Luke sam nie wiedział do czego zmierza kiedy siedząc przy barze w jednym z włoskich klubów dopijał kolejnego drinka. Czuł już lekkie zawroty głowy, ale w ten sposób nie musiał myśleć o niczym więc robił to dalej.
Calum już od dawna znajdował się na parkiecie z jedną z Włoszek, Ashton rozmawiał z nieznanym blondynowi mężczyzną w korytarzu. Luke siedział bezradnie niedokońca wiedząc co się dzieje. W końcu postanowił dołączyć do Irwin'a, bo w końcu przecież każdy mógł się domyślić, co chłopak próbował załatwić.
- NIe mam już amfy - wymamrotał niepewnym angielskim mężczyzna z głową ogoloną na łyso i tatuażami na ciele.
- Daj coś podobnego - poprosił Luke wyciągając z portfela dyskretnie pieniądze i podając je dilerowi.
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni foliowy woreczek z białym proszkiem nieznanego Hemmingsowi pochodzenia, a blondyn schował go do kieszeni spodni.
- Nie zabije nas to? - zapytał Ashton na odchodne wiedząc, że jeśli Luke postępuje w ten sposób, sam właściwie nie wie co robi.
- Nie jestem idiotą - warknął nieprzyjemnie mężczyzna w odpowiedzi i oddalił się w stronę wnętrza klubu.
Luke stawiał zachwiane już z powodu alkoholu kroki w stronę łazienki. Ashton podążał za nim, choć był bardziej zaniepokojony zachowaniem przyjaciela niż chęcią spróbowania tego narkotyku.
- Stój - chwycił go za ramię gdy blondyn wysypywał już zawartość woreczka na brzeg umywalki. Musiał zadowolić się takimi warunkami. - Nawet nie wiesz co to jest. Jesteś pewien, że chcesz ryzykować?
- Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, stary - uśmiechnął się smutno chłopak i zwijając banknot nachylił się w stronę białego proszku.
Wciągnął jedną kreskę, po czym odsunął się, wiedząc, że Ashton mimo wszystko sobie nie odpuści. Poczuł mocniejszy zawrót w głowie i choć nie odczuwał jeszcze skutku zażytej substancji, wiedział, że potrzebuje jej więcej. Przygotował drugą linię, a resztę narkotyku schował z powrotem do kieszeni.
Nie wiedział właściwie czym dokładnie było to, co wziął, ale miało być podobne do amfetaminy i działanie z początku wyglądało identycznie. Hammingsowi dopiero teraz zachciało się bawić.
*
- Co to za hałas? - zapytała Kayla wyrwana ze snu przez zdecydowanie zbyt głośne dźwięki dobiegające z korytarza.
- Pewnie chłopcy wrócili z imprezy - rzuciła Emily mieszkająca z nią, Jo i Claire w pokoju i opadła znów na poduszkę.
- To pierwsza noc, mieli nie przesadzić - warknęła szatynka, zła na swojego chłopaka.
Zerwała się z łóżka i otwarła zamaszyście drzwi, zdeterminowana, żeby dowiedzieć się co właściwie się dzieje.
- Jo - wycofała się z zaniepokojeniem na twarzy do pokoju, a blondynka spojrzała na nią ze zmarszczonymi z niezrozumienia brwiami. - To Luke.
- Przecież nie może sam robić takiego zamieszania - dziewczyna wstała i ruszyła do progu.
- A jednak - westchnęła jej przyjaciółka.
- Jo! - zawołał blondyn podchodząc bliżej.
- Nie krzycz tak, Luke - dziewczyna starała się go uspokoić.
- Co? Ja nie krzyczę - nadal mówił stanowczo zbyt głośno. Był zbyt ożywiony, a jego źrenice były zbyt duże, żeby w ogóle była mowa i jakimkolwiek dotarciu do niego. - Chodź, zatańcz ze mną - wyciągnął ją za rękę z pokoju i zakręcił nią wokół korytarza, ale wyrwała się szybko.
CZYTASZ
Escape (L.H.)
FanfictionPrzed czym może chcieć uciec największa prymuska w szkole i najpopularniejszy chłopak w mieście. W jaki sposób los ich połączy i czy naprawdę zdołają ze sobą wytrzymać, zostawić wszystko i po prostu uciec?