19.

741 39 4
                                        

Pov. Ame
Tuliłem do siebie śpiącego Polskę. Głaskałem go po włosach, a młodszy cicho mruczał. Wtulał się mocno w mój tors.
Ame: Słońce, pora wstawać.
Szepnąłem mu do ucha, a ten się uśmiechnął.
P: I tak nie spałem.
Mruknął pod nosem i spojrzał na mnie. Musnął moje usta uśmiechnięty, położyłem dłoń na jego tyłku.
P: Chodźmy się umyć.
Wstał i się przeciągnął. Podszedł do walizki i zaczął szukać w niej jakiś rzeczy. Wypiął się lekko, a na moich policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. Wstałem i podszedłem do chłopaka. Przycisnąłem krocze do jego tyłka. Spojrzał na mnie.
P: Ej.
Wysprostował się, dalej stojąc tyłem do mnie. Jedną ręką oplótł moją szyję. Patrzył na mnie lekko zarumieniony. Objąłem go w tali, bardziej przyciskając krocze.
P: Nie możesz poczekać do wieczora?
Mruknął wymuszając uśmiech.
Ame: No nie wiem~
Podgryzłem płatek jego ucha.
P: Ame serio mówię.
Chciał się ode mnie odsunąć, ale mu nie pozwoliłem. Położyłem jedną dłoń na udzie chłopaka.
P: Ame, proszę cię. Puść.
Pocałowałem go po szyji, powli puszczając młodszego. Odsunął się trochę idę mnie.
P: A teraz chodźmy się umyć, razem.
Uśmiechnął się
Ame: Jasne.
Chwyciłem go za nadgarstek i poszedłem w stronę łazienki. Polska szedł za mną patrząc w podłogę. Weszliśmy do pomieszczenia, chłopak zamknął drzwi. Puściłem jego rękę i puściłem wodę do wanny. Młodszy bez słowa zaczął się rozbierać. Patrzyłem na niego uśmiechnięty i lekko zarumieniony. Po chwili sam zacząłem się rozbierać. Chłopak odwinął bandaż ze swojego skrzydła. Czemu dopiero teraz zauważyłem że je ma? Wszedł do wanny i usiadł w niej patrząc na mnie. Zakręciłem wodę i też usiadłem w wannie. Usiadł tyłem do mnie i położył głowę na moim torsie. Objąłem Polskę uśmiechnięty.
Ame: Nie wiedziałem że masz skrzydła.
Wzruszył ramionami, bardziej się we mnie wtulając.
P: Ukrywam je dobrze, pewnie dlatego.
Ame: Czemu to robisz?
Spojrzał na mnie przez chwilę.
P: Bo mi przeszkadzają.
Cmoknąłem go w czoło.
Ame: A czemu jedno miałeś zawinięte bandażem?
Westchnął cicho.
P: Mam je zwichnięte. Moje skrzydła są dość, jakby to nazwać... Delikatne?
Kiwnąłem głową, słuchając go.
P: I często mam je połamane, albo zwichnięte. Raz nawet próbowałem się ich pozbyć.
Ame: Co? Serio?
Kiwnął głową.
P: Tak. Prawie mi się to udało, ale tata wszedł do łazienki i mnie powstrzymał.
Ame: Czemu chciałeś to zrobić?
Uciekłem wzrokiem na jego skrzydła.
P: Miałem ich dość.
Wzruszył ramionami, objąłem go mocniej.
P: Mam bliznę po tym.
Głos mu się lekko załamał. Pogłaskałem go po włosach.
Ame: Mógłbym zobaczyć tą bliznę?
P: Dobrze.
Odsunął się i lekko rozprostował prawe skrzydło. Przyjrzałem się i zobaczyłem bliznę w okół prawie całego skrzydła.
P: Mam jeszcze kilka innych blizn, głównie na brzuchu, ale je pewnie zauważyłeś wcześniej.
Kiwnąłem głową i chłopak z powrotem zwinął skrzydło.
Ame: Ale od czego masz te blizny?
Zaśmiał się cicho i znów się we mnie wtulił.
P: Przez wojnę, ale nie chce o tym mówić.
Szepnął zmieszany.
Ame: Dobrze słońce.
Pocałowałem go w czoło. Wziąłem gąbkę i namydliłem ją. Zacząłem jeździć gąbką po jego ciele. Uśmiechnął się szeroko. Odwrócił się do mnie przodem lekko zarumieniony. Patrzył mi w oczy, a ja dalej go myłem.
P: Ame.
Mruknął cicho.
P: Umiem się sam umyć.
Uśmiechnął się szeroko.
Ame: Ale ja chcę cię umyć~
Zjechałem gąbka z torsu trochę niżej. Popatrzył przez chwilę w bok, kiedy zacząłem myć jego miejsce intymne.
Podgryzł wargę.
P: Tam mogłem się sam umyć.
Po chwili był cały umyty. Opłukałem młodszego z piany.
P: Teraz ja cie umyje.
Chciał wziąść gąbkę, ale mu nie pozwoliłem.
Ame: Może jak ładnie poprosisz~
Zmarszczył brwi i pocałował mnie namiętnie. Położyłem dłoń na jego tyłku odwzajemniając czułość. Przymrużył oczy zadowolony. Usiadł mi na kroczu, przez co się mocniej zarumieniłem. Pogłębiłem pocałunek, a Polska po chwili go przerwał.
P: A teraz?~
Pocałował mnie lekko po szyji.
Ame: Hm~ No dobrze~
Wziął gąbkę i zaczął mnie myć. Robił to powoli, dalej rumieniąc się. Kiedy umył już mój tors i brzuch, zszedł ze mnie. Przez chwilę się zawahał, ale w końcu umył mnie całego. Odłożył gąbkę i opłukał mnie. Znów na mnie usiadł, tym razem bokiem i wtulił się w moją klatkę piersiową.
Ame: Wiesz że cie kocham?
Kiwnął głową.
P: Wiem.
Uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek. Siedzieliśmy jeszcze chwilę w wannie, póki woda nie zrobiła się zimniejsza. Chłopak wyszedł z wanny pierwszy, a ja zaraz po nim. Wziął ręcznik i zaczął się wycierać. Zrobiłem to co on i też się zacząłem wycierać. Odłożył ręcznik i szybko się ubrał. Zaśmiałem się pod nosem. Założyłem bokserki, po czym objąłem Polskę w tali. Spojrzał na mnie i oplótł ręce w okół mojej szyji. Wziąłem go na ręce, na co mruknął coś cicho. Wyszedłem z łazienki w samych bokserkach z Polską na rękach. Wszedłem do mojego pokoju i przymknąłem drzwi. Niższy spojrzał mi w oczy. Pocałował mnie czule. Przymknąłem oczy oddając czułość. Podszedłem do łóżka, całując młodszego. Położyłem Polskę odklejając się od niego.
P: I tak nie licz na nic.
Uśmiechnął się i puścił mi oczko.
Ame: Ale dlaczego?
Nie podobało mi się to, najpierw zachęca a później mówi że nic z tego.
P: Bo twoji bracia są w domu.
Ame: Ale wieczorem też będą.
Pocałowałem go po szyji, przyciskając kolano do jego krocza. Zarumienił się mocno.
P: Ame.
Mruknął cicho niezadowolony i przymknął oczy. Polizałem go po szyji, wsuwając dłoń pod jego koszulkę. Położył dłonie na moich barkach, próbując mnie odepchnąć.
P: Przestań.
Warknął, dalej próbując mnie odepchnąć. Nie słuchałem go, skupiałem się tylko na jednym. Ściągnąłem jego koszulkę, nie było to takie łatwe, bo chłopak się wyrywał.
P: Nie chce, przestań.
Łzy napłynęły mu do oczu. Spojrzałem na niego i przestałem go dotykać. Odsunąłem się od niego, na co wstał ocierając łzy. Bez słowa wyszedł z pokoju. Popatrzyłem na podłogę. Nie chciałem mu tego zrobić, nie bez jego woli. Przez dłuższy czas siedziałem w pokoju myśląc jakby go przeprosić, no bo nie powiem po prostu "przepraszam, źle zrobiłem". Wyszedłem z pomieszczenia, bez pomysłu. Poszedłem do salonu, gdzie zastałem Polskę siedzącego na kanapie z Zelandią. Oglądali jakiś serial, rozmawiając przy tym i co chwilę się śmiejąc. Usiadłem obok brata. Nie zwracali na mnie uwagi, więc objąłem Zelandię, na co pisnął.
NZ: Jezu, nie strasz mnie.
Zaśmiał się i wtulił się we mnie. Polska tylko zmierzył mnie szybko wzrokiem.
Ame: Nie straszę cie, weź nie przesadzaj.
Trzynastolatek wtulił się we mnie zadowolony.
NZ: No niech Ci będzie.
Czułem na sobie czyjś wzrok, rozejrzałem się i ujrzałem Australię opierającego się o ścianę.
As: Zelandia chodź na chwilę do pokoju.
Nie czekając na jego reakcje Australia poszedł.
NZ: No okej. Zaraz przyjdę.
Wstał i się lekko przeciągnął. Z uśmiechem na twarzy pobiegł do pokoju, nie wiem z kad ten dzieciak ma tyle energii. Polska zatrzymał serial i znów na mnie spojrzał. Przysunął się do mnie, położył nogi na moich nogach (praktycznie na mnie siedząc) i przytulił się do mnie. Nie pewnie objąłem niższego.
P: Jeszcze raz coś takiego zrobisz, to z nami koniec.
Szepnął zły.
Ame: Przepraszam cie słońce. Więcej tak nie zrobię, obiecuje.
P: Powiedzmy że ci wierzę.
Popatrzył mi w oczy i musnął moje usta. Uśmiechnął się, położyłem dłoń na jego policzku i cmoknąłem go w czoło.
NZ: Wróciłem!
Najmłodszy krzyknął biegnąc do salonu. Usiadł na kanapie i włączył serial. Do salonu wszedł również Australia, co dziwne uśmiechnał się. Zelandia i Polska skupili się na serialu, ignorując resztę świata. Wyglądało na to że się dogadali.

AmePol / Countryhumans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz