Epilog

2.5K 253 42
                                    

Droga ciągnęła się przed nimi w nieskończoność, muzyka krzyczała z głośników, a oni sami wtórowali wokaliście śpiewając dobrze im znane wersety. Wiatr przez otwarte szyby wpędzał do samochodu poczucie wolności, którym cieszyli się teraz bardziej niż czymkolwiek innym. Na tym przecież polegają ucieczki - na uwolnieniu się. Każdy mógłby się od czegoś uwolnić, uniezależnić. Oni również mieli swoje powodu więc nie czekali dłużej. Zniknęli i  nie zamierzali się znów pojawiać. Nie byli przecież jakimiś nadprzyrodzonymi stworzeniami. Byli ludźmi, których nie było już tam gdzie zwykli bywać. Kto mógłby ich szukać? Przyjaciele? Oni zaczęli swoje własne życie. A miejsce pobytu tej dwójki było na razie nieznane nawet im samym.

- Teraz jestem szczęśliwa, Luke - blondynka odezwała się niepewnie, ale na tyle głośno, by mógł ją usłyszeć.

- Od ponad roku do tego dążyłem - wyznał uśmiechając się pod nosem. Nie spojrzał na nią udając, że zaabsorbowało go trzymanie kierownicy jednak w rzeczywistości bał się jej reakcji.

- Dziękuję - wyszeptała tylko ze wzruszeniem.

Czuła, że to wszystko jego zasługa. I chociaż kiedyś nawet przez głowę by jej nie przeszło, że mogłaby zamienić z nim słowo, teraz był jej najlepszym przyjacielem i choćby mogła mieć kogokolwiek, nie zamieniłaby go na nikogo innego. Nie wyobrażała sobie jechać przed siebie bez żadnego konkretnego celu z kimś inny. Chciała, żeby to był Luke i żeby był z nią już do końca.

Przystanęli na stacji samochodowej, żeby zatankować i kupić kawę. Nie zamierzali zatrzymywać się na dłużej. Chcięli przemierzyć jak największą ilość drogi, w kierunku, którego nie byli wciąż pewni.

Niedługi czas później Słońce zaczęło powoli zachodzić za horyzontem i oboje doszli do wniosku, że ciężko było o coś piękniejszego - przynajmniej dla nich. Chłopak zatrzymał samochód na zboczu, które mijali. Widok z niego zapierał dech w piersiach. Jo wyszła z auta owinięta w znaleziony wcześniej koc i przystanęła przy blondynie opierającym się o maskę samochodu, popijając swój napój.

- Pijemy kawę o zachodzie słońca - zaśmiała się drobna dziewczyna.

- I co z tego? - uśmiechnął się Luke.

- Wszystko jest nie tak, Hemmings! - odparła wesoło.

W jej oczach świeciły się te szczęśliwe iskierki, których widokiem Luke nigdy nie mógłby się znudzić.

- Nie musi być - odpowiedział.

- Oczywiście, że nie musi! Jest cudownie - dodała z entuzjazjem i zwróciła znów uwagę w stronę miasta rozciągającego się w dole.

Słońcę wciąż zniżało się zgodnie ze swoją wyznaczoną trasą. Oni nie musieli już podążać swoją stałą ścieżką. Teraz wszystko było przed nimi. Zaczynali od nowa i wszystko mogło się zdarzyć.

- Jesteśmy wolni. Teraz jesteśmy wolni - Luke odezwał się nagle tak, jakby dopiero teraz to do niego dotarło.

- Tak. Uciekliśmy na zawsze i nikt nas już nie zatrzyma - zapewniła go z uśmiechem chwytając go za ręce.

Chłopak pchany tymi zaskakującymi odczuciami nie zastanowił się nawet zanim gwałtownie wpił się w jej usta. Nie musiał już jednak nad niczym się zastanawiać. Nie o to w tym chodziło. Jo odwzajemniła zaskakująco szybko jego pocałunek, po czym oparła głowę o jego ramię i objęła go. Czuła się bezpieczna kiedy jego dłonie znalazły się na jej plecach.

Po wszystkim, co razem przeszli w tak krótkim czasie, ten wyjazd okazał się dla nich ucieczką od wszystkiego, ale nie od siebie nawzajem.


_____________________

No więc mamy już koniec.

Trochę jest mi przykro pozostawiać Jo i Luke'a, ale przecież to idealny moment. Mają siebie, zaczynają od nowa, są szczęśliwi.

Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. To taki umilacz na zakończenie wakacji.

Kocham Was bardzo mocno. Dziękuję, że byliście przy mnie przez cały ten czas. Dziękuję za każdy głos, za każdy komentarz i za zaangażowanie. Jesteście niesamowici. Nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy.

Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli szansę na siebie wpaść kiedy zacznę coś nowego i dam Wam o tym tutaj znać.

Jeszcze raz, kocham Was.

Escape (L.H.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz