Epilog

85 1 0
                                    

Rok później...

Wakacje. 19 urodziny Austina. Organizowaliśmy dla niego przyjęcie niespodziankę w domu Eleanor, bo jej rodzice wyjechali na wakacje. Codah pojechał z moim kuzynem i kilkoma innymi znajomymi na kręgle, podczas gdy ja i moja przyjaciółka miałyśmy przygotować imprezę. Właśnie byłam w supermarkecie i kupowałam jakieś chipsy. Z niedużym koszykiem podeszłam do regału z napojami, żeby wziąć też sok. Jednak ten, który mnie interesował stał na zbyt wysokiej półce. Ah, ja i moje metr siedemdziesiąt... Wyciągnęłam rękę, jakbym liczyła na to, że magicznie się ona wydłuży, kiedy jakaś męska dłoń złapała za butelkę i podała mi ją. Odwróciłam się i zobaczyłam Elliota. Rok temu musieliśmy zakończyć zajęcia, bo znalazł lepsze miejsce do handlu statkami, więc wyjechał z Biloxi i od tamtej pory go nie widziałam. Z kolei mój śpiew oddał w ręce swojej zaufanej koleżanki, która teraz jest moją trenerką.

- Elliot? - odezwałam się.

- Cześć, Nicole - uśmiechnął się.

- Co ty tu robisz? - zapytałam, wkładając butelkę soku do koszyka.

- Załatwiam interesy z taką jedną firmą, która robi silniki do jachtów. A co, stęskniłaś się?

- Ani trochę, Flores - prychnęłam. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że nie muszę słuchać twojego narzekania na moją przeponę.

- Urocza jak zwykle.

Nagle za plecami usłyszałam zbliżający się głos małej dziewczynki. Miała na oko 3 lata i tuptała w naszą stronę w fioletowej sukieneczce.

- Tato! Tato! - wołała, pokracznie podchodząc do Elliota. - Chce zelki!

- Tato? - zdziwiłam się, patrząc na niego. - To jest...

- Tak, moja córka - odparł, biorąc dziewczynkę na ręce. - Rosa.

Nie miałam pojęcia, że urodziła mu się córka. Nawet o tym nie wspominał. A musiała się urodzić zanim wyjechał z Biloxi. To jest cholernie tajemniczy człowiek, który pewnie skrywa wiele ciekawych rzeczy, o których nigdy się nie będzie mi dane się dowiedzieć.

- W takim razie, gdzie jest Iris? - zapytałam.

- W domu. Właśnie do niej jedziemy. Mamusi się zachciało rogalików, a córuni żelków.

- Zrobił się z ciebie wspaniały tatuś.

- W takiej roli mnie jeszcze nie widziałaś, co?

- Zawsze pokazywałeś się tylko od tej chamskiej, surowej, zgorzkniałej strony, więc nie, nie widziałam.

- Nie jestem surowy, jestem wymagający.

- Tłumacz sobie to jak chcesz.

Wtedy zapadła chwila ciszy, a ja patrzyłam na dziewczynkę, która ze skupieniem mnie obserwowała, a największe zainteresowanie wykazywała, kiedy rozmawiałam z jej tatą.

- Ona ma takie same oczy jak ty - stwierdziłam. - Jest śliczna.

- Tata, zelki - mruknęła cicho córeczka Elliota, chowając się w jego szyję.

- Już idziemy, smerfie - odparł. - Miło było cię zobaczyć, Nicole.

- Mi ciebie również.

- Do zobaczenia!

Tak więc ja ze swoimi zakupami pojechałam do domu Elle, w którym nikogo jeszcze nie było, jednak ona od samego początku zachowywała się jakoś... dziwnie. Krzątała się po kuchni i co chwilę coś wypadało jej z rąk.

Listen to loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz