Rozdział XV

656 63 45
                                    

Hermiona płakała w ramię pani Weasley już od kilku minut. Kobieta gładziła jej plecy i klepała ją po nich uspokajająco.

‒ To nie będzie proste moje dziecko ‒ westchnęła. ‒ To nie będzie proste. Ale życie jest pełne strat i rozczarowań... Zresztą ty chyba już o tym wiesz, prawda?

Hermiona pokiwała głową.

‒ Wszyscy wiele straciliśmy w tej wojnie – westchnęła Molly Weasley. ‒ Czasem się zastanawiam, czy to było tego warte... A potem przypominam sobie tych morderców ‒ dodała z nienawiścią i odrazą w głosie.

‒ Pani Wesley, ja...

‒ Dasz sobie radę, dziecko ‒ pocałowała ją w czoło. ‒ Dasz sobie radę. Nie wiem, co podziało się w twoim życiu przez ostatnie lata, że tak bardzo się od nas wszystkich odsunęłaś, ale cieszę się, że widzę cię z powrotem ‒ powiedziała ciepło. ‒ Strasznie się przez ten cały czas obwiniałam o to, że jesteś sama... Może i miałam do ciebie pretensje, kto to wie, ale chyba większe do samej siebie. Niektórych rzeczy nadal nie rozumiem...

‒ Przepraszam Pani Weasley ‒ Hermiona pociągnęła nosem, odsunęła się od kobiety i otarła twarz. ‒ Wojna, ja... to było trudne. Okazało się za trudne.

Molly pokiwała głową.

‒ To niszczy, kochanie, wojna niszczy nawet najszlachetniejszych ludzi.

‒ Ja nie jestem szlachetna ‒ obruszyła się Hermiona.

‒ A to, co cały czas robisz dla tego okropnego człowieka?

‒ Przecież jeszcze do niedawna go pani broniła! ‒ żachnęła się Hermiona.

‒ Co nie oznacza, że nie jest okropny.

Hermiona zaśmiała się cicho. Był to mokry, pełen żalu dźwięk.

‒ Nawet nie wiesz ile mu zostało? ‒ zapytała kobieta.

Hermiona pokręciła głową.

‒ Nie da się przewidzieć. Cały czas nie wiem nawet, czy to tylko moje i Dumbledore'a domysły, czy nie stoi za tym zwykły zbieg okoliczności...

‒ Może jest i tak.

Hermiona uśmiechnęła się krzywo. Wiedziała, że Molly nie powiedziała tego szczerze. Tak naprawdę sama miała ochotę popukać się w czoło. Nie mogla pozostawać ślepa na sygnały. To było nierozsądne, niedorzeczne.

‒ Zostaniesz kilka dni?

Hermiona pokręciła głową.

‒ Nie mogę, nie powiadomiłam Minerwy, nie załatwiłam sobie nawet zastępstwa.

‒ Jakoś byśmy to załatwiły. Ted ucieszyłby się na twój widok.

‒ A gdzie teraz jest?

‒ Z Ronem i Ginewrą na zakupach. Oni też chcieliby się z tobą zobaczyć.

Hermiona popatrzyła na kobietę sceptycznie.

‒ Jakoś...

‒ Ginny kiedyś zrozumie. Wszyscy zrozumiemy. Czy powinniśmy cię oceniać? Przeszłaś przez piekło, jak każde z nas.

‒ Dziękuję, pani Weasley ‒ wyszeptała. ‒ Ale chyba naprawdę powinnam wracać. Mam jeszcze dzisiaj coś do załatwienia.

‒ Pozdrów Severusa ‒ rzuciła za nią Molly. ‒ I powiedz mu, że może odwiedzać Teda kiedy chce, tak długo, jak nie będzie wobec niego wredny.

Hermiona zatrzymała się w drodze do drzwi.

‒ On odwiedza Teda?

‒ Też mnie to dziwi. Może uważa, że to, co miał Harry mogło się jakoś przenosić?

DZIEDZICTWO FENIKSA cz. 2: Rozwiązanie  (Sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz