30.

2.5K 174 9
                                    

- Gdzie my idziemy? - Luke zamarudził po drodze w niewiadomą stronę.

- Trochę się zabawić - zachichotał w śmieszny sposób Ashton, a blondyn spojrzał na niego jakby jego przyjaciel właśnie oszalał.

- Nie, to nie jest dobry pomysł. Nie po tym, co działo się ostatnio - chłopak zwolnił po chwili się zatrzymując.

- Tym razem tak nie będzie, przysięgam. Poza tym, jesteś już o kolejny przypał mądrzejszy i myślę, że sam dzisiaj nie bedziesz chciał wpakować się w kłopoty - Ashton położył dłonie na jego ramionach i spojrzał mu w oczy chcąc go przekonać o swojej racji.

- Po co mam tam iść? Naprawdę nie mam ochoty, stary - wciąż narzekał blondyn.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo nie będę powtarzał dwa razy, kretynie - Irwin nagle podniósł ton zirytowany postawą przyjaciela. Naprawdę postarał się, żeby wszystko wyszło idealnie i nie zamierzał teraz przyjąć odmowy solenizanta. Wiedział, że Luke potrzebuje trochę się rozerwać w czasie tych wakacji, szczególnie po wszystkim co przeszedł w ostatnim czasie. - Dziś są twoje urodziny, Luke. I nie pozwolę ci siedzieć bezczynnie w ośrodku lub na plaży. Potrzebujesz tego. Możesz iść ze mną do tego klubu i bawić się jak nigdy wcześniej, nie zważając na konsekwencje. Tym razem będę cię pilnował, obiecuję - położył dłoń na sercu z powagą.

- Pierdolisz głupoty, ty sam siebie nie upilnujesz - roześmiał się nagle Luke i ruszył do przodu wiedząc, że musi posiedzieć tam chociaż godzinę skoro Ashton'owi aż tak bardzo na tym zależy.

- Więc pilnujmy się nawzajem - zgodził się Irwin.

*

- Wszystkiego najlepszego, Hemmo! - wykrzyknął Calum zaraz przy wejściu do klubu, który dziś został wynajęty przez ich obóz, a więc zrobiła się z tego jedna, wielka impreza.

- Dzięki - odpowiedział z uśmiechem Luke, chociaż tak naprawdę nie cieszył się z tego, że kończył dziewiętnaście lat tak bardzo jak powinien.

Nie mógł być tak szczęśliwy jak rok temu, chociaż teraz był zupełnie innym człowiekiem. Rick nie przybiegł do niego rano budząc go głośno fałszując, śpiewając "Sto lat". Impreza mogła być ta samo dobra jak rok temu, ale blondyn zmienił się dużo bardziej niż mógł to przewidzieć i to, co miało się tu dziać nie cieszyło go już choćby w połowie tak bardzo jak wtedy gdy dopiero osiągał pełnoletniość.

Kilka minut później, dokładnie na środku parkietu pojawił się piętrowy tort, oferowany przez klub z okazji imprezy. Świeczki znajdowały się na samej górze i oczywiście było ich dokładnie dziewiętnaście, co lekko frustrowało blondyna. Miał już dziewiętnaście lat i nadal nie miał pojęcia jak będzie wyglądać jego życie, choć nie mógł powiedzieć, że nie miał na nie planu.

Jego życzenie dotyczyło właśnie tego. Chciał, aby wszystko przebiegło tak jak to zaplanował. Chciał, żeby udało mu się ułożyć życie od nowa. Nabrał w płuca tyle powietrza ile mógł w czasie gdy wszyscy goście śpiewali głośno "Sto lat" i bez dużego problemu zgasił wszystkie świeczki po kolei. Uśmiechnął się, a wokół rozległy się oklaski i piski jakby dokonał niewiadomo czego.

- Więc teraz mamy przed sobą calutką noc, Luke. I ta impreza będzie wyglądać jak tylko sobie zażyczysz, już do niczego cię nie przymuszę - Ashton pojawił się za nim i poklepał go po ramieniu, a Luke kiwnął głową z zadowoleniem słysząc tę informację.

- Pomyślałeś życzenie? - Jo przecisnęła się przez tłum prosto do niego z uśmiechem, a Luke uśmiechnął się szerzej niż zamierzał na jej widok.

Wyglądała... inaczej. Jej blond, kręcone włosy były splecione w skomplikowanego warkocza z tyłu głowy, była ubrana w prostą, czarną sukienkę bez ramion sięgającą do połowy uda, co było bardzo zaskakujące ze względu na to jak nieśmiała była dziewczyna. Na twarzy nie miała dużo makijażu, tylko tusz do rzęs i czarny eyeliner, które podkreślały jej zielone tęczówki. I nigdy nie wyglądała piękniej.

Escape (L.H.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz