21.

683 32 14
                                        

Pov. Polski
Kiedy wszyscy zjedli, stwierdziłem że pójdę do Zelandii. Więc wstałem i bez słowa poszedłem do ich pokoju. Ameryka patrzył na mnie przez chwilę, ale był bardziej skupiony na rozmowie z Kanada, przez co nie poszedł za mną. Zapukałem do drzwi.
NZ: Wejdź.
Mruknął, a ja wszedłem do środka i zamknąłem drzwi. Popatrzyłem na niego. Siedział skulony na łóżku, z telefonem w ręku. Usiadłem obok młodszego, miał lekko zaczerwienione oczy.
NZ: Hej Polska.
Odłożył telefon i widocznie wymusił uśmiech. Przetarłem rękawem policzek.
P: Coś się stało?
Położyłem dłoń na jego ramię, wzdrygnął się na to.
NZ: Nie, nic się nie stało...
Popatrzył przez chwilę w bok.
P: Widzę że coś się stało. Możesz mi powiedzieć.
NZ: Wystarczy że Kanada wie.
Warknął i skulił się bardziej.
P: No dobrze.
Wstałem, widać było po nim że nie miał ochoty na rozmowę. Otworzyłem drzwi, a z salonu usłyszałem krzyki Ameryki i Australii. Poszedłem do kuchni i popatrzyłem na nich.
Ame: Co ty sobie myślisz?!
Warknął na brata, Australia patrzył na starszego opierając się o ścianę.
As: Nic takiego złego nie zrobiłem...
Mruknął obojętny.
K: Nic nie zrobiłeś? Tak? Molestowałeś Zelandię! Prawie go zgwałciłeś.
Warknął, Australia tylko przewrócił oczami.
As: Nie będę was słuchał. On mnie prowokował.
Wzruszył ramionami.
K: Ame, trzymaj mnie bo zaraz mu coś zrobię.
Ame: Nada, uspokoi się.
Podszedłem do chłopaka i go przytuliłem.
P: Co się stało?
Spojrzał na mnie.
Ame: Później ci powiem. A co do ciebie Australia, rodzice i tak się dowiedzą.
As: Trudno~
Odszedł. Kanada westchnął i sam poszedł do siebie.
P: Więc o co chodzi?
Ame: Australia molestował Zelandię, możliwe że go nawet zgwałcił...
P: Och... Na prawdę...?
Kiwnął głową.
P: I wy mu tak pozwalacie dalej mieć pokój z Zelandią?
Ame: Ale Zelandia sam tak chciał.
Wzruszył ramionami.
P: Uh, powinni mieć osobny pokój i tyle, Australia dalej może go krzywdzić.
Mruknąłem i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.
Ame: Oj, Polska. Na niedługo przyjeżdżają moi rodzice, oni to załatwią.
Przewróciłem oczami, a on mnie objął.
Ame: Nie myśl o tym...
Wtuliłem się w niego.
P: No dobrze.
Mruknąłem niezbyt zadowolony.

Pov. Zelandii

Australia wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Spojrzał na mnie i warknął coś pod nosem. Podszedł do biurka i zaczął coś tam robić. Wstałem i nie pewnie do niego podszedłem. Objąłem go od tyłu.
NZ: Przepraszam...
Mruknąłem. Spojrzał na mnie kątem oka.
NZ: Ja na prawdę przepraszam...
Odepchnął mnie, przez co upadłem na podłogę. Kucnął przy mnie i chwycił mnie za podbródek.
As: Kiedy rodzice przyjadą masz im o niczym nie mówić. A Kanadzie i Ame masz powiedzieć że kłamałeś. Jasne?
Warknął.
NZ: D-dobrze...
Poczułem łzy w oczach.
As: I tak kara cie nie minie~
NZ: Proszę nie...
Wziąłem rękę i położył ją na tyle mojej głowy. Pociągnął mnie mocno za włosy, na co syknąłem z bólu.
As: No trochę już za późno... Trzeba było siedzieć cicho.
Łzy poleciały mi po policzkach.
As: Ale nie płacz moje biedactwo, wiesz że tego nie lubię.
Pocałował mnie w czoło, wycierając moje łzy.
NZ: P-prosze... Z-zostaw...
Puścił mnie.
As: Teraz dam ci spokój kruszynko, ale później nie będzie tak milutko.
Usiadł na łóżku i wyciągnął ręce w moją stronę.
As: A teraz chodź się przytulić.
Wstałem i usiadłem między jego nogami. Posłusznie go przytuliłem, skuliłem się przy tym.
As: Już dobrze słońce... Byłeś niegrzeczny, więc zasłużyłeś na karę.
Uśmiechnął się szeroko.
NZ: Ale będę już grzeczny... Obiecuje... Nie rób mi nic...
Popatrzyłem mu w oczy.
As: Mogłeś siedzieć cicho. A teraz pójdziesz do Ame i powiesz mu że skłamałeś!
Warknął, a ja drgnąłem.
NZ: Dobrze...
Wstałem, a kiedy tylko to zrobiłem poczułem jego rękę na moim pośladku. Szybko wyszedłem z pokoju i poszedłem do salonu, ani tam ani w kuchni nie było Ameryki. Więc poszedłem do jego pokoju. Wszedłem do środka.
NZ: Ame..?
Spytałem niepewnie. Siedział tuląc Polskę. Usiadłem przy nim.
NZ: Muszę Ci coś powiedzieć....
Ame: No to słucham.
NZ: Okłamałem was... Australia mi nic nie zrobił... Przepraszam...
Spojrzał na mnie trochę zły.
Ame: Masz szczęście że jeszcze rodzice się nie dowiedzieli. Ale czemu to zrobiłeś?
Wzruszyłem ramionami.
NZ: Nie wiem... A czy teraz mogę już iść...?
Kiwnął głową, a ja wstałem. Poszedłem do pokoju i zamknąłem drzwi za sobą. Usiadłem obok Australii.
NZ: Powiedziałem Ame... Uwierzył...
As: Dobry chłopiec~
Pogłaskał mnie po włosach, na co się lekko skrzywiłem.
As: W nagrodę kara nie będzie tak bolesna~
Kiwnąłem głową, zawsze coś.
NZ: No dobrze...
As: Co powiesz na to żeby już zacząć? Im szybciej będziesz miał to z głowy tym lepiej~
NZ: Co jeżeli usłyszą...?
Zastanowił się chwilę.
As: Musisz być po prostu cichutko~
Ściągnął od razu moją koszulka, okazując mój tors cały w malinkach, siniakach i innych ranach. Popatrzyłem w bok, kiedy zacząłem całować mnie po klatce piersiowej. Syknąłem cicho z bólu, przez te jego "kary" całe ciało mnie bolało. Położył mnie na brzuchu, a ja odruchowo się wypiąłem.
As: Mh~ Grzeczny chłopczyk~
Położył dłoń na tyle mojej głowy i pociągnął mnie mocno za włosy, znów cicho syknąłem. Ściągnął moje spodnie i bokserki. Przymknąłem oczy wtulając twarz w poduszkę. Wszedł we mnie gwałtownie, na co jęknąłem a bardziej krzyknąłem. Zakryłem usta dłońmi, a starszy zaczął się szybko we mnie poruszać.
NZ: Austi...Z-zwolnił...Błagam...
Wyjęczałem ze łzami w oczach.
As: Nie słoneczko~ Kara to kara~
Przyspieszył ruchy.
As: I tak nie jest tak boleśne jak miało być~
Przejechał dłonią od mojego brzucha, przez tors aż do szyji. Zacząłem mnie lekko podduszać, znów przyspieszając ruchy.
NZ: Austi... Błagam... Dosyć...
Wymamrotałem próbując złapać oddech, po chwili mnie puścił dochodząc we mnie. Wygiąłem się lekko w łók.
As: Podobało się?~
Odwrócił mnie nie plecy patrząc mi w oczy. Kiwnąłem niepewnie głową. Skłamałem, bo co innego niby miałem zrobić?
As: To dobrze kruszynko.
Pocałował mnie w policzek, po czym wstał i się ubrał. Założyłem bokserki i skuliłem się na łóżku cicho wzdychając.
As: Tylko wiesz, to jeszcze nie koniec twojej kary~
NZ: Co jeszcze chcesz mi zrobić? Bardziej mnie psychicznie wykończyć nie możesz...
Mruknąłem, patrząc w bok. Podszedł do mnie. Położył dłoń na moim policzku.
As: Oj, spokojnie kruszynko. Jestem dla ciebie łagodny~
Pocałował mnie namiętnie i łapczywie. Skrzywiłem się, przymykając oczy, jednak ostatecznie odwzajemniłem pocałunek. Objąłem go delikatnie w okół szyji. Po chwili przerwał pocałunek.
As: Widzisz? Jak będziesz grzeczny będzie miło i przyjemnie~
Kiwnąłem lekko głową.
NZ: Dobrze... Będę grzeczny...
As: Mam taką nadzieję. Nie chcę ci robić krzywdy, bo cie kocham.
Spojrzałem w bok.
As: I to nie jak brata, po prostu cie kocham.
Westchnąłem cicho.
As: Kochasz mnie?
Patrzył mi w oczy, chwycił mnie za podbródek zmuszając przy tym żebym też mu patrzył w oczy.
NZ: K-kocham...
Oczywiście jak brata, ale ci tego nie powiem bo mi znów coś zrobisz.
As: To chciałem usłyszeć~
Pogłaskał mnie po włosach, wtuliłem się w niego mocno.
As: Oj, ale ty jesteś uroczy. I taki bezdronny...
Usiadł przy mnie, tuląc mnie.
NZ: Austi... Jeżeli mnie kochasz to czemu robisz mi krzywdę...?
Spytałem bardzo cicho, możliwe że tego nawet nie usłyszał, dla mnie to nawet lepiej. Milczał przez dłuższy czas.
As: Ubierz się kruszynko.
Posłusznie wstałem i założyłem koszulkę i spodnie. Z powrotem usiadłem obok niego.
As: Chyba w końcu się czegoś nauczyłeś.
Przymknąłem oczy słuchając go. Wtuliłem się mocno w jego tors.
NZ: Jestem zmęczony... Mogę iść spać...?
As: Hm... No możesz.
Zaczął mnie głaskać po włosach, lubiłem to. To była jedyna przyjemna rzecz którą robił wobec mnie, nie licząc tulenia. Po jakimś czasie zasnąłem.

Ogólnie to przemyślałem sprawę rocznicy. Zrobię wam dwa rozdziały na 16 października i pokaże wam moją twarz. To będzie mój największy błąd życiowy, ale dla was to zrobię. Także ten, do następnego rozdziału moi drodzy ^^

AmePol / Countryhumans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz