Ah, te jego niebieskie oczy... Prześliczne... Jednak nagle ktoś z hukiem wszedł do pokoju. Tak, Dante... Ja i Codah odsunęliśmy się od siebie jak poparzeni i spojrzeliśmy na szczerzącego się starszego Dawsona, który stał oparty o futrynę.
- Cześć, dzieciaki - zawołał. - Ta mała nie powinna już iść do domu? Późno jest. A ty czemu nie śpisz? - zwrócił się do brata. - Dobranocka dawno się skończyła.
- Nicolette zostaje u mnie na noc - powiedział Codah.
- U ciebie? Przeszkodziłem wam w czymś?
- My tylko... tańczyliśmy. Możesz już sobie iść.
- Pozwalasz mi? - zapytał teatralnie zszokowany, przykładając rękę do klatki piersiowej. - Ah, dziękuję ci, dobry człowieku!
- Przestań pajacować. Piłeś coś?
- Jedno piwko na dobranoc - odparł, uśmiechnięty od ucha do ucha - albo dwa...
- To może idź już spać albo po prostu stąd wyjdź.
- Tak, tak, już idę.
Obrócił się na pięcie i wyszedł, a Codah zamknął za nim drzwi, po czym oparł się o nie plecami i zapytał:
- To... na czym skończyliśmy?
- Mieliśmy iść spać - skłamałam z uśmieszkiem na ustach.
- Przecież jest jeszcze wcześnie! - zaśmiał się.
- Ale ja już jestem zmęczona - westchnęłam, udając ziewanie.
- Dobrze, w takim razie wskakuj pod koc.
Leniwie usiadłam na łóżku i przeczołgałam się na prawą stronę, obok okna, po czym ułożyłam się na poduszkach. Codah w tym czasie zgasił światło. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc obróciłam się na prawy bok, tyłem do chłopaka, przykrywając się miękkim i miłym w dotyku materiałem. Słyszałam tylko, jak on się zaśmiał cicho pod nosem i poczułam, jak za moimi plecami ugina się materac. Po chwili Codah zaczął delikatnie wsuwać swoją lewą rękę po moim brzuchu, aż w końcu objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Do swojego cieplutkiego ciała... Momentalnie przeszły mnie ciarki po plecach i dostałam gęsiej skórki na rękach. Co się ze mną do cholery dzieje? On jednak znowu cicho się zaśmiał i przytulił się do mnie bardziej.
- Dobranoc, Coly - szepnął.
- Dobranoc, Codah - odpowiedziałam.
Przytulaliśmy się już wiele razy, ale po przyjacielsku, nigdy w taki sposób. Było mi tak wygodnie, tak ciepło, tak miło... A jednocześnie nie wiedziałam, jak się zachować, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Codah jest dla mnie... wyjątkowy. Nikogo tak nie traktuję, jak jego, ani on nie traktuje tak żadnej dziewczyny, jak mnie. Jest taki czuły i opiekuńczy. Dennis taki nie był...
Znowu ich do siebie porównuję... Myślę, że powinnam z tym skończyć. To niezdrowe. Możliwe, że robię tak, bo Dennis jako mój pierwszy chłopak był dla mnie takim punktem odniesienia. Relacja z nim pokazała mi na własnej skórze, jaki NIE powinien być mój partner.
Zasnęłam dosyć szybko, mimo że ciągle tylko myślałam o Codah, jego spojrzeniu i piosence. Nigdy mi się tak dobrze nie spało! Obudził mnie huk dochodzący z łazienki. Pewnie Dante coś zrzucił. Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że leżę wtulona w Codah, oparta o jego ramię, podczas gdy on obejmuje mnie swoją ręką. Nadal spał. Leżał bez koszulki, przykryty kocem tylko do kolan. Wyglądał pięknie, kiedy spał...
Jezu, naprawdę tak pomyślałam?
Podniosłam się lekko do pozycji siedzącej i podświadomie się uśmiechnęłam do Codah. Chciałam wysunąć się spod koca, jednak mój wzrok przykuły jakieś blizny na udach chłopaka, które wystawały z podwiniętej nogawki szortów. Przyjrzałam się dokładniej i te blizny były straszne... Wyglądały trochę jak po ranach ciętych. Przestraszyłam się, ale postanowiłam, że nie będę budzić chłopaka. Wstałam powoli z łóżka i spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 11:17. No to sobie pospałam... Ruszyłam do łazienki, której drzwi były otwarte.
![](https://img.wattpad.com/cover/276027451-288-k724378.jpg)
CZYTASZ
Listen to love
Novela JuvenilMa przyjaciółkę, chłopaka i wspierającego kuzyna. Wydawać by się mogło, że wszystko jest w porządku. Ale czy na pewno? Przecież w okresie nastoletnim wiele może się zmienić, poznaje się dużo nowych osób. Jedną z nich będzie Codah Dawson, który obok...