Pov. Ame
Wstałem wcześniej od Polski, dalej spał wtulony w poduszkę. Westchnąłem cicho i usiadłem na biurku. Wziąłem paczkę papierosów i wyciągnąłem jednego. Włożyłem go do ust, chwyciłem zapalniczkę i zapaliłem. Oparłem głowę o rękę, patrząc kątem oka na niego. Po chwili skończyłem palić. Przetarłem oczy. Chwyciłem telefon i zacząłem pisać z Meksykiem. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy napisał że chciałby się spotkać. Na początku nie zgadzałem się na to, bo wiem jak nasze spotkania wyglądały zanim poznałem Polskę. Po chwili przestałem na jego propozycje. Umówiliśmy się na 15, u niego. Chłopak był młodszy odę mnie o rok, a jedyne na czym mu zależało to wiadomo, szybki numerek. Pisałem z nim tak chwilę, dowiedział się ze mam chłopaka i że nasze spotkanie nie będzie wyglądało tak jak kiedyś. Nie był tym faktem zadowolony, ale i tak był przekonany że do tego dojdzie. Jeszcze zobaczymy, uśmiechnąłem lekko zarumieniony.
P: Ame...? Z kim piszesz...?
Powiedział z trudem. Siedział na łóżku zawinięty w kołdrę.
Ame: Ze starym znajomym.
Odłożyłem telefon i usiadłem przy nim.
Objąłem go lekko, a on się wtulił.
P: Mh... Źle się czuje...
Wymamrotał, patrząc mi w oczy.
Ame: Boli cie coś?
Kiwnął głową.
P: Brzuch... Ale tak dziwnie....
Objął mnie lekko jedną ręką w okół szyji.
Ame: Zaraz ci przyniosę jakieś leki.
Pokręcił głową przecząco.
P: Nie, zaraz mi przejdzie...
Uśmiechnął się delikatnie i pocałował mnie. Odwzajemniłem czułość kładąc dłoń na jego policzku. Przymknąłem oczy całując czule młodszego. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, usiadł mi na kolanach, bokiem do mnie.
P: Kocham cię...
Ame: Ja ciebie też skarbie.
Zacząłem go głaskać po włosach.
P: Obejrzymy coś dzisiaj? Jakiś film może...
Ame: Jasne.
Uśmiechnąłem się.
P: Nie dobrze mi...
Wymamrotał, po czym wstał. Wyszedł z pokoju. Ciekawe co mu jest, zastanowiłem się przez. Po chwili wrócił i położył się na łóżku, na brzuchu. Cicho syknął i przekręcił się na plecy. Pogłaskałem go po włosach.
P: Spać mi się chce...
Zaśmiałem się cicho.
Ame: To idź jeszcze spać, później obejrzymy film.
Położył się przodem do ściany, głaskałem go przez chwilę po włosach, póki nie zasnął. Wstałem i ubrałem się. Wyszedłem z pokoju i zamknąłem drzwi, poszedłem do kuchni przeciągając się. W kuchni stał Zelandia, patrzył tępo w ziemię, trzymając się za policzek.
Ame: Zelandia?
Podszedłem do niego, a ten spojrzał na mnie trochę jakby wytraszony.
NZ: Tak?
Wymusił uśmiech, w kącikach oczu miał zaschnięte łzy.
Ame: Pokaż policzek.
NZ: Och, a po co?
Dalej trzymał tam rękę.
Ame: Pokaż policzek.
Spojrzał w bok i wziął rękę. Policzek miał przecięty, leciała mu z tamtąd krew.
Ame: Kto ci to zrobił?
Wziąłem odruchowo chusteczkę i zacząłem wycierać krew z policzka trzynastolatka. Spojrzał kątem oka na Australię, który był w salonie.
NZ: Sam się przeciąłem, przypadkowo.
Ame: No niech Ci będzie.
Wyrzuciłem chusteczki i nakleiłem mu plaster. Uśmiechnąłem się do niego.
Ame: Uważaj następnym razem.
Pocałowałem go w czoło, na co się lekko skrzywił. Pogłaskałem go po włosach.
NZ: Zawsze uważam.
Poszedł do salonu i usiadł na kanapie. Australia go przytulił. Westchnąłem cicho.
Ame: Co chcecie na śniadanie?
NZ: Naleśniki!
Uśmiechnął się.
Ame: Nada robi lepsze naleśniki, właśnie gdzie on jest?
As: W pokoju.
Kiwnąłem głową.
Ame: Dobra, ja zrobię wam te naleśniki.
Wyciągnąłem składniki z szafki i zacząłem robić ciasto na naleśniki. Po chwili zacząłem je smażyć. Do kuchni przyszedł lekko uśmiechnięty Polska. Objął mnie od tyłu i tulił się do moich pleców.
P: Co robisz dobrego?
Miział mnie lekko dłonią po torsie.
Ame: Naleśniki. Lepiej ci już?
Kiwnął głową.
P: Trochę lepiej.
Pocałował mnie w policzek, po chwili jednak puścił mnie i usiadł na blacie. Położyłem dłoń na jego udzie, na co odwrócił wzrok.
Ame: Masz ochotę dzisiaj na to?~
Szepnąłem mu do ucha. Pokręcił głową przecząco.
P: Nie... Nie mam ochoty.
Pogłaskałem go po udzie.
Ame: Dobrze.
Musnąłem jego usta, uśmiechnął się.
Po śniadaniu Polska razem z Zelandią poszli do salonu i nic innego jak oglądnie seriali nie robili. Australia trochę poddenerwowany poszedł do swojego pokoju. A Kan, dalej nie wychodził z pokoju, więc stwierdziłem że trzeba do niego zajrzeć. Wszedłem do środka, bez pukania. Kan siedział na łóżku z telefonem w ręku.
Ame: Nada, wszystko w porządku?
Popatrzył na mnie i odłożył nerwowo telefon.
K: Ta, wszystko jest okej.
Kiwnął głową.
Ame: Może chodź coś zjeść? Zrobiłem naleśniki.
K: Tu to mnie przekonałeś.
Wstał i poczochrał mnie po włosach. Przewróciłem oczami.
Ame: Nie rób mi tak.
K: Jasne, jasne.
Poszedł do kuchni, a ja do salonu. Usiadłem obok Polski, odrazu usiadł mi na kolanach. Uśmiechnąłem się szeroko i pogłaskałem go po włosach.
NZ: Gdzie poszedł Austi? Też chce na kolana.
Ame: To twój brat, nie weźmie cie na kolana.
Wstał.
NZ: A założymy się?
Polska się cicho zaśmiał, wtulając się w mój tors.
Ame: Proszę bardzo. Zakładamy się o 50 złoty.
Kiwnął głową.
NZ: Proszę bardzo braciszku.
Poszedł zadowolony do pokoju, a po krótkiej chwili wyszedł z Australią tuląc się do jego ręki.
NZ: Siadaj.
Australia usiadł, a Zelandia usiadł mu na nogach.
NZ: Ame dawaj 50 złoty.
Uśmiechnął się patrząc na mnie.
Ame: Ta jasne, później ci dam.
Przewróciłem oczami. Zelandia tulił się mocno do Australii. I tak wszyscy, no prawie bo bez Kanady, oglądaliśmy serial. W pewnym momencie Polska wstał mówiąc że ktoś do niego dzwoni.
Poszedł do mojego pokoju, a ja spojrzałem na zegarek. Kurcze muszę się zbierać, bo przecież umówiłem się z Meksykiem. Wstałem i bez słowa poszedłem do pokoju. Wszedłem do środka i popatrzyłem na Polskę.
P: Więc jak pojadę do ojca, to się spotkamy.
Spojrzał na mnie.
P: Jasne, a teraz wybacz muszę kończyć, później jeszcze pogadamy.
Rozłączył się.
Ame: Z kim gadałeś?
Mruknąłem, a on się uśmiechnął.
P: Z moim bratem PRL.
Ame: A ty czasem nie masz dwóch braci?
Pokręcił głową przecząco.
P: Jest jeszcze PRL, najstarszy z nas. Ale kilka lat temu stracił kompletnie kontakt z nami, nie wiadomo czemu.
Ame: No dobrze, powiedzmy że ci wierzę. PRL tak?
Kiwnął głową.
P: Polska Rzeczpospolita Ludowa.
Ame: Okej, słońce.
Podszedłem do niego i pocałowałem go w czoło.
Ame: Ja teraz wychodzę, ale postaram się szybko wrócić.
Zmarszczył brwi.
P: Z kim idziesz? I gdzie?
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Zaśmiałem się cicho.
Ame: Z takim starym znajomym, spokojnie zazdrośniku.
Poczochrałem go po włosach.
P: Jak ma na imię?
Wyglądałam dość uroczo, jak taki obrażony sześciolatek.
Ame: Meksyk i idę do niego.
Kiwnął głową.
P: No dobrze, ale wróć wcześnie dobrze?
Ame: Jasne księżniczko.
Uśmiechnął się i wystawił ręce w moją stronę. Objąłem go mocno.
P: I nie jestem żadnym zazdrośnikiem.
Mruknął.
Ame: Tak jasne. Dobra, ja musze iść.
Znów pocałowałem go w czoło.
P: Uh, no dobra.
Puścił mnie niechętnie i poszedł do salonu. Wyszedłem chwilę po nim z pokoju i ubrałem buty, kurtkę no i czapkę. Wyszedłem z domu i poszedłem wolnym krokiem w stronę domu Meksyku. Po chwili byłem na miejscu, cicho wzdychając zapukałem do drzwi. Niemal od razu otworzył mi Meksyk. Spojrzał na mnie uśmiechnięty.
M(Meksyk): Hej Ame~
Wpuścił mnie do środka, ściągnąłem buty i kurtkę. Objął mnie od tyłu.
M: Zmieniłeś się~
Przewróciłem oczami.
Ame: W sensie?
M: Wyglądasz inaczej. Jesteś bardzo przystojny~
Wsunął powoli dłonie pod moją koszulkę.
Ame: Meksyk, przestań. Ja mam chłopaka.
M: No przecież się nie dowie~
Uśmiechnął się, a ja go od siebie gwałtownie odepchnąłem.
M: Uh, no weź.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
M: Ame, no. Czemu taki jesteś?
Ame: Już Ci mówiłem coś, mam chłopaka.
Założyłem buty i kurtkę zdenerwowany. Bez słowa wyszedłem z jego domu, poszedłem przed siebie. Chyba wrócę, nie wiem zobaczę. Ale przyznam że mnie trochę zdenerwował. Westchnąłem dalej idąc, a po krótkim czasie byłem w domu. Ściągnąłem buty i kurtkę. Zamknąłem drzwi i poszedłem do salonu. Usiadłem między Zelandią a Polską. Spojrzeli na mnie i Polak od razu się do mnie przytulił.
P: Myślałem że przyjdziesz później.
Ame: No tak jakoś wyszło.
Wzruszyłem ramionami i zacząłem z nimi oglądać, tak znowu serial.