Rozdział XVI

106 5 0
                                    

W szkole byłam dosyć podekscytowana. Zaraz po lekcjach miałam jechać z Codah do Nowego Orleanu, żeby przywieźć jego tatę do Biloxi. Podczas nudnych lekcji szukałam w internecie ogłoszeń z ofertami pracy. Codah pracuje aktualnie jako dostawca jedzenia. Przypomniałam sobie, że Kylie (moja znajoma z siłowni) zawsze narzekała, że nie ma kogo posadzić przy recepcji. Nie jest to skomplikowana robota, a jednocześnie wbrew pozorom zadowalająco płatna. Na przerwie obiadowej wyszłam na zewnątrz.

- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.

- Hej, Kylie! - zawołałam. - Dzwonię, żeby zapytać, czy jest może wolne miejsce do pracy przy recepcji.

- Jasne, że jest. A co, chciałabyś pracować?

- Tak.

- Super! To wiesz, co... Przyjedź jutro na siłownię, omówimy sobie wszystko na spokojnie.

- Spoko, przyjadę.

- No i jesteśmy umówione.

- Oczywiście. Dzięki, do zobaczenia!

- Do jutra, buźki!

Będę miała pracę... Daphne by powiedziała, że mi się nie opłaca. Zamierzam dać Codah część mojej wypłaty. To trochę tak, jakbym pracowała za pół darmo. Ale ja uważam, że gra jest warta świeczki. Poza tym, taka praca to bułka z masłem. Wydać kluczyk do szafki, odebrać kluczyk do szafki, sperzdać wodę, batona albo jakieś białko, ewentualnie karnet. Nic skomplikowanego.

Po lekcjach czekałam na Codah pod szkołą. Przyjechał. Wsiadłam do samochodu.

- Hej, słonko - powiedział.

- Heej! - zawołałam.

- Jakbyś była głodna, to z tyłu są ciastka i woda. Tylko nie nakrusz, dopiero sprzątałem samochód.

- Spokojnie, przecież umiem jeść.

- Obiad zjemy, jak dotrzemy na miejsce.

Zdjęłam buty i ruszyliśmy w drogę.

- Jaki jest twój tata? - zapytałam.

- Opiekuńczy, ale wyluzowany - odparł Codah. - Skąd to pytanie?

- Nie wiem, jak mam się zachować, kiedy się z nim spotkamy.

- Nie martw się. Jak go znam, to pewnie powie ci, że jesteś piękna i cię przytuli.

- Słodko. Już wiem, po kim to masz.

Zerknął na mnie, odwrócił się i zaśmiał lekko.

- Popatrz na mnie na chwilę - poprosiłam.

Odwrócił się na moment, a później dalej patrzył na drogę.

- Co robiłeś z włosami? - zapytałam.

- Jak to "co"? - zdziwił się.

- No kupiłeś jakąś odżywkę, czy suszyłeś inaczej...

- Nic specjalnego nie robiłem. Wszystko tak, jak zazwyczaj.

- Bardzo ładnie wyglądają, wiesz? - stwierdziłam, nie mogąc przestać się na niego gapić.

- Poważnie?

- Mhm. Fajnie się ułożyły.

Wtedy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle. Chłopak momentalnie przysunął się i mnie pocałował. Naprawdę miał śliczne włosy. Pasma w kolorze zimnego blondu, z przedziałkiem na środku, opadały delikatnie na czoło i boki głowy. Nie były idealnie uczesane i właśnie w tym tkwił cały urok. Do tego te jego niebieskie oczy... Coś wspaniałego.

Listen to loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz