20.

2.5K 193 11
                                    

Jo weszła do domu starając się nie myśleć o tym jak jej niedobrze na samo wspomnienie tego, co wydarzyło się dokładnie pół roku temu. Nie mogła uwierzyć, że minęło już tyle czasu. Wspomnienia w jej głowie wciąż były tak niedorzecznie wyraźne i bolesne.

Doświadczyła w życiu wiele zła, ale nigdy nie cierpiała tak bardzo jak wtedy.

Myślała o tym, jak się zmieniła i czy to zmiana na lepsze. Zdecydowanie tak. Była wciąż tą samą osobą, ale mimo wszystko silniejszą niż kiedykolwiek. Czuła, że teraz może poradzić sobie ze wszystkim. Przez ten czas zyskała przyjaciół, którym mogła ufać i nie była już sama. Nie czuła się dobrze. Czasami wciąż dopadały ją myśli o tym jak bardzo chciałaby zniknąć, ale zawsze dawała sobie radę z gorszymi chwilami.

Odłożyła torbę w przedpokoju i zabrała się za ściąganie butów. Niestety wtedy usłyszała coś niepokojącego, czego się nie spodziewała. Ktoś był w domu. I to na pewno nie ciotka, która od ostatniego spotkania obiecała zapowiadać swoje wizyty. Jedyną osobą, która mogła się tutaj dostać oprócz niej był ojciec dziewczyny. Jo natychmiast zaczęła nerwowo zakładać z powrotem buty, aby móc szybko się wycofać, ale nie zdążyła zareagować w odpowiednim momencie, bo przed nią stanął człowiek, którego miała nadzieję, nigdy więcej nie zobaczyć.

- Ty jeszcze tu mieszkasz? - rzucił tylko podchodząc do niej bliżej.

- Odsuń się - powiedziała odważnie.

Wiedziała, że tym razem nie pozwoli się skrzywdzić. Niestety wiedziała też, że był od niej znacznie silniejszy i w jej oczach pojawiły się łzy gdy znów przypomniała sobie o wszystkim co jej zrobił.

- Coś się stało, kochanie? - zapytał z uśmiechem, na którego widok Jo zakręciło się w głowie.  

Wiedziała, że jeśli za chwilę nie wyjdzie z domu, on znów zrobi z nią co tylko będzie chciał. Znów był pijany. Przyjeżdżał do domu tylko kiedy potrzebował się schować. Przyjeżdżał do Sydney tylko po to, żeby móc w spokoju stracić nad sobą panowanie nie obawiając się, że zniszczy sobie reputację w pracy.

- Nie mów tak do mnie - powiedziała po chwili.

- Jak ty się do mnie odzywasz? - znów się denerwował. Zaczął ściągać pas od spodni, aby po raz kolejny ją uderzyć. - Powinnaś powitać ojca z szacunkiem - uniósł głos, a skórzany pas wylądował na policzku dziewczyny rozcinając go.

- Nie jesteś już moim ojcec - odpowiedziała mu Jo przez łzy i wybiegła z domu, aby nie mógł zrobić jej nic gorszego.

- Gdzie idziesz głupia gówniaro?! - krzyczał.

Biegła przed siebie jak najszybciej kiedy on wybiegł za nią z domu. Nie chciał, żeby ktoś zobaczył ją z rociętą twarzą, a więc nie był aż tak pijany jak sądziła. Po chwili na szczęście zorientował się, że jeśli sąsiedzi zobaczą go z pasem w ręku, biegnącego za córką jego sytuacja będzie znacznie gorsza i wrócił do domu.

Oczywiście pierwszym miejscem w które się skierowała było miejsce nad stawem, jedyne w którym mogła się uspokoić.

W jej głowie teraz tłoczyło się zbyt dużo myśli, nie chciała już nigdy mieć do czynienia z tym człowiekiem, ale on znów pojawił się niespodziewanie. Nie miała pojęcia dlaczego przeoczyła palące się w salonie światło. Przynajmniej to mogło przestrzec ją przed wejściem do tego przeklętego domu, w którym nie potrafiła już więcej wytrzymać. Najwyraźniej była zbyt zamyślona. Zazwyczaj kiedy miał zamiar przyjechać załatwiał sobie kilka dni wolnego w pracy już wcześniej, o czym wiedziała Caitlyn, która pracowała w tym samym szpitalu. Jo zawsze wiedziała wcześniej, że nie może być wtedy w domu. Zazwyczaj spędzała ten czas u Kayli, nigdy niczego jej nie tłumacząc.

Escape (L.H.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz