Przez cały kolejny tydzień byłam zajęta nauką i zajęciami. Skutecznie udawało mi się ignorować wiadomości od Ashley, zbywając ją tym, że mam sporo na głowie. Sama nie byłam pewna, co mam robić, ale na ten moment miałam tak duży mętlik w głowie, że chciałam się od niej trochę zdystansować.
Niestety całkowite odsunięcie się od Ashley nie było takie łatwe, jako że w weekend miał odbyć się mecz hokeja, na który zaprosił nas stary przyjaciel Liama i Ashley, a oboje z rodzeństwa obiecali się tam pojawić, z resztą tak samo, jak i ja.
Wieczorem w dzień meczu Liam podjechał pod mój akademik autem i wspólnie pojechaliśmy pod stadion na którym miał rozgrywać się mecz. W normalnych okolicznościach pewnie zaproponowałabym Liamowi, aby wziąć ze sobą Ashley, ale tym razem tego nie zrobiłam.
Wieczór należał do ciepłych, jak na tę porę roku. Gdy wysiadłam z auta, moją twarz owiał delikatny wiaterek. Razem z chłopakiem udaliśmy się do wnętrza budynku, aby zająć miejsca. Przed wejściem na halę, czekał ochroniarz sprawdzający bilety. Nasze miejsca znajdowały się mniej więcej po środku trybuny. Mieliśmy stąd doskonały widok, na lodowisko. To był mój pierwszy mecz hokeja, dlatego byłam mocno podekscytowana. Wszędzie unosił się dźwięk okrzyków, radości i gwizdków. Widownia była prawie pełna, a atmosfera wręcz elektryzująca. Moim jedynym zmartwieniem było to, że Ashley, na którą czekało wolne miejsce obok mnie, mogła się tutaj zjawić w każdej chwili. Byłam pewna, że Liam czuł podobnie. Starałam się jednak o tym nie myśleć i nie psuć nastroju.
- Możesz mi wytłumaczyć trochę zasady, póki czekamy na rozpoczęcie meczu? - spytałam Liama, aby czymś zająć swoje myśli.
- Pewnie, postaram się. - Chłopak uśmiechnął się, po czym zaczął opowiadać. - Każda drużyna składa się z sześciu zawodników na lodzie - trzech napastników, dwóch obrońców i bramkarza. A celem gry jest strzelenie bramki przeciwnej drużynie. Mecz rozpoczyna dwóch zawodników przeciwnych drużyn, którzy stoją naprzeciwko siebie na środku lodowiska, a sędzia wrzuca krążek na lód. Nic trudnego.
- A na jakiej pozycji gra Jackson?
- Jackson jest napastnikiem i to zdaje się najlepszym w drużynie, poza tym jest kapitanem drużyny, co oznacza, że pewnie będzie grał przez cały mecz.
- Rozumiem. Faktycznie nic trudnego.
Po chwili na widowni zrobiła się większa wrzawa, a my zobaczyliśmy jak na boisko wychodzą obie drużyny. Liam od razu wypatrzył Jacksona i wskazał mi go palcem. Chłopak miał na sobie strój w barwach swojej drużyny, a na ręku nosił czarną opaskę kapitana. Obie drużyny ustawiły się na odpowiednich pozycjach, dwóch zawodników ustawiło się na środku boiska z kijami w gotowości, a sędzia wrzucił krążek pomiędzy nich. Mecz się rozpoczął. Jakson od razu dopadł krążek. Był to piękny widok, jak zwinnie przemykał po lodzie, prezentując swoje niezwykłe umiejętności. Jego szybkość, precyzja i siła zapierały dech w piersi. Kiedy Jaskson zdobył swoją pierwszą bramkę, cała widownia eksplodowała radością.
Nagle usłyszałam jakiś hałas na trybunach obok nas, spojrzałam w tamtym kierunki. Ujrzałam tam Ashley, która niezgrabnie próbowała przepchać się między wkurzonymi kibicami, którym zasłaniała akcję na boisku.
- Uf, wreszcie jestem - powiedziała, z ulgą siadając na swoim krzesełku obok mnie. - Coś mnie ominęło?
- Jakieś dziesięć minut meczu i jedna bramka - wyburczał niezadowolony Liam.
- Kto strzelił?
-Jakson oczywiście, jest najlepszy, żałuj, że tego nie widziałaś - odparł dumny chłopak.
- Och, tylko się nie zakochaj - odparła sarkastycznie.
- Nie bądź złośliwa, skoro cię to nie interesuje, mogłaś w ogóle nie przychodzić - odburknął Liam.
CZYTASZ
Je t'aime, to znaczy kocham cię
RomanceCzym jest miłość? Ona przychodzi niespodziewanie, z nieznanej strony. Pochłania cię i zmienia w innego człowieka, który patrzy na świat w różowych okularach. Czasami sprawia, że cierpisz, ale nie wyobrażasz sobie już życia bez niej. Pierwsza miłość...