Był wczesny październikowy dzień, Toronto zakolorowało się już różnymi odcieniami brązów i czerwieni, szykując się powoli na zimę. Obudziłam się, słysząc moją przyjaciółkę krzątającą się po naszym wspólnym pokoju. Dziewczyna szukała czegoś w swojej torbie w pośpiechu, patrząc na zegarek, który leżał na biurku znajdującym się między naszymi łóżkami. Po jej zachowaniu wywnioskowałam, że spieszyła się na zajęcia. Ja także spojrzałam na godzinę, była dopiero siódma czterdzieści. Przykryłam głowę poduszką, chcąc spać dalej, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, co oznaczyło, że zostałam sama. Dzisiaj miałam zajęcia dopiero na dwunastą, więc mogłam jeszcze pospać. Zamknęłam oczy z nadzieją, że uda mi się jeszcze odpłynąć do krainy Morfeusza, jednak za chwilę usłyszałam głośną rozmowę i czyjś śmiech na korytarzu pod moim pokojem. Rozdrażniona tymi dźwiękami, podniosłam się na materacu i przetarłam zrezygnowana zaspane oczy.
To były właśnie uroki mieszkania w akademiku.
Wstałam z łóżka i wzięłam swoją kosmetyczkę oraz ręcznik z zamiarem pójścia do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Na szczęście w środku nie było dużo ludzi jak na tę porę dnia. Kiedy wróciłam do pokoju, szybko się ubrałam i poszłam do naszej wspólnej kuchni, aby zjeść śniadanie. Zgarnęłam z lodówki mleko i zjadłam na szybko miskę moich ulubionych płatków śniadaniowych.
Gdy wróciłam do pokoju, było już dobrze po ósmej. Jednak, do zajęć zostało mi jeszcze mnóstwo czasu. Postanowiłam od razu spakować swoją torbę na zajęcia. Dzisiaj miałam tylko ćwiczenia z fonetyki, a później wykład, więc nie musiałam brać wielu rzeczy.
Korzystając z wolnego pokoju, postanowiłam, że zacznę czytać książkę na zajęcia z literatury francuskiej. Co prawda czytanie w tym języku nie stanowiło dla mnie większego problemu, ponieważ byłam dwujęzyczna, jednak zawsze wolałam czytać w samotności i nie potrafiłam się skupić na lekturze, jeśli ktoś koło mnie rozmawiał. Mój tata był Francuzem i od dziecka bardzo dbał o to, aby jego dzieci znały doskonale ten język. Moja starsza siostra, chcąc zasmakować ojczyzny ojca, pewnego lata wyjechała na wakacje do Paryża i można powiedzieć, że ten kraj pochłoną ją już na dobre.
Gabriela była ode mnie sześć lat starsza, obecnie rzadko miałyśmy ze sobą kontakt, zważywszy na taką odległość. Wiem, że tata był z niej dumny i potajemnie zazdrościł jej tego, że mieszkała w jego ukochanej ojczyźnie. Sama uważałam, że to piękny kraj, który miałam okazję zobaczyć pierwszy raz rok temu, gdy moja siostra wyszła za czarującego Francuza i urządzili z tej okazji huczne przyjęcie. Po weselu zostaliśmy jeszcze tydzień dłużej, aby pozwiedzać ojczyznę ojca i okolicę, w której mieszkała Gabriela z mężem.
Wracając do mnie, kiedy po skończeniu szkoły średniej szłam na studia, wybór okazał się dużo prostszy niż sądziłam. Dzisiaj byłam już na drugim roku lingwistyki francuskiej. Moja mama nie była przekonana, co do takiego wyboru, ale tata stanął za mną murem, zadowolony z mojej decyzji.
Do czasu, gdy musiałam się zbierać na zajęcia, udało mi się przeczytać już około połowę książki, która okazała się całkiem ciekawą lekturą. Od zawsze bardzo lubiłam czytać, praktycznie wszystko, co wpadło mi w ręce, więc to nie stanowiło dla mnie problemu.
Ubrałam swoją ulubioną bluzę z roślinnym motywem na rękawach, na nogi założyłam klasyczne i mocno zużyte vansy old skool, a następnie chwyciłam torbę i wyszłam z pokoju.
W około piętnaście minut, dotarłam na uczelnię. Idąc przez korytarz, zobaczyłam uczniów ubranych w koszulki z logo naszego uniwersytetu, którzy rozdawali ulotki.
- Hej, zapraszamy na imprezę integracyjną naszego wydziału, szczegóły masz w ulotce - odezwała się do mnie niewysoka blondynka, wręczając mi wspomnianą broszurkę.
CZYTASZ
Je t'aime, to znaczy kocham cię
RomanceCzym jest miłość? Ona przychodzi niespodziewanie, z nieznanej strony. Pochłania cię i zmienia w innego człowieka, który patrzy na świat w różowych okularach. Czasami sprawia, że cierpisz, ale nie wyobrażasz sobie już życia bez niej. Pierwsza miłość...