Rozdział XVI

646 58 25
                                    

Spadł pierwszy tej zimy śnieg. Hermiona wyglądała przez okno swoich komnat, zachłannie spijając oczami cały ten widok, jakby miała widzieć go po raz ostatni.

Po raz ostatni z nim. A to sprawiało, że każda wspólna chwila miała lekko gorzki posmak.

Poczuła, że otaczają ją jego ramiona, ciepłe w kontraście do bijącego od szyby chłodu. Rozpoczęły się ferie. Dobry czas. Ich czas. Czas bez hord uczniów, bez zarywania nocy nad sprawdzianami, bez szlabanów, lekcji, odejmowania punktów...

Chrząknęła.

‒ Już nie śpisz?

‒ A wyglądam, jakbym spał?

Zerknęła na niego przez ramię.

‒ Wyglądasz, jakbyś potrzebował znacznie więcej snu niż go dostajesz.

‒ Jeszcze nie umieram Granger ‒ zarechotał, na co ona odsunęła się od niego urażona.

‒ Granger ‒ żachnął się.

‒ Wiesz, że mnie to nie śmieszy? Kiedy ostatnio miałeś przeziębienie...

‒ To mówiłem ci, że to tylko przeziębienie, bo zmarzły mi stopy na lodowisku ‒ burknął. ‒ Wiedziałem, że to zły pomysł ‒ dodał, żeby nie było wątpliwości, czyja to wina.

Hermiona prychnęła, udając złość i oburzenie, ale tak naprawdę czuła się do głębi zraniona jego słowami. Nie tymi o lodowisku. Gdzieś miała teraz, co Snape sądzi o ich jednorazowym wypadzie na łyżwy. Ale to, jak żartował sobie z własnej śmierci, chociaż wiedział, jak jej na nim zależy...

Wyszła do łazienki, żeby nie zobaczył jej łez. Odkręciła wodę, zacisnęła mocno palce na kurkach.

‒ Granger...

‒ Jeśli masz mi do powiedzenia coś innego niż przepraszam, to radzę ci wyjść – rzuciła, nie patrząc na niego.

‒ Czy wyjdziesz...

‒ Nie, nie wyjdę za ciebie za mąż, ty nieznośny człowieku, jeszcze masz czelność się mnie pytać – warknęła.

‒ ... ze mną na kolację Granger. Na kolację.

‒ Co... acha.

Usłyszała, że Snape cicho się śmieje.

‒ To nie jest zabawne ‒ burknęła.

‒ Jest.

‒ Wcale nie.

Zerknęła na niego.

‒ Granger.

‒ Hmmm?

Patrzył się na nią.

‒ No może troszkę ‒ przyznała wreszcie nieco rozbrojona. Westchnęła. ‒ Ja naprawdę Severusie...

‒ Wiem ‒ powiedział. Podszedł i pocałował ją w czoło.

‒ Czy musisz zawsze być takim podłym...

‒ Nie wiem ‒ przyznał. ‒ Nigdy nie próbowałem być inny, Granger, nie miałem powodu.

‒ A teraz? ‒ zapytała. ‒ Czy teraz masz?

‒ To jest cios poniżej pasa.

Uśmiechnęła się wreszcie.

‒ Ale pamiętasz, że dziś wieczorem...

‒ Idziemy do Weasleyów ‒ dokończył za nią, krzywiąc się cierpko.

Hermiona uniosła brew.

‒ Przecież i tak sam ich odwiedzasz. Nie rozumiem o co ci chodzi? Wstydzisz się tego, że my...

DZIEDZICTWO FENIKSA cz. 2: Rozwiązanie  (Sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz