Pov. Polski
Po jakiejś pół godzinie Ame zaparkował pod szpitalem. Wyszedłem z samochodu, Ame też wyszedł i zamknął auto. Wszedłem do budynku, a za mną USA. Podszedłem do recepcji.
P: Dzień dobry.
R (recepcjonistka): Dzień dobry.
P: Chciałbym się dowiedzieć gdzie jest Węgry.
Kobieta wzięła jakiś nates i go otworzyła.
R: A panowie z rodziny?
P: Ja jestem jego bratem. A on to nasz znajomy.
R: Dobrze, Węgry jest w sali 40. Pan może wejść.
Spojrzałem na Amerykę.
P: A on też może?
R: Nie, ponieważ nie jest rodziną pacjenta.
Westchnąłem i wziąłem Amerykę na bok.
P: Chcesz tam iść?
Ame: Nie, poczekam tu.
Kiwnąłem głową, chłopak usiadł na jednym z krzeseł. Poszedłem pod salę. Wszedłem do środka. Zamknąłem drzwi z powrotem. Podszedłem do łóżka, na którym leżał Węgry. Usiadłem na krześle, obok łóżka. Węgry miał przymknięte oczy i tak leżał. Chwyciłem go za rękę.
P: Cześć bracie, boję się o ciebie.
Powiedziałem łamiącym głosem.
P: Obyś wybudził się jak najszybciej.
Przez następne pół godziny mówiłem do brata, ale musiałem już iść bo pielęgniarka mi kazała. Więc nie chętnie wyszedłem z sali i poszedłem szukać Ameryki. Dalej siedział tam na tym krześle. Podszedłem do niego.
P: Możemy iść.
Chłopak wstał i wyszliśmy z szpitala. USA otworzył samochód, wsiadłem do środka i zapiąłem pasy. Ame też wszedł i włożył kluczyki do stacyjki. Ruszyliśmy do akademika.
Zaparkował pod akademikiem, wyszedłem z samochodu i poczekałem na starszego. Podszedłem do mnie i razem poszliśmy do akademika i później do naszego pokoju. Wszedłem do pomieszczenia i rzuciłem się na łóżko. Słyszałem jak Ame zamyka drzwi i siada na swoje łóżko. Popatrzyłem na niego.
P: Dzięki.
On spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
Ame: Za co mi dziękujesz?
P: Za to że mnie tam zawiozłeś.
Uśmiechnął się.
Ame: Nie musisz dziękować, to tylko przyjacielska przysługa.
Kiwnąłem głową i też się lekko uśmiechnąłem. Wstałem i usiadłem orzy biurku. Wyciągnąłem książki i zacząłem robić zadanie damowe.
Odrobiłem historię i matematykę, teraz został mi tylko angielski, którego w ogóle nie rozumiem. Westchnąłem i popatrzyłem na Amerykę. On trzymając telefon w ręce oderwał wzrok od ekranu i też zerknął na mnie.
P: Pomożesz mi..?
Chłopak cicho się zaśmiał i podszedł do mnie. Wziął swoje krzesło i przysunął je do mojego biurka.
Ame: Z czym masz problem?
P: Z angielskim.
Podałem mu książkę do ręki i pokazałem które to zadanie. Po chwili Ame odłożył książkę na bok i zaczął mi tłumaczyć.
Po pietnastu minutach zrobiłem to zadanie. USA w przeciwieństwie do Angli tłumaczył bardzo dobrze.
P: Dzięki.
Zacząłem się pakować na jutro do szkoły.
Ame: Spoko.
Usiadł na swoim łóżku i wrócił do telefonu. Zapiąłem plecak i wstałem od biurka. Wziąłem piżamę i poszedłem do łazienki.
Wyszedłem z pomieszczenia, usiadłem na łóżku i wziąłem telefon do ręki.Pov. Ameryki
Pisałem sobie z Kanadą o jego randce z Ukrainą, powiedział mi że jutro go zaprosi. Kan wie że mam małe doświadczenie, jeżeli chodzi o randki, dlatego wielu rzeczy dopytywał mnie. Gdy już wszystko wiedział zapytał mnie "A tobie się ktoś podoba?". Kątem oka spojrzałem na Polskę. Westchnąłem i odpisałem "Nie, a czemu pytasz?". Po chwili odpisał mi "Tak z ciekawości pytam. Dobra muszę kończyć. Pa". Odpisałem mu krótkie "pa" i odłożyłem telefon. Popatrzyłem na Polskę, który siedział na telefonie. Był trochę smutny, szczerze to się nie dziwie. Po chwili patrzenia na chłopaka, spojrzał na mnie.
P: Co?
Odwróciłem wzrok.
Ame: Nic.
P: No okej.
Chłopak z powrotem zaczął patrzeć w telefon. Po chwili odwrociłem wzrok i wstałem. Wziąłem piżamę i poszedłem do łazienki. Umyłem się i wyszedłem z pomieszczenia. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na leżącego Polskę. Sam też się położyłem. Po kilku minutach zasnąłem wtulony w kołdrę.
Obróciłem się na drugi bok i spadłem z łóżka. Gwałtownie otworzyłem oczy i się rozejrzałem. Usłyszałem śmiech Polski. Wstałem i podszedłem do niego.
Ame: Z czego się tak śmiejesz?
P: Z ciebie.
Przewróciłem oczami i wziąłem telefon do ręki. Sprawdziłem godzinę i odłożyłem urządzenie z powrotem na miejsce. Wziąłem ciuchy i poszedłem do łazienki. Przebrałem się w czarną bluzę z kapturem i tęczowym paskiem na rękawie oraz niebieskie dżinsy. Wziąłem gumkę do ręki. Spiąłem włosy w kucyka i wyszedłem z pomieszczenia. Podszedłem do biurka i zacząłem pakować moje książki. Zapiąłem plecak i założyłem go na plecy. Wyszedłem z pokoju i poszedłem w stronę sali. Usiadłem na ławce, obok Japoni. Byłem trochę zdziwiony że dziewczyna z równoległej klasy czyli Białoruś ma na kolanach Japonię.
Ame: A co to za romanse?
Japonia się cicho zaśmiała i powiedziała lekko zarumieniona.
Jap: Oj tam zaraz romanse.
Popatrzyłem na nią z miną typu "Serio? Głupi nie jestem". Dziewczyna spojrzała w dół.
Jap: No dobra. I tak byś się o tym dowiedział. To moja dziewczyna.
Uśmiechnąłem się.
Ame: Ale się cieszę! Jak długo jesteście parą?
Japonia spojrzała na mnie trochę zdziwiona i też się uśmiechnęła.
Jap: Od jakiegoś miesiąca.
Ame: I nic mi nie powiedziałaś?
Jap: No nie, trochę się bałam twojej reakcji.
Westchnąłem.
Ame: Ale wiesz że gadasz z najbardziej tolerancyjną osobą, plus ja jestem gejem więc nie miałaś się czego bać.
Jap: No w sumie.
No i w tym momencie zadzwonił dzwonek.
Po lekcjach wyszedłem z klasy i szybkim krokiem poszedłem do pokoju. Wszedłem do środka i rzuciłem plecak na łóżko, wziąłem moją torbę i spakowałem do niej bidon z wodą, telefon, karnet i jakiś mały ręcznik. Założyłem torbę przez ramię i wyszedłem z pokoju, a nastepnie z akademika. Udałem się w stronę siłowni. Po dziesięciu minutach byłem na miejcsu. Wszedłem do budynku i podszedłem do recepcji.
Zmęczony i zadyszany wszedłem do szatni. Usiadłem na jednej z ławek i wyciagnąłem picie. Napiłem się i schowałem bidon z powrotem do torby. Wyciągnąłem ręcznik i wytarłem czoło z potu. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę, schowałem telefon. Poprawiłem swojego kucyka i wstałem. Wyszedłem z szatni i udałem się w stronę akademika.
- Jak to dobrze że dziś jest piątek.
Wyszeptałem do siebie. Dotarłem do akademika i wszedłem do środka. Poszedłem do pokoju i padłem na łóżko. Po chwili usłyszałem jak do pomieszczenia wchodzi Polska. Spojrzałem w tamtą stronę, nie był sam. Był z nim Czechy, Rosja i Słowacja.
P: Cześć.
Ame: Hej. Co oni tu robią?
Usiadłem, Polska podrapał się po karku.
P: My tu tylko przyszliśmy po telefon i kase.
Ame: A gdzie idziecie?
Młodszy chłopak wziął telefon i pieniądze, które schował do bluzy.
P: Do klubu, a ty idziesz z nami.
Rosja przewrócił oczami i wziął Polskę na bok szepcząc coś do niego. Trochę poczułem się zazdrosny.
Ame: No nie wiem, zmęczony jestem.
Poland usiadł obok mnie i popatrzył na mnie.
P: No weź, będzie fajnie!
Westchnąłem i prawie nie zauważalnie się uśmiechnąłem.
Ame: No dobra, pójdę z wami.
Wstałem i wziąłem z torby telefon, schowałem go do kieszeni spodni. Wziąłem jeszcze pieniądze. Wyszliśmy w piątkę z pokoju. Wyszliśmy z akademika i poszliśmy w stronę tego klubu. Nie miałam zbytnio ochoty tam iść, ale skoro Polska mnie poprosił no to poszedłem. Po kilku minutach doszliśmy do naszego celu. Byłem tu pierwszy raz, Polska z Rosją, Czechami i Słowacja weszli do środka, a ja na końcu. Czechy z Słowacją poszli ba parkiet gdzie było dużo ludzi. Rosja z Polską poszli do baru, a ja za nimi. Usiadliśmy i najmłodszy z nas zamówił trzy drinki. Barmam przygotował je i dał nam. Ruski wypił go i gdzieś poszedł. Wziąłem łyka i oparłem głowę o rękę. W drugiej trzymałem drinka.
P: Chodź pójdziemy se gdzieś usiąść.
Polska wstał i poszedłem do wolnego miejsca, poszedłem za nim. Usiadł on na kanapie przy stoliku. Usiadłem obok niego i znów wziąłem łyka. Położyłem na stolik i rozejrzałem się po klubie. Młodszy już wypił drinka i poszedł do baru. Dopiłem napój. Po chwili wrócił Polska z Rosją, trzymającym w ręce wódkę. Usiedli, Polska polożył na stole trzy kieliszki, a Ruski otworzył wódkę. Nalał do kieliszków.
Schlany Polska szedł ze mną do akademika. A raczej to ja szedłem, ponieważ młodszy nawet ustać mie mógł. Miałem go na rękach i go tak niosłem, on co chwilę coś bełkotał. Westchnąłem.
Ame: Bądź że już cicho.
On popatrzył na mnie i dalej gadał o czymś. Przewróciłem oczami. Wszedłem do budynku i szybkim krokiem udałem się do pokoju. Wszedłem do środka i położyłem Polskę na jego łóżku. Zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Polska chwiejnym krokiem podszedł do mnie i usiadł mi na kolanach. Popatrzyłem na niego, zmęczony.
Ame: Co chcesz?
Nic nie odpowiedział i wtułił się w moją szyję. Lecz po chwili odsunął się trochę i popatrzył mi w oczy. Chwilę tak patrzył i przybliżył się do mnie. Lekko się zarumieniłem. Przysunął się jeszcze bardziej i złączył nasze usta w pocałunek. Trochę zszokowany oddałem czułość. Po któtkiej chwili odsunąłem się od niego.
Ame: Oj, Poland. Jesteś pijany i nie wiesz co robisz.
Wstałem i położyłem go na jego łóżku. Po chwili sam położyłem się na łóżku i zasnąłem.