Rozdział II

620 54 19
                                    

Na tydzień przed walentynkami, po prośbach i błaganiach uczniów, zdecydowano się zorganizować wyjście do Hogsmeade.

Snape zaklął od nosem, rozsiadając się na swoim stałym miejscu w pokoju nauczycielskim.

‒ Jakby nie było dość problemów ze źle uwarzoną Amortencją, chcecie jeszcze żeby mieli dostęp do prawdziwej.

Minerwa popatrzyła na Snape'a z niedowierzaniem.

‒ Błagam cię, Severusie, nie dramatyzuj. Kto sprzeda dzieciakom taki silny i niebezpieczny eliksir?

‒ Gdyby chciało ci się poszukać, znalazłbyś sporo takich idiotów. ‒ warknął, nieprzyjemnie. ‒ Zapytaj Pomfrey. To do niej trafiają dzieciaki po tym waszym cholernym, wydumanym...

‒ Snape, to tylko Walentynki, nie powrót Sam-Wiesz-Kogo ‒ Filius Flitwick zaśmiał się trochę nerwowo.

Snape spiorunował go wzrokiem.

‒ Dobrze, moi drodzy ‒ podjęła Minerwa, najwyraźniej obawiając się słownego rozlewu krwi, ‒ czy ktoś jeszcze, poza profesorem Snapem, ma jakieś cenne uwagi, którymi chciałby się z nami podzielić?

Ku zaskoczeniu zebranych, rękę podniosła milcząca ostatnimi czasy Hermiona.

‒ Profesor Granger? ‒ Minerwa zwróciła się w jej kierunku niepewnie.

Snape także spoglądał na nią spod uniesionych brwi.

‒ Cóż... ‒ Hermiona uśmiechnęła się lekko, stremowana. ‒ Jeśli pani pozwoli, pani dyrektor... Jeszcze dosyć niedawno byłam uczniem tej szkoły i wiem jak kreatywni potrafią być uczniowie, gdy chcą się z kogoś pośmiać, zemścić się albo po prostu są zakochani...

Minerwa posłała jej dosyć chłodne spojrzenie, podczas gdy Snape robił się wyraźnie coraz bardziej zaciekawiony.

‒ Sądzisz, że nie znam swoich uczniów, Hermiono? ‒ zapytała, nieco urażona.

‒ Sądzę, z całym szacunkiem, że niejednokrotnie udawało się nam ukryć przed nauczycielami, w tym opiekunami domów, więcej niż powinniśmy ‒ powiedziała uprzejmie, choć trochę piskliwie.

‒ Wyjątkowo zgodzę się z Granger ‒ odezwał się nagle Snape, co wywołało w pozostałej zebranej kadrze widoczne poruszenie. Neville wyglądał na rozbawionego, Hooch była w głębokim szoku, a Hagrid po prostu się roześmiał.

‒ Cholibka, widzę, że pan psor musi naprawdę mocno nie lubić tych Walentynek ‒ zachichotał.

Minerwa odchrząknęła, starając się za wszelką cenę, zachować kamienną twarz, chociaż na niej również ta sytuacja zrobiła niejakie wrażenie.

‒ Sugeruje pani...

‒ Sugeruję, że profesor Snape nie jest całkowicie bez racji ‒ powiedziała Hermiona. ‒ Nie mówię, że wyjście do Hogsmeade jest złym pomysłem, ale cóż... trzeba przedsięwziąć jakieś środki ostrożności. Tak samo w Walentynki.

‒ Po balu, jak zawsze patrolowane są korytarze ‒ zauważyła Minerwa. ‒ Bez względu na to, jakie święta obchodzimy, to nigdy nie zwalniało szkoły z obowiązku dbania o bezpieczeństwo uczniów.

Na krótki moment twarz Hermiony zmieniła się dziwnie, jakby chciała roześmiać się ponuro.

Nie uszło to uwadze Snape'a.

‒ Nalegam więc, żeby dyżury zostały podwojone ‒ powiedziała ze stanowczością, której nikt z obecnych się po niej nie spodziewał. Nowa, powojenna Hermiona była cicha i rozedrgana, pozbawiona w pewnym stopniu dawnej ikry i energii.

DZIEDZICTWO FENIKSA cz. 2: Rozwiązanie  (Sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz