5.

1.7K 85 10
                                    

Pov. Ame
Zbliżała się godzina siedemnasta. Odłożyłem telefon na biurko i popatrzyłem na Polskę, śmiejącego się z czegoś. Wyglądał tak słodko. Poczułem jak  zaczynam się rumienić. Po nie długiej chwili on również popatrzył na mnie. Odwróciłem wzrok dalej się rumieniąc. Westchnąłem i wstałem. Założyłem bluzę. Do kieszeni ubrania schowałem pieniądze i klucze od samochodu. Wziąłem telefon i sprawdziłem godzinę, schowałem go do kieszeni i popatrzyłem na Polskę.
Ame: Idziemy?
On popatrzył na mnie i kiwnął głową, wstał i wyszliśmy z pokoju. Zamknąłem drzwi. Poszliśmy w stronę wyjścia z akademika.
Ame: Nie będzie ci zimno w któtkim rękawku?
P: Nie, czemu pytasz?
Wzruszyłem ramionami.
Ame: Mu by było zimno, ale robić jak chcesz.
W ciszy wyszliśmy z akademika i poszliśmy do mojego samochadu. Otworzyłem go i usiadłem za kierownicą. Polska usiadł obok i wyciągnął telefon z kieszeni spodni. Zapiąłem pasy i włożyłem kluczyki do syacyjki.
Ame: Zapnij pas.
Polska popatrzył na mnie przewracając oczami, zapiął się i znów zaczął patrzeć w telefon. Ruszyłem w stronę kina. Po jakiś dwudziestu minutach zaparkowałem pod kinem. Wysiedliśmy z auta. Zamknąłem go, a kluczyki schowałem do kieszeni. Polska schował telefon. Razem weszliśmy do budynku. Podszedłem do kasy i kupiłem dwa bilety na horror. Kupiłem jeszcze popcorn. Podzedłem do młodszego i podałem mu jeden bilet. Weszliśmy na salę kinową i zajęliśmy nasze miejsca.
Po krótkiej chwili, gdy już było dość dużo osób światła zgasły. Popatrzyłem kątem oka na Polskę, który patrzył w ekran. Oby nie bał się horrorów. Odwróciłem wzrok od młodszego i również popatrzyłem w ekran.
Po dwóch godzinach film się skończył, wyszliśmy z Polską z kina. Wsiadlismy do samochodu. Włożyłem kluczyki do syacyjki i ruszyłem w stronę akademika. Czułem morderczy wzrok Polski na sobie.
P: Czemu mi nie powiedziałeś że to horror?
Wzruszyłem ramionami. W sumie to dobrze że mu nie powiedziałem, przytulił się do mnie ze strachu kilka razy.
Ame: Oj tam, nie przesadzaj. Nie było aż tak źle.
P: Pff...
Westchnąłem i skupiłem się na prowadzeniu samochodu.
Zaparkowałem pod szkołą i wyszedłem z samochodu. Polska z fochem wyszedł i lekko trzasnął drzwiami od samochodu. Poszedł do akademika. Zamknąłem samochód i również poszedłem do akademika. Wszedłem do budynku, poszedłem do pokoju i wszedłem do środka. Zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Popatrzyłem na Polskę, który miał ręce skrzyżowane na klatce piersiowej i leżał patrząc na sufit.
Ame: Serio będziesz się teraz fochał?
Przewrócił oczami, nic mi nie odpowiadając. Wstałem i poszedłem do niego. Usiadłem obok i lekko go szturchnąłem. On popatrzył na mnie i usiadł.
Ame: Nie wiedziałem że boisz się horrorów. Sorry.
P: Trzeba było mi powiedzieć na co idziemy.
Powiedział z pretensjami w głosie.
Ame: Ale się opłacało.
Szepnąłem do siebie.
P: Co się niby opłacało?!
Wstał i zaczął łazić od jednego końca pokoju do drugiego.
Ame: Nic.
P: Mów!
Powiedział "trochę" głośniej.
Ame: Dla mnie się opłacało, bo się do mnie przytuliłeś.
Mówiłem cicho, mając lekką nadzieje że tego nie usłyszy.
P: To było tylko pod wpływem chwili.
Westchnąłem i oparłem głowę o rękę.
P: Normalnie nie przytulił bym geja.
Ame: Dobra, daj spokój.
Wstałem i potszedłem do niego.
P: Nie, nie dam spokoju.
Ame: Nie chce się kłócić, uspokój się.
Usiadłem na swoim łóżku, patrząc na niego.
P: A odwal się, ode mnie.
Zamiast jak kolwiek się do niego zbliżyć to, powoduję kłótnie. Muszę se dać spokój i tyle. Oparłem się o ścianę, podkulając nogi. Schowałem twarz w kolanach. Zacząłem płakać. Polska dalej coś gadał, ale go nie słuchałem, nie chciałem go słuchać bo to bolało. Poczułem jego wzrok na sobie.
P: T-ty płaczesz?
Wychyliłem głowę z kolan i otarłem łzy.
Ame: Nie. Czemu pytasz?
P: Przecież widzę... Może i mnie trochę poniosło.
Ame: Nie, po prostu powiedziałeś to co musiałeś.
Uśmiechnąłem się lekko, przez łzy. Poland usiadł obok mnie i wytarł moje łzy.
P: Przepraszam... Jak Węgry trafił do szpitala, dostałem od ciebie wsparcie, mimo tego że mnie praktycznie nie znałeś. A ja co? Powoduję u ciebie płacz.
Odsunąłem się od niego.
Ame: Polska, spokojnie. Nic takie złego się nie stało. Po za tym nie przejmuj się tym kiedy ja płacze.
P: Naprawdę cie przepraszam, nie będę więcej na ciebie krzyczeć.
Ame: Nie musisz przepraszać. Możemy znów udawać że nic się nie stało.
P: Tsa.
Wstał i usiadł na swoim łóżku. Siedzieliśmy tak w ciszy przez dość długi czas. Jednak tą cisze przerwało pukanie do drzwi. Popatrzyłem na Polskę, który też popatrzył na mnie. A następnie obydwoje zerknęliśmy na drzwi.
Ame: Proszę.
Do pokoju wszedł mój brat. Zamknął drzwi i podszedł do mnie.
Ame: Czego?
Usiadł obok.
K: Jak tam randka z Pols-
Zakryłem mu usta ręką.
Ame: Po pierwsze cicho bądź debilu, po drugie to nie było randka.
Wziąłem rękę z jego twarzy.
K: Dobra, dobra
Polska na nas patrzył. Wstałem i chwyciłem Kanade za rękę. Wyszliśmy z pokoju.

Pov. Polski
Ameryka wyszedł z pokoju, razem ze swojim bratem. Ale nie to byli najważniejsze. Ważniejsze jest to o co chodziło Kanadzie z tą randką. Ja chyba o czymś nie wiem, będę musiał o tym pogadać z USA. Wziąłem swój telefon, żeby zabić czas i nudę.
Po jakiejś pół godzinie Ame wrócił do pokoju. Usiadł na łóżku, wcześniej zamknął drzwi. Polożył się i tak leżał. Wstałem i usiadłem obok niego.
P: Czy ja o czymś nie wiem?
Popatrzył na mnie i podniósł się do siadu.
Ame: W sensie?
P: No o co chodziło Kanadzie z tą całą randką?
Ame: Ach, o to ci chodzi.
Kiwnąłem głową.
Ame: No, on se... Ten wymyślił że to nasze wspólne wyjście to randka.
W jego głosie było słychać że kłamał. Chwilę się zastanowiłem nad tym co powiedzieć.
P: Nie wierzę ci. Mów prawdę, bo kłamać to ty nie umiesz.
Chłopak popatrzył w bok, lekko smutnym wzrokiem.
Ame: Em... Chcesz znać prawdę, tak?
Kiwnąłem głową patrząc na starszego.
Ame: Chciałeś też wiedzieć kto mi się podoba, powiem ci.
Uśmiechnąłem się.
P: Fajnie.
Ame: Tylko że on nigdy nie będzie chciał być ze mną.
P: Szkoda, ale powiedz kto to.
Ame: T-to w tobie się zakochałem.
Na jego policzkach widać było rumieńce. Byłem w lekkim szoku i nie wiedziałem co mam zrobić, bądź powiedzieć. Westchnąłem cicho.
Ame: Wiem że ty gejem nie jesteś, ale chciałeś wiedzieć prawdę.
Wstał i podszedł do drzwi.
P: Gdzie idziesz?
Ame: Nie wiem, ale chce ci dać spokój.
Popatrzyłem w bok, po chwili jednak mój wzrok powędrował na drzwi. Ame wyszedł z pomieszczenia. Zacząłem się zastanawiać czy pójść za nim. Wstałem i wyszedłem za nim. Podbiegłem do niego i chwyciłem go za rękę.
P: Nie idź nigdzie.
Ameryka patrzył na mnie, chyba zbytnio nie rozumiejąc o co mi chodzi.
Ame: Ale-
Przerwałem mu.
P: Po prostu się zamknij.
I pocałowałem go. On po chwili oddał czułość. Nasz pocałunek przerwał głos dyrektora.
EU: A co wy tutaj robicie?
Popatrzyłem na niego rumieniąc się, tak jak Ame.
Ame: My tylko... No wie Pan...
Unia westchnął.
UE: Takich rzczechy nie radze załatwiać na korytarzu. A teraz idźcie do siebie.
Nie chcąc mieć kłopotów poszliśmy do pokoju. Ame zamknął za nami drzwi. Usiadłem na jego łóżku, a on obok.
Ame: A-ale ty z tym pocałunkiem tak na serio, czy to było tylko pod "wpływem chwili"? Hm?
P: A jak myślisz?
Ame: No wydaje mi się że to zrobiłeś właśnie pod wpływem chwili.
Przewróciłem oczami lekko się uśmiechając.
P: To źle myślisz.
Ame: Serio?
On też się uśmiechnął. Kiwnąłem głową. Ame delikatnie mnie objął, a wtułiłem się w jego tors. Pocałował mnie w czoło i tak sobie leżeliśmy.

AmePol / Countryhumans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz