Rozdział XIX

576 52 29
                                    

Jego dłoń była bezwładna. Twarz spokojna. Rysy nareszcie rozprężone.

Nie było w nich już bólu. Nie było cierpkości. Cała gorycz odeszła wraz z ostatnim spazmatycznym oddechem, pozostawiając tylko bezruch.

Wcześniej przeżywała prawdziwą burzę uczuć.

Teraz nie czuła już nic.

Pokój był cichy i ciepły, szyby zaparowały od nagromadzonych oddechów.

Powoli, nie chcąc naruszyć kruchej struktury tej chwili, położyła głowę na poduszce, zaraz obok niego.

Wszystko przeminęło, wszystko odeszło do przeszłości. Nic nie miało być więcej takie jak dawniej. Nie dla niej.

‒ Kocham cię ‒ wyszeptała w pustkę, ale nie otrzymała odpowiedzi.

Tylko łzy popłynęły z jej oczu: bezgłośne, słone i niespodziewane.

Otarła je wierzchem dłoni, wiedząc, że nie ma ją sensu, że nie ma na nie miejsca i że niczego nie naprawią. Zamknęła powieki, by po raz ostatni zasnąć tu u jego boku.

W lochach. Od jutra mieli mieć wspólny kąt. Miejsce, z którego powinny wyrosnąć kolejne gałęzie, kolejne konary, korzenie... Pod powiekami wciąż miała slajdy uśmiechniętych twarzy, błysk fleszy, jego zacięta momentami minę. Gdy wracali, wydawał się taki zmęczony, że nie wiedziała, jak znalazł siłę, by tak czule się z nią kochać. Może i jego uderzyła w końcu wzniosłość tego wszystkiego? Pan Snape i pani Snape. Aż do śmierci.

Obok łóżka leżała książka z pamiątkowymi wpisami, którą kupili dla nich jej rodzice. Miała to wszystko przejrzeć, jeszcze dziś. Ale nie miała siły. Wiatr wpadł przez uchylone okno i zamiast niej zaczął kartkować tom stronica, po stronicy, szepcząc zapisane tam słowa srebrzystej tarczy księżyca.



Cieszę się, że nie idziesz przez życie sama. Obydwoje się z tego z tatą cieszymy. Nie zdążyliśmy poznać twojego wybranka, ale wydaje się być człowiekiem oczytanym i inteligentnym. A to dobrze, prawda, kochany zięciu? Trochę ciężko byłoby ci mówić do nas „mamo i tato", więc skoro z Howardem jesteście już na „ty" możesz do mnie mówić Rose. Życzę Wam wielu wspaniałych lat, spełnienia marzeń i tego, żebyście wytrwali, bo małżeństwo nie jest najprostszą z dróg. Ale potrafi być przyjemne. Gdy obu strona się chce.

Kochamy, mama i tata.



Nie spodziewałem się, że w towarzystwie profesora Snape'a można się w ogóle bawić, a tym bardziej nie tak dobrze. Dziękuję Wam za ten wieczór, Séamus Finnigan.



Zastanawiam się przez cały wieczór, jakie będą Wasze dzieci... na pewno piekielnie zdolne, ale czy ładne?



Kochani, gdyby ktoś mnie spytał rok temu, czy uważam, że stworzycie dobrą parę z pewnością wzięłabym to za żart. A teraz patrzę na Was, szczęśliwych, nawet ty Severusie uśmiechnąłeś się do zdjęcia... No brak mi słów. Hermiono, mam nadzieję, że mimo wszystkich przeciwności, zaznasz szczęścia. A ty, Severusie, nie broń się sobie cieszyć. Zasługujesz na odrobinę dobra. Wybaczcie te plamy, wiecie, że się łatwo wzruszam. A pieczeń na szczęście nie wyszła sucha. Niepotrzebnie się martwiłam.

Artur i Molly Weasley.

P.S. Mam nadzieję, że nie obraziliście się za ten prezent. To nie jest sugestia. Po prostu mamy nadzieję, że się wam przyda. Przy naszej siódemce była niezastąpiona!



To jeszcze raz ja, Séamus. Zapomniałem życzyć wszystkiego dobrego na nowej drodze życia, chyba tak się to mówi, prawda?

A miałaś zostać naszą siostrą! Do końca życia nie wybaczymy tego naszemu braciszkowi, prawda George? W każdym razie... wow. Ty i Snape... to była nowina. Jak się okocicie, wasze dzieciaki mają dożywotnią zniżkę na Dowcipy Weasleyów.

DZIEDZICTWO FENIKSA cz. 2: Rozwiązanie  (Sevmione) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz