Jeśli na wiosnę Hermiona sądziła, że jest źle, to lato przyniosło tylko kolejne zmiany na gorsze. Wraz z pierwszym dniem wakacji Severus Snape zupełnie zniknął z Hogwartu.
Nagle, niezauważony i nie informując nikogo o swoich planach, po prostu wyszedł z zamku. Filch poinformował Minerwę, że widział jak Mistrz Eliksirów znika za szkolną bramą.
Minerwa nie próbowała kryć złości oraz zaskoczenia, zaś Hermiona z trudem ukrywała żal, lęk i rosnącą rozpacz. Wiedziała już, że w wakacje, zamiast odpoczynku, zaserwuje sobie sporą dawkę stresu i strachu, że będzie siedzieć nad książkami, zarywać noce, byle tylko coś znaleźć, wymyślić, zrozumieć... Gdy trwała wojna, gdy jeszcze na długo przed nią mierzyli się z niebezpieczeństwami, zawsze wtedy chłopcy działali, a ona grzebała w księgach, zwojach, notatkach. To była żmudna i niewdzięczna praca, niewidoczny wysiłek, którego nikt nie zauważał i nie chwalił.
Ale zawsze jak dotąd przynosił owoce.
Była teraz naprawdę zdesperowana.
Po kilku miesiącach poszukiwań, które nie przyniosły spodziewanego rezultatu, Hermiona nie wiedziała, czy powinna wątpić w siebie, istnienie legendy, czy też rzetelnych informacji co do niej.
Według samego tekstu, uleczony przez feniksa człowiek miał do spełnienia jakiś cel, mniej lub bardziej wzniosły, po którym odradzała się stara rana, wracała choroba, a zatrucie postępowało swoim wcześniejszym torem. Prędzej lub później.
To było jak złożenie apelacji w sądzie w z góry przegranej sprawie. Było okropne, okrutne i złe.
Tak przynajmniej widziała to teraz Hermiona.
Przytłoczona smutkiem, przytłoczona samotnością, nie miała nawet czasu myśleć o przyjaciołach. Neville i Luna zaprosili ją do siebie na tydzień lub dwa. Ron w swoim liście sprzed kilku miesięcy wyraził ulgę i poprosił, by kiedyś spotkali się omówić to na spokojnie tak, żeby oboje wiedzieli, że nie żywią do siebie nawzajem urazy.
Nawet Ginny odezwała się do niej wreszcie i poinformowała, że jeśli Hermiona chce, mogą spróbować zakopać topór wojenny, że Ginny potrzebuje usłyszeć, co Hermiona ma na swoją obronę i postąpiła zbyt pochopnie zrywając z nią całkowicie kontakt.
Chciała odpowiedzieć na te wszystkie wiadomości, ale najzwyczajniej nie miała ani siły ani czasu. Wiedziała, że wbija w ten sposób kolejne gwoździe do trumny swoich szkolnych przyjaźni, ale zagrożone życie człowieka było ważniejsze. Teraz nie było tak jak z Harrym: miała konkretny trop, którym należało po prostu podążyć... Tak to przynajmniej wyglądało z boku. Bo od środka...
Zazwyczaj nie wiedziała nawet jaka pogoda panuje na dworze, gdyż z zamku wychodziła jedynie w sprawach powiązanych z poszukiwaniami. Czyli rzadko.
Zapominała o posiłkach, zapominała nawet kłaść się spać. Zrozpaczona, nie wiedząc czy ma po co pracować, zastanawiała się, co stało się z Severusem Snapem i jak to naprawić.
Była przepracowana i przemęczona i ciągnęła ten stan na tyle długo, że nie mogło to pozostać zupełnie bez konsekwencji.
Nie w nieskończoność.
Pewnego sierpniowego dnia, zmartwiona przedłużającą się nieobecnością nauczycielki Mugoloznawstwa, Minerwa zafiukała do jej komnat.
‒ Panno Granger?
Odpowiedziała jej cisza.
Jako, że dziewczyna nie poinformowała nikogo o tym, że ma zamiar opuścić zamek, dyrektorka zdecydowała się wejść do środka. Bywała może trochę nadopiekuńcza, co czyniło ja wścibską i wtrącającą się w sprawy, które teoretycznie nie powinny jej dotyczyć, ale wszyscy nauczyciele byli albo jej byłymi uczniami, albo ludźmi, z którymi pracowała od dziesięcioleci i stali się dla niej najważniejszą, najbliższą rodziną. Ten sentyment, chociaż starała się go nie okazywać, kazał jej dbać o nich trochę na przekór nim samym.

CZYTASZ
DZIEDZICTWO FENIKSA cz. 2: Rozwiązanie (Sevmione) ZAKOŃCZONE
FanficHermiona i Snape znają już źródło choroby Albusa i Harry'ego. Teraz w niebezpieczeństwie znajduje się sam Mistrz Eliksirów, a nasza Gryfonka zrobi wszystko, by uratować życie mężczyzny, w którym właśnie zaczyna się zakochiwać...