Jo siedziała nad stawem zaczytana w "dziwnych losach Jane Eyre", nie zwracając zupełnie uwagi na to co dzieje się wokół niej. Dawno nie była tutaj sama. Teraz siedziała ze swoją książką marząc o tym, żeby mogła być tak niezależna jak jej ulubiona bohaterka literacka.
Od dawna do tego dążyła. Mieszkała już od jakiegoś czasu sama, więc potrafiła sobie poradzić. Nie była jednak całkiem samodzielna skoro ojciec wciąż wysyłał jej pieniądze. Dla niego to nie był problem, ale dla Jo owszem. Nie chciała od niego zupełnie niczego, ale na razie nie miała innego wyboru. Musiała być gotowa na coś co planowała od lat.
Marzyła o tym, aby mogła sama podejmować decyzje co do własnej osoby, w każdym aspekcie. Właśnie dlatego postanowiła skończyć szkołę wcześniej i właśnie dlatego nie zgodziła się na związek z Michael'em, choć przyjaciółka bardzo ją na to namawiała. Jo nie była osobą, którą łatwo można było do czegoś przekonać. Kiedy już coś sobie postanowiła, nie było nic co mogło odwieść ją od tego pomysłu.
Każdego dnia stawała przed lustrem i zamiast myśleć jak beznadziejne jest jej życie, myślała o tym, żeby każdego dnia być lepszym człowiekiem - dla siebie i dla innych. Robiła wszystko, żeby być sobą w najlepszy z możliwych sposobów. Choć nigdy się nad tym nie zastanawiała, Luke bardzo pomógł jej w tym zadaniu. Wydobył z niej tą część jej osobowości, która chciała się śmiać, żartować i nie przejmować opinią innych.
Jane Eyre zakończyła swoją historię robiąc wszystko dokładnie tak jak chciała. Spędzając życie w miejscu gdzie najbardziej pasowała. Jo również chciała tak zakończyć swoją, a na pewno nie pasowała tu gdzie była teraz. Nie chciała się więcej zastanawiać co może zmienić w swoim życiu. Chciała być sobą bez słuchania jak beznadziejna jest.
Chciała być niezależna, ale równocześnie nie mogła mieć wpływu na decyzje innych co czasami miało nieprzyjemne skutki. Jo odłożyła książkę na bok i przyciągnęła kolana do siebie myśląc o dzisiejszym telefonie ciotki. Miał przynieść coś dobrego, a może wręcz przeciwnie?
- Twój ojciec wrócił dzisiaj do pracy - zaczęła dziwnie niepewnym głosem Caitlyn.
- I co w związku z tym? - Jo przełknęła ślinę z nerwów nie mając pojęcia o co może chodzić.
- Wygląda co najmniej jakby pojechał do Sydney na spotkanie z Tyson'em - powiedziała, a blondynka poczuła jak boli ją głowa kiedy starała się to zrozumieć.
- Nic o tym nie wiem - odpowiedziała.
- Jak możesz nie wiedzieć? Przecież się z nim widziałaś, tak? - upewniła się, ale dziewczyna nie zareagowała w żaden sposób. - Jo, wszystko w porządku? - znów odpowiedziała jej cisza. - Edward powiedział dokładnie: "Jakiś blond gówniarz napadł mnie rano w moim własnym domu". Kiedy zapytałam dlaczego miałby to zrobić, usłyszałam, że miał jakiś problem związany z tobą. Nie powiedział mi nic więcej - wyjaśniła powoli i Jo już wiedziała co się stało.
- Och - nie była w stanie wykrztusić ani słowa.
- Jeśli coś się dzieje, powiedz mi teraz, Jo - poprosiła Caitlyn, ale dziewczyna nie była w stanie o tym rozmawiać. - Od dawna podejrzewałam, że jesteś przez niego źle traktowana, bo zawsze taki był, ale miałam nadzieję, że ma do ciebie więcej szacunku niż do twojej matki. Niestety jeśli wtrąca się w to twój chłopak, to raczej coś poważniejszego - stwierdziła poważnie.
- Luke nie jest moim chłopakiem - powiedziała tylko blondynka nie mając pojęcia jak to wszystko wytłumaczyć - Radzę sobie, nie musisz się martwić, ciociu.
CZYTASZ
Escape (L.H.)
FanfictionPrzed czym może chcieć uciec największa prymuska w szkole i najpopularniejszy chłopak w mieście. W jaki sposób los ich połączy i czy naprawdę zdołają ze sobą wytrzymać, zostawić wszystko i po prostu uciec?