Ostrzegam! ZEGZY!
Severus Snape zamknął z impetem drzwi,
Rozległ się donośny łomot, gdy niezdarnie popchnął ją w kierunku komody.
Zaklął pod nosem. Nie znali jeszcze swoich ciał. Swoich żądz, nawyków i słabości. Hermiona całowała go prędko, niewprawnie, jakby w obawie, że chwila może uciec, przeminąć, zniknąć z jej życiorysu, zanim ją złapie.
Zabawnie, prawie irytująco było wyplątywać palce z jej kudłatych włosów, potykać się o jej nogi, wyciągać zabłąkane kosmyki spomiędzy ich twarzy.
Oddychała szybko, za każdym razem, gdy gryzł lub ssał bok jej szyi, a on oczyma wyobraźni widział, jak zaciska powieki, zaciska usta, żeby nie wydać żadnego dźwięku.
Gdy chciał się odsunąć, przyciągnęła go do siebie, w obawie, że ucieknie. Napotkał jej otwarte szeroko oczy, w których kłębiło się nie mniej, niż na jej rozczochranej teraz głowie.
‒ Severusie...
‒ Różdżka, Granger ‒ powiedział tylko. ‒ Nie będziemy chyba bawić się...
‒ A dlaczego nie?
Prychnął, ale skinął głową.
Więc musiał jeszcze być cierpliwy?
Nie to, żeby nie umiał, ale cholernie mu się teraz nie chciało.
Jednak posłuchał. Niech to będzie jej gra ‒ pomyślał. Tak bardzo jej teraz pragnął, że na moment zapomniał o tym, że jest ich w tym dwoje, dwoje głodnych, niedobranych ludzi.
Ona młoda i niedoświadczona, on z być może nazbyt dużym wachlarzem przeszłości.
Nie wiedział, czego oczekuje od niej, od siebie, od tego momentu.
I trochę obawiał się jej oczekiwań.
Jak sprostać czemuś, czego się nie zna?
To nie był jej pierwszy raz, nie było w niej strachu czy zastanowienia. Nie zatrzymała się, nie spięła, kiedy po długim szamotaniu się z odzieżą wreszcie położyli się na łóżku, jedno nad drugim, złączeni w coraz ciaśniejszym uścisku.
Odnalazł wszystko to, co widział w lustrze prawie miesiąc temu, a co nawiedzało go potem każdej nocy i każdego poranka: każdy centymetr jej skóry, każdy zapach i smak; skrupulatnie dodawał to wszystko do katalogu.
Bardzo szybko zdał sobie sprawę, że nigdy tego tak nie robił, że zawsze ograniczał się do jedynie mechanicznych aktów, pozbawionych myśli, pozbawionych refleksji.
Pozbawionych.
Kiedy wsunął między nich dłoń, Hermiona otworzyła zamknięte dotąd oczy, sięgnęła do jego twarzy i oplotła nogę wokół bioder czarodzieja. Czekała.
Na niego.
Ta myśl sprawiła, że wchodząc w nią, wgryzł się w jej ramię i wyrwał z ust kobiety gardłowy jęk.
‒ Tak? ‒ wyszeptał jej do ucha, tknięty ostatnim impulsem świadomości.
‒ Tak ‒ tchnęła gdzieś w ruchomą przestrzeń między ich ciałami.
Dziś nie było jego blizn, nie było jego ran, nie było wstydu.
I chociaż skończyło się za szybko, mógł szczerze powiedzieć, że po raz pierwszy było przy tym, wystarczająco.
‒ Nie jesteś zły? Na mnie.
Mruknął coś niezrozumiałego.
‒ Severusie?!
CZYTASZ
DZIEDZICTWO FENIKSA cz. 2: Rozwiązanie (Sevmione) ZAKOŃCZONE
FanfictionHermiona i Snape znają już źródło choroby Albusa i Harry'ego. Teraz w niebezpieczeństwie znajduje się sam Mistrz Eliksirów, a nasza Gryfonka zrobi wszystko, by uratować życie mężczyzny, w którym właśnie zaczyna się zakochiwać...