17. Uwierzył mi.

47 5 0
                                    

— Idziesz teraz do Leiftana, tak? — zapytał Nevra, bawiąc się moimi włosami, a ja kiwnęłam głową. — Uważaj na siebie.

— Będę — rzekłam, a ten delikatnie się uśmiechnął. Złożył krótki pocałunek na moich ustach, a następnie pozwolił mi iść.

Pomachałam mu jeszcze ręką i posłałam mu spojrzenie, które mówiło, że wszystko będzie w porządku.

Wyszłam z kwatery i tak, jak kiedyś, zaczęłam biec w wyznaczone miejsce. Bałam się tego, co miało się stać. I mimo że powiedziałam wszystkim, że byłam gotowa na to spotkanie, to nie byłam. Po prostu wiedziałam, że nie mogłam odkładać tej rozmowy w nieskończoność.

Pocieszałam się tym, że Leiftan nie wiedział o tym, że odzyskałam swoje wspomnienia, co dawało mi możliwość odgrywania roli.

Wmawiałam sobie, że przecież nic złego nie mogło się stać.

Bo on nie wiedział, prawda?

I mimo że to wiedziałam, miałam to przeklęte uczucie, że mógł ze mnie to wyczytać. Dręczyło mnie to przez ten cały czas.

Kiedy dotarłam na miejsce, przystanęłam na chwilę i wciągnęłam powietrze. Wzięłam kilka uspokajających oddechów oraz założyłam na siebie maskę.

Postawiłam dwa kroki do przodu, a chwilę potem zobaczyłam chłopaka, który wpatrywał się we mnie. Od razu zdenerwowanie oraz rozdrażnienie jego osobą do mnie napłynęło. Starałam się tego nie pokazywać, jednak w niektórych momentach było to za trudne.

— Dowiedziałaś się czegoś? — zaczął, bawiąc się swoim sztyletem, a ja kiwnęłam niepewnie.

— Ich strażnicy są dobrze uzbrojeni i dzielą się na dwie grupy. Jedną, która jest wyposażona w ostrza, a druga, która zajmuje się strzelaniem z łuków. Najbezpieczniejszym miejscem będzie piwnica, tam prawie nikt nie chodzi, a najbardziej zaludnionym jest Sala Drzwi. Musiałam przerwać swoje obserwacje, bo strażnicy zaczęli mnie obserwować — odpowiedziałam, uważnie obserwując jego reakcję. Informację, które mu przekazywałam były ustalone wcześniej z samą Miiko, więc nie było mowy o tym, żebym wyjawiła mu tajną sytuację.

— Tylko tyle? — zapytał, a ja przytaknęłam głową. Leiftan głośno westchnął i przetarł twarz. — Jesteś beznadziejna w zdobywaniu informacji.

— Zawsze mogłam dać się złapać — mruknęłam cicho. Próbowałam opanować swój głos, żeby brzmiał naturalniej, jednak moja wrogość wobec niego znacznie utrudniała mi zadanie.

— Co uważasz o naszym planie? — Zadał pytanie, którego kompletnie się nie spodziewałam. Uniosłam delikatnie brwi i zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią. Nie chciałam się zdradzić przez jakieś głupie słowo.

— Jeśli byłabym na miejscu Lśniącej Straży, to raczej byłabym zaskoczona atakiem w biały dzień. Uważam, że jest w stanie zadziałać — odpowiedziałam. Chłopak podrzucił swoje ostrze do góry, a następnie złapał je i podszedł do mnie z nieodgadnionym spojrzeniem, jednak coś mnie niepokoiło. Jego wyraz twarzy nie był tak łagodny, jak przedtem.

— Powiedz, dalej słyszysz te głosy? — Otworzyłam szerzej oczy i rozchyliłam usta. W myślach przeklnęłam, a moje serce zabiło szybciej. Nie wiedziałam, co mogłam odpowiedzieć. Zdawałam sobie sprawę, że w jakiś sposób musiał je kontrolować, bo w końcu sama go słyszałam. Gdybym skłamała, mógłby dowiedzieć się o wszystkim, a gdybym powiedziała prawdę, mógłby zacząć coś podejrzewać. Przęłknęłam głośno ślinę i spojrzałam mu prosto w oczy.

— Nie, od jakiegoś czasu ich nie ma — powiedziałam, a ten przyłożył do mojej szyi sztylet. Wzdrgnęłam się, gfy poczułam zimny metal, stykający się z moją skórą.

— Jak myślisz, dlaczego? — Jego oczy stawały się mroczniejsze, natomiast jego mimika wcale nie łagodniała, a wręcz przeciwnie. Mocniej przycisnął broń do mojej szyi, przez co powstała rana, z której zaczęła wypływać krew. Żeby opanować swój stres oraz strach, wbiłam swoje paznokcie we własną skórę. To zazwyczaj mi pomagało, jednak bywało dość bolesne.

— Bo je powstrzymałeś? — Po chwili ciszy w końcu wysiliłam się na jakąś odpowiedź, przypominającą bardziej pytanie. Spoglądałam na niego z przerażeniem, co nie umknęło jego uwadze.

— Tak, bo je powstrzymałem — oznajmił ciszej, a jego ręka jeszcze bardziej zaczęła naciskać.

— Wcześniej mówiłeś, że nie możesz tego zrobić. Okłamałeś mnie? — zapytałam, natomiast w jego oczach dostrzegłam dziwną iskrę. Odsunął ode mnie sztylet, a moja rana szybko się zagoiła. Cicho odetchnęłam z ulgą.

Uwierzył mi.

— W porządku, kontynuuj dalej swoje obserwacje. Jeśli ktoś zacznie coś podejrzewać, od razu się wycofaj. Pamiętaj, że to ja jestem twoim sojusznikiem. — Kompletnie zignorował moją wcześniejszą wypowiedź i zaczął się oddalać.

— Zaczekaj! Co się ze mną potem stanie? — Z moich ust padło pytanie, którego sama się nie spodziewałam. Być może myślałam, że chociaż on wiedział, co będzie dalej ze mną. Leiftan stanął w miejscu i ponownie na mnie spojrzał.

— Wrócisz na Ziemię — odpowiedział, delikatnie się uśmiechając. Przybrał nagle tajemniczy wyraz twarzy, a następnie machnął mi ręką na pożegnanie.

Wiedział o czymś, o czym ja nie mogłam wiedzieć.

I mimo że Leiftan już dawno zniknął z mojego pola widzenia, dalej wpatrywałam się w punkt, gdzie stał. Mój umysł nagle zalała kolejna fala pytań.

Czy ja naprawdę tam wrócę?

I mimo że Leiftan nie był osobą, której ufałam, to jego słowa brzmiały nadzwyczaj prawdziwie.

I mimo że kiedyś byłam pewna, że chciałam wracać na Ziemię, to teraz nie byłam tego taka pewna.

Bo jego tam nie będzie.

I mimo że jeszcze chwilę temu czułam się tak, jakbym w końcu uwolniła się od moich natrętnych myśli i w końcu czułam, że oddalałam się od dna, to teraz wcale tak nie było.

Wszystko się rozproszyło i zniknęło wraz z wiatrem.

Znowu zaczęłam wątpić w siebie.

Znowu zaczęłam się zatapiać.

I dopiero wtedy zrozumiałam.

Że byłam taka słaba.

***

Hej!

Rozdział ponownie krótszy, jednak mam nadzieję, że ciekawszy.

Z każdym rozdziałem jest coraz bliżej epilogu!

Miłego dnia,
Kodaia.

Chroń nas |Eldarya| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz