24. Domówka

347 71 7
                                    

Kolejnego dnia spałam w najlepsze, gdy obudził mnie dzwoniący telefon. Nieprzytomna spojrzałam na wyświetlacz, dostrzegając na nim napis Mama.

- Halo? - odebrałam nieprzytomnym głosem.

- Hej kochanie. Masz jakiś dziwny głos, coś się stało?

- Jeszcze spałam - odpowiedziałam, powoli podnosząc się z łóżka.

- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić, ale nie sądziłam, że możesz jeszcze spać - odpowiedziała zmartwiona.

- Nic się nie stało. Która godzina?

- W pół do dwunastej - odpowiedziała.

- Słucham? - zdziwiłam się. - Aż tak długo spałam?!

- Co wczoraj robiłaś? - spytała zaciekawiona.

- Byliśmy w pubie, spotkać się ze starym przyjacielem Liama i późno wróciłam.

- Rozumiem, cieszę się, że wreszcie jesteś aktywna towarzysko, ostatnio ciągle jesteś zajęta i nie masz nawet czasu do nas wpaść.

- Wiem, przepraszam, ostatnio sporo się działo. Mieliśmy do zorganizowania urodziny Liama, później miałam sporo nauki.

- A właśnie, mieliście kiedyś do nas wpaść. Kiedy wreszcie go poznamy?

- Pogadam o tym z Liamem i coś ustalimy.

- Macie jakieś plany na dziś albo jutro?

- Nic konkretnego.

- To zapytaj go - ucieszyła się moja mama.

Wiedziałam jak bardzo nie mogła się doczekać, aby poznać swojego przyszłego zięcia, który wydawał się jej idealnym kandydatem na mojego męża. Przewróciłam oczami.

- Ok, pogadam z nim i dam znać. Na razie - pożegnałam się, ziewając.

- Do zobaczenia kochanie - odpowiedziała mi kobieta.

Gdy już trochę się przebudziłam postanowiłam zadzwonić do Liama.

- Hej, jak się masz? Ja dopiero wstałam - zaśmiałam się, gdy odebrał telefon.

- Ja wstałem jakoś z godzinę temu - odpowiedział. - Jackson mnie obudził.

- A mnie moja mama - odpowiedziałam.

- Okazało się, że jego kuzyn ma wolny dom i urządzają dzisiaj imprezę.

- Rozumiem, że chcesz tam iść? - spytałam bez entuzjazmu.

- Jasne. Nie wiem, kiedy będzie kolejna okazja, a mamy co nadrabiać. Sama widziałaś, że tematy się wczoraj nie kończyły.

- Ashley też będzie? - spytałam, właściwie z góry znając odpowiedź.

- Na pewno tak - odparł chłopak, tym razem to w jego głosie nie było słychać entuzjazmu.

- Jackson zamierza zaprosić dużo osób?

- Znając jego... Pewnie tak.

Nie cieszyłam się na samą myśl. Liczyłam, że dzisiejszy dzień będę mogła spędzić w spokoju, a nie na kolejnej imprezie. Oczywiste było, że o wizycie u moich rodziców nie było nawet mowy.

***

Gdy nastał wieczór, Liam podjechał po mnie i razem pojechaliśmy pod wskazany adres. Tak jak oboje się domyślaliśmy wcześniej przed domem było już zaparkowane kilka aut, a z wnętrza wydobywała się głośna muzyka.

Bez pukania weszliśmy do środka, ponieważ i tak nikt by tego nie usłyszał. Kolejno zwiedzaliśmy pomieszczenia szukając gospodarza. W końcu znaleźliśmy salon, a także Jacksona i jego kuzyna siedzących na kanapie z grupą osób.

Je t'aime, to znaczy kocham cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz