15.

2.6K 175 11
                                    

- Chciałabym, żebyście porozmawiały z rodzicami o wyjeździe w wakacje na obóz. Dyrektor zgodził się zorganizować wyjazd do Portugalii w nagrodę za wasze sukcesy sportowe - ogłosiła z uśmiechem trenerka Robinson patrząc z dumą na swoje podopieczne. - W prawdzie będziemy miały na głowie też męską część naszych pływaków i niestety wszystkich siatkarzy, ale myślę, że sobie z nimi poradzimy, prawda?

Wszystkie dziewczyny wybuchły okrzykiem radości na tę dobrą wiadomość. Jo niestety nie była tak dobrze nastawiona do tego co usłyszała. Chciała jechać, chciała wyrwać się stąd choćby na chwilę, ale robiło jej się niedobrze na myśl o rozmowie z ojcem. Nie, to nie wchodziło w grę. Zresztą, czy mogła go jeszcze nazywać ojcem? Dla niej był już tylko potworem.

- Świetnie, już nie mogę się doczekać - powiedziała rozemocjonowana Kayla. - Pojedziesz, prawda? - zadała jej pytanie w sposób, który wskazywał na to, że nie przyjmie odmowy.

- Tak myślę - odpowiedziała blondynka. 

Wiedziała już co będzie musiała zrobić, aby móc spędzić w Portugalii być mosze wakacje swojego życia.

*

- Słyszałaś o wyjeździe? - Ashton z uśmiechem od ucha do ucha przysiadł się do stolika, przy którym siedziała Kayla z Jo. Michael był dzisiaj nieobecny, co pozwoliło na swobodną rozmowę tej dwójki. 

Chwilę później na krześle na przeciwko Jo usiadł niespodziewanie Luke ze swoją porcją lunchu starając się nie spoglądać na żadną z dziewczyn tylko zajmując się jedzeniam. Nie przejmował się niekomfortową sytuacją, w której się znajdował. Nie obchodziło go to, że obie dziewczyny nie życzą sobie jego towarzystwa.

- Tak - odpowiedziała w końcu zdziwiona szatynka.

- Jedziesz, tak? - upewnił się Irwin.

- Tak, jedziemy - powiedziała niepewnie Kayla. - Będziemy musiały się z wami męczyć? - przewróciła oczami udając obojętność.

- Oczywiście, że tak - odparł z uśmiechem zainteresowany nią chłopak.

- Ty też jedziesz? - wtrącił cicho Luke ze zdziwioną miną spoglądając na Jo.

- Postaram się - odpowiedziała cicho.

Nie wiedziała po co mu to wiedzieć i chyba nie chciała. Miała gdzieś to czy będzie musiała spędzić z nim te dwa tygodnie w czasie wakacji.

- Jo, przyjdę jutro koło 18, żeby mieć wystarczająco dużo czasie na wyszykowanie cię przed przyjściem Michael'a. Mogę przynieść ci coś ładnego? Proszę - Kayla uśmiechnęła się do przyjaciółki prosząco ignorując ich towarzyszy przy stoliku.

- Dlaczego miałaby się widzieć z Clifford'em? - parsknął śmiechem Luke nie rozumiejąc o co tu chodzi.

- Może dlatego, że zaprosił ją na randkę? - odgryzła się Kayla, a Jo poczuła jak robi się jej niedobrze.

Nie lubiała tego słowa, bo wiązało się z pewnymi zobowiązaniami.

Blondyn o mało co nie wypluł przeżuwanego właśnie jedzenia z powrotem na talerz kiedy dotarły do niego słowa dziewczyny. Czasami naprawdę miał poważne problemy ze skupieniem.

- Na randkę? - mruknął cicho Hemmings odchrząkując i biorąc łyk swojej wody. - Jak to na randkę? - nie mógł w to uwierzyć.

- Po prostu - odparła zdenerwowana już blondynka.

Nie powinien interesować się tym gdzie i z kim wychodzi, ona tego nie robiła.

- Nie powinnaś z nim iść - warknął nieprzyjemnie Luke, nie mając pojęcia co się z nim znów dzieje.

- Niby dlaczego? - zapytała Jo, coraz bardziej się irytując.

- To nie jest facet dla ciebie - powiedział patrząc jej w oczy z niepewnością.

- Och, błagam. Skąd możesz to wiedzieć? Nie znasz ani jego, ani mnie.

*

Jo spojrzała w lustro po raz ostatni przed wyjściem starając się nie denerwować tym co ją czekało. Miała na sobie obcisłe czarne spodnie, bluzkę tego samego koloru i jasny kardigan. Jej oczy były podkreślone tylko tuszem do rzęs, a blond włosy lekko zakręcone.

- Jak się czujesz przed pierwszą randką? - zapiszczała podekscytowana przyjaciółka.

- Zdenerwowana? - odpowiedziała unosząc jedną brew blondynka.

Nie chciała tego, ale wiedziała, że musi spróbować. Musiała zrobić coś ze swoim życiem. Musiała wyjść do ludzi i zacząć żyć. Miała 18 lat i nie mogła przez resztę życia siedzieć przed telewizorem lub uczyć się do kolejnych sprawdzianów. Ta randka miała być początkiem czegoś innego. - czegoś, na co Jo zdecydowanie nie była gotowa.

- Poradzisz sobie, to nic takiego. Też byłam zdenerwowana przed pierwszym takim wyjściem - Kayla podeszła do niej i poprawiła jedno z pasm włosów blondynki.

- A jak jest teraz? Skoro umawiasz się z Ashtonem...

- Nie umawiam się z nim. To tylko jakiś denerwujący palant - powiedziała szatynka, ale na jej twarzy pojawił się zdradzający ją uśmiech.

- Och, oczywiście - odparła Jo, a wtedy usłyszały pukanie do drzwi.

Kayla otworzyła Michael'owi, a chłopak, co zdziwiło je obie, wydawał się równie zdenerwowany co młodsza dziewczyna.

- Cześć - uśmiechnął się zielonowłosy chłopak.

- Hej - odpowiedziała mu Jo starając się odwzajemnić uśmiech.

- Aw, jesteście tacy uroczy - zaszczebiotała starsza dziewczyna, ale kiedy tylko napotkała jednoznaczne spojrzenia swoich przyjaciół postanowiła nie mówić nic więcej. - Okej, to ja już sobie pójdę - poinformowała ich tylko i sięgnęła po kurtkę z wieszaka. Wyszła z domu Jo, a dwójka jej przyjaciół zrobiła to chwilę później.

Siedząc przy jednej z kawiarni przy plaży rozmawiali o wszystkim i o niczym, a gdy zrobiło się już ciemno postanowili udać się na spacer, gdyż nie mogli już przesiadywać w lokalu. Chodzili po mieście i plaży rozmawiając godzinami i czując się w swoim towarzystwie naprawdę dobrze. Jo nie potrafiła jednak być przy nim całkiem swobodna i podejrzewała, że nigdy tak nie będzie. Widziała w nim tylko i wyłącznie przyjaciela. On jednak nie miał o tym pojęcia.

- Świetnie się bawiłem - powiedział Michael na pożegnanie , tak jak zawsze wypada powiedzieć po udanej randce.

- Ja również - odpowiedziała klasycznie dziewczyna.

- Mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy. Chcę, żebyś wiedziała Jo, że bardzo mi na tym zależy - powiedział kolorowowłosy chłopak.

- Och - tym razem blondynka nie miała pojecia co ma odpowiedzieć. - Zobaczymy - dodała tylko spuszczając wzrok. - Dobranoc, Michael.

*

Luke wrócił do domu w środku nocy i nie zważając na nic, trzaskając głośno drzwiami ze zdenerwowania wparował bezceremonialnie do swojego pokoju. Założył słuchawki na uszy starając się uspokoić, ale niezbyt dużo to dało. Po chwili wstał i postanowił zajrzeć do pokoju obok. Spodziewał zobaczyć się śpiącego spokojnie dziesięciolatka, tymczasem zauważył, że w ogóle nie ma go w pokoju.

Obszedł szybko całe mieszkanie i dopiero wtedy zorientował, że jest w domu całkiem sam. Nie wiedział co ma robić. Podejrzewał najgorsze, a jego podejrzenia potwierdziły się gdy zauważył kartkę na stoliku w salonie.

"Jesteśmy w szpitalu."

Escape (L.H.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz