Rozdział XIII

123 6 0
                                    

We wtorek Codah też się nie pojawił. Dalej nie pisał do Austina. Nadal było mi przykro. Austin stwierdził, że nie będzie się z nim jeszcze kontaktował, żeby to nie było podejrzane. Szczerze mówiąc, zaczynałam się martwić. Szczególnie, że w środę też go nie było. Ani w czwartek... Wtedy już Austin zdecydował się zadzwonić do Codah, ale ten powiedział mu, że nie może rozmawiać i odezwie się wieczorem. Dlatego po powrocie do domu czekałam tylko na jakieś wieści od kuzyna. Jednak on też się nie odzywał. W piątek byłam lekko zestresowana, tym bardziej, że następnego dnia miałam zaśpiewać w restauracji mamy.

- Czemu nie napisałeś do mnie wczoraj? - zapytałam Austina rano.

- Bo Codah się nie odzywał - odparł lekko zrezygnowany.

- Serio??

- Ta...

- Co się z nim dzieje... - zastanowiła się Elle.

- Nie mam pojęcia, ale zaczynam się bać - dodałam.

- On nie jest głupi, na pewno nic mu nie jest - uspokajał mnie kuzyn.

- Od kilku dni nie ma z nim kontaktu, a my jesteśmy pokłóceni. Chciałabym z nim w końcu porozmawiać, wyjaśnić i mieć to za sobą.

- Zawsze możesz do niego pojechać - zaproponowała Eleanor.

- Nie - zaprzeczył Austin. - To jest zły pomysł. Nie ma co pchać się prosto w paszczę lwa. Jeżeli on potrzebuje więcej czasu, żeby to przemyśleć, to trzeba mu ten czas dać. Odezwie się, kiedy będzie gotowy. A ty w tym czasie będziesz mogła ochłonąć.

- Może masz rację - stwierdziłam. - Ugh, jeszcze ten występ u mamy... Trochę się boję śpiewać przed większą grupą ludzi.

- Dasz sobie radę, Josie - pocieszał. - Zobaczysz, będzie dobrze. Będziemy tam oboje.

- Oczywiście - potwierdziła z uśmiechem Elle.

Tak więc przetrwałam kilka następnych godzin w szkole z nadzieją, że z Codah jest wszystko w porządku. Po powrocie do domu ćwiczyłam piosenkę, którą wybrałam na występ. Wieczorem nie mogłam zasnąć. Zresztą od dnia imprezy mam problemy z zasypianiem i budzę się zmęczona. Śnią mi się jakieś dziwne rzeczy. To pewnie ze stresu. Płacz przez pięć nocy pod rząd nie wpłynął korzystnie na moje oczy, były strasznie opuchnięte.

Obudziłam się późno, z kiepskim humorem. Na pocieszenie zrobiłam sobie na śniadanie puszyste pancake'i oraz moją ulubioną kawę. Mama była już w pracy. Kiedy jadłam, do kuchni przyszła Daphne.

- Dzień dobry - powiedziałam.

- Siema - odpowiedziała. - Zostawiłaś dla mnie trochę?

- W misce jest ciasto, możesz sobie usmażyć tak, jak lubisz.

- Dzięki.

- Daphne, czemu wcześniej mi nie powiedziałaś, że interesują cię dziewczyny? - dodałam po chwili ciszy.

- No bo... nie wiedziałam, jak zareagujesz.

- Nie ufasz mi?

- No nie.

- Fajnie wiedzieć. A tak na serio, to nie masz czego się bać.

- Ta...

- Poważnie ci mówię.

- No dobra! Jeju, nieważne. Dowiedziałaś się, zadowolona? Czy dopiero jak powiem mamie?

- Co ty taka zdenerwowana?

- Nieważne.

- Wiesz, że możesz ze mną po...

- Ale nie chcę - przerwała.

Listen to loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz