakt do absolutnego minimum. I tak już wieść o jego wymówkach w skrzydle szpitalnym rozeszła się po nauczycielskim gronie i teraz Hermiona miała wrażenie, że ich zachowanie stało się tematem numer jeden pośród kolegów i koleżanek po fachu. Więc, gdy przyjaciel zagaił niewinnie:

‒ Jak twoje wakacje, Hermiono? ‒ Ona żachnęła się poirytowana:

‒ Neville, na miłość boską, czy mógłbyś chociaż ty dać już spokój?

‒ Ale z czym? ‒ Popatrzył na nią zdziwiony.

‒ Z tym całym... ‒ westchnęła. ‒ Ty o niczym nie wiesz, prawda?

‒ Ale o czym? ‒ Neville patrzył na nią zszokowany.

‒ Brawo, Granger ‒ mruknął Snape. ‒ Naprawdę gratuluję.

Longbottom posłał Mistrzowi Eliksirów krótkie, zdumione spojrzenie.

Odeszli nieco na bok.

‒ O co mu chodzi? ‒ wyszeptał chociaż z tej odległości mężczyzna i tak nie mógłby nic dosłyszeć. Hermiona kątem oka dostrzegła, że Snape uśmiecha się kwaśno.

‒ Cóż... ‒ zmieszała się. ‒ Skoro jeszcze o niczym nie wiesz, bardzo kusi mnie, żeby pozostało tak najdłużej, jak to możliwe, ale... hmmm pewnie i tak w końcu ktoś ci wypapla, więc chyba wolę przekazać ci własną wersję wydarzeń, zanim usłyszysz jakiś wytwór fantazji hogwarckich plotkar.

Neville zachichotał.

‒ Czyżbyś miała romans ze Snapem?

Pytanie było czysto żartobliwe i dotyczyło plotek nie zaś samej prawdy i tu Hermiona znów zdradziła znacznie więcej niż chciała, robiąc tak przerażoną minę, że Neville odruchowo obejrzał się za siebie.

‒ Hermiono, na Merlina, nie strasz mnie tak, myślałem, że on za mną stoi... czekaj, czemu zrobiłaś takie oczy?

‒ Zapomnij.

‒ Hermiono? ‒ Neville szczerzył się niemiłosiernie szeroko.

‒ Nic nie mówiłam. Nie było rozmowy.

DZIEDZICTWO FENIKSA cz. 2: Rozwiązanie  (Sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz