‒ To nie powinno się było zdarzyć ‒ powiedział następnego dnia, gdy obudziła się już z najdłuższego i najspokojniejszego snu, jakiego zaznała od lat.
Zmarszczyła brwi i, chociaż podejrzewała o co mu chodzi, zapytała:
‒ Masz na myśli moje nocowanie tu, w lochach? ‒ czuła już narastającą w niej powoli gorycz, ciężki, zimny kształt, który kłuł ją od wewnątrz.
‒ Dobrze wiesz, o co mi chodzi ‒ prychnął.
‒ Wiem - przyznała, - ale wygodniej jest udawać, że nie rozumiem, o co ci chodzi. Znowu będziesz uciekał?
Nie wiedziała, skąd bierze siły na tę rozmowę. A zwłaszcza na to, by zachować spokojny ton głosu.
‒ Powinniśmy to skończyć ‒ wymamrotał znowu, siadając obok niej.
Parsknęła krótkim, ponurym śmiechem.
‒ Jeszcze kilka godzin temu miałeś na ten temat inne zdanie.
Obrzucił ją pustym spojrzeniem.
Ano miał. Wczorajszego wieczoru kochali się po raz drugi, spokojniej, cierpliwiej i pełniej. Już nie było wyścigu.
A teraz... Cóż.
Sama sobie pokręciła głową. Nie. Nie pozwoli mu tym razem tak łatwo tego spieprzyć.
‒ O co ci chodzi, Snape? ‒ zapytała wprost. ‒ Co takiego powoduje, że cały czas odtrącasz ludzi, którym na tobie zależy, odtrącasz mnie?
‒ Tylko ci się wydaje, że ci na mnie zależy ‒ powiedział chłodno. ‒ Jesteś młoda, jesteś...
‒ Nie tobie to oceniać ‒ warknęła. ‒ Pozwól, że ja zdecyduję, na kim mi zależy, a na kim nie. A na tobie zależy mi zbyt mocno, żeby jakieś pierdoły, które zalęgły się w twojej głowie, miały mnie odstraszyć.
Posłał jej ponure spojrzenie, spod którego wystawała jakaś jeszcze emocja, nie była jednak w stanie rozpoznać jaka.
‒ Wiem, że to, co się wczoraj między nami działo było prawdziwe ‒ włożyła w swoją wypowiedź całą siłę i stanowczość, jaką znalazła. Nie miała pojęcia jak rozmawiać z tym człowiekiem, jak zyskać jego autorytet, uwagę, poważanie... Miała nadzieję, że chociaż szacunek już ma.
‒ Jesteś naiwna – prychnął.
‒ Och, nawet nie wiesz jak bardzo, skoro poszłam z tobą do łóżka po tym, jak zostawiłeś mnie na kilka miesięcy! ‒ żachnęła się zła i rozgoryczona.
‒ Nie składałem ci żadnych deklaracji, Granger ‒ wycedził. ‒ Żadne z nas nie składało.
‒ Jak dla mnie obmacywanie czyjegoś tyłka jest już jakąś deklaracją, Snape ‒ sarknęła. ‒ Czy może to dla ciebie taki zwyczajny rodzaj kontaktu, codzienny, nic nie znaczący...
Nie odpowiedział.
‒ Tak myślałam ‒ rzuciła. ‒ Uciekasz. Powiedz więc chociaż czemu.
‒ Feniks. Czy to ci nie wystarczy za argument? Mogę w każdej chwili...
‒ Ja też mogę, Snape – powiedziała ostro. ‒ Też mogę umrzeć. Może mnie przejechać samochód, mogę rozchorować się na raka, dostać udaru...
‒ Ryzyko, Granger. W moim wypadku sięga stu procent a u ciebie...
‒ A co o mnie wiesz? ‒ zapytała, biorąc się pod boki. ‒ Wiesz na co chorowała moja rodzina? Wiesz jakie mam predyspozycje? Nie? Właśnie ‒ zakończyła kwaśno.
![](https://img.wattpad.com/cover/254213845-288-k81124.jpg)
CZYTASZ
DZIEDZICTWO FENIKSA cz. 2: Rozwiązanie (Sevmione) ZAKOŃCZONE
FanfikceHermiona i Snape znają już źródło choroby Albusa i Harry'ego. Teraz w niebezpieczeństwie znajduje się sam Mistrz Eliksirów, a nasza Gryfonka zrobi wszystko, by uratować życie mężczyzny, w którym właśnie zaczyna się zakochiwać...