8. Jesteś aniołem

360 62 1
                                    

W piątek wieczorem, tak jak Liam obiecał, mieliśmy się wybrać gdzieś razem. Koło godziny osiemnastej byłam już gotowa i czekałam tylko na wiadomość od chłopaka, jednak nic się nie działo. Postanowiłam do niego zadzwonić, ale nie odpowiadał.

— I co, nie odbiera? — zapytała Cat, która właśnie przymierzała ciuchy, również szykując się na wieczorne wyjście z Chrisem, który przyjechał do nas na weekend.

— Nie odbiera — potwierdziłam zmartwiona.

Nienawidziłam na kogoś czekać, a najgorsze ze wszystkiego było jeśli ktoś nie odbierał i nie odpisywał na wiadomości, mimo że byliśmy umówieni na konkretną godzinę.

— Nie przejmuj się, może coś go zatrzymało, na pewno zaraz przyjdzie do ciebie z kwiatami na przeprosiny — zaśmiała się moja przyjaciółka.

— Bardzo śmieszne, wiesz, że nienawidzę takich sytuacji.

— Nikt tego nie lubi. A teraz powiedz jak wyglądam? — zapytała, obracając się po pokoju w czerwonej sukience.

— Na tobie wszystko wygląda dobrze — stwierdziłam.

— Ale mam seksowną dziewczynę — zachwycił się Chris, podchodząc do brunetki i całując ją namiętnie w usta.

— Może powstrzymacie na razie te czułości? — powiedziałam, udając obrzydzenie.

— Zazdrościsz — odgryzła się Cat, rzucając we mnie poduszką, którą wzięła ze swojego łóżka.

— Ej, za co to? — zapytałam, rzucając w nią tą samą poduszką.

W odpowiedzi usłyszałam tylko jej śmiech, natomiast mi nie bardzo było do śmiechu. Popatrzyłam ponownie na telefon, łudząc się, że zobaczę tam wiadomość od Liama. Jednak nic takiego nie nastąpiło.

— Kochanie, chyba musimy się już zbierać — odezwał się Chris.

— Jasne. Może chcesz iść z nami? — zwróciła się do mnie Cat.

— Nie, daj spokój, nie będę wam rujnowała romantycznego wieczoru, może Liam jeszcze się odezwie — wyraziłam swoją nadzieję.

— Jesteś pewna? — upewniła się jeszcze raz.

— Tak — powiedziałam, ponownie spoglądając na telefon.

— Nie przejmuj się tym Lea. Nie warto się smucić dla jakiegoś gościa, który nie pamięta o spotkaniu z taką fajną dziewczyną — pocieszył mnie Chris.

— Dzięki za pocieszenie, jesteście kochani — odparłam, patrząc na parę moich przyjaciół z czułością. — Bawcie się dobrze.

Gdy oboje wyszli z pokoju, usiadłam na łóżku zrezygnowana. Nie rozumiałam, co się stało i dlaczego mnie wystawił.

Może to był tylko głupi zakład?

Różne myśli przychodziły mi do głowy, ale czy któraś była prawdziwa? Tego nie mogłam wiedzieć.

Po chwili z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Wstałam z łóżka, aby otworzyć i stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam, które emocje były we mnie silniejsze. Ulga i radość, że jednak się zjawił, czy złość za jego spóźnienie.

— Minąłem się z Cat i Chrisem, twoja przyjaciółka powiedziała mi, że mam przechlapane — przyznał, patrząc na mnie z poczuciem winy wymalowanym na twarzy.

— Co się stało? — spytałam, odsuwając się od drzwi i siadając na swoim łóżku. Czekałam na wyjaśnienia.

Chłopak poszedł za moim tropem. Zamknął drzwi i usiadł na drugim łóżku na przeciwko mnie.

— Strasznie cię przepraszam. Paul mnie zatrzymał, chciał mnie namówić na zostanie. W końcu zgodziłem się mu pomóc w przygotowaniach, w między czasie przyszli już pierwsi goście i zagadaliśmy się. Nie wiedziałem, że już tak późno.

— Szkoda, że nie zadzwoniłeś — upomniałam go.

— Tak jak mówię, nie zauważyłem, kiedy zrobiło się tak późno. Jest szansa, że mi wybaczysz?

— Muszę się zastanowić — powiedziałam, udając, że mocno się zastanawiam.

Brunet popatrzył na mnie z nadzieją, a ja dłużej nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Cieszyłam się, że jednak go widzę i nie zapomniał.

— No dobrze, wybaczam.

— Jesteś aniołem — stwierdził, posyłając mi uśmiech. – A teraz chodź, pewnie już zgłodniałaś od tego oczekiwania, a czeka nas jeszcze krótki spacer — odparł.

— Nie pojedziemy twoim motocyklem? — zapytałam zaskoczona.

— Czyżby ci się spodobało? — zaczepił mnie chłopak.

— Z grzeczności nie zaprzeczę — odparłam.

Razem wyszliśmy z akademika i skierowaliśmy się wolnym krokiem w stronę restauracji, którą Liam wybrał dla nas na ten wieczór. Było to całkiem miłe i kameralne miejsce, a jedzenie było wprost wyborne. Chłopak ponownie zaskoczył mnie tym wyborem, ponieważ lokal nie znajdował się wcale daleko od naszego miejsca zamieszkania, a ja nigdy tutaj nie byłam. Gdy zajęliśmy już stolik i złożyliśmy zamówienie, był czas, aby swobodnie porozmawiać.

- A więc, wiem już że lubisz klasykę kina i znam twoich ulubionych autorów książek - zaśmiał się chłopak. - A powiedz mi, co lubisz robić gdy nie czytasz?

- Nic szczególnego. - Wzruszyłam ramionami. - Lubię oglądać filmiki na YouTube, szczególnie po francusku, w ten sposób szlifuje język.

- A uprawiasz jakiś sport? - dopytywał chłopak.

- Nie za bardzo, nie przepadam za wysiłkiem fizycznym - zachichotałam nerwowo. - Kiedyś jeździłam konno, ale z czasem dojazdy do stadniny stały się zbyt uciążliwe i odpuściłam - wyznałam.

- Ja zdecydowanie wolę dosiadać szybszej maszyny - zaśmiał się chłopak.

- Rozumiem. 

W tym momencie zdałam sobie sprawę ile nas różniło. On był zawsze aktywny i lubił gdy dużo się działo, a ja wolałam spokój i ciszę. Ale jak to mówią przeciwieństwa się przyciągają.

Po wspólnej kolacji, za którą zapłacił chłopak, mimo mojego wielokrotnego sprzeciwu, poszliśmy jeszcze na krótki spacer po tutejszym parku. Było naprawdę miło. Podobało mi się to, że brunet nie śpieszył się z naszą relacją, pozwalał nam się ze sobą oswoić. Wierzyłam, że wszystko przyjdzie naturalnie z czasem. Póki co, naprawdę dobrze się czułam w jego towarzystwie i poznawałam go coraz lepiej, a to było dla mnie ważne, zanim zdecyduję się na kolejny krok.

— Pewnie po powrocie do mieszkania jeszcze zastanę imprezę i będę musiał siedzieć w tym pijanym towarzystwie — powiedział Liam, gdy dotarliśmy już pod mój akademik.

— Współczuję.

— Nie martw się, dam sobie radę — obiecał mrugając do mnie.

Wtedy w mojej głowie zrodził się pewien pomysł. Bałam się tylko jak chłopak przyjmie moją propozycję.

— Może wejdziesz do mnie jeszcze na chwilę? — zaproponowałam.

— Jesteś pewna? Nie chce robić kłopotu.

— Jasne, to żaden kłopot, poznasz lepiej moich przyjaciół, pewnie też już wrócili.

— Skoro tak, to prowadź — ucieszył się chłopak.

Je t'aime, to znaczy kocham cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz