15. Obiecuję.

46 5 0
                                    

Zerwałam się do siadu i łapczywie zaczęłam pobierać powietrze. Mimo że nie śnił mi się żaden koszmar, moje ciało tak reagowało. Przetarłam zmęczoną twarz i wstałam z łóżka.

I właśnie w tamtym momencie ponownie nie mogłam zapanować nad swoim ciałem.

Przypominałam w jakimś stopniu wrak człowieka, który nie potrafił sam siebie kontrolować. Wystarczyła jedna myśl, jedna emocja, jedno odczucie, jeden bodziec, bym zaczęła pochopnie działać. To było trochę tak, jakbym żyła chwilą, próbowała wszystkiego, nie przejmowała się niczym. Jednak w rzeczywistości było inaczej. Czułam się tak, jakby moja dusza zabłądziła i błąkała się po moim umyśle. Tak, jakby desperacko szukała wyjścia, żeby uciec, uratować siebie.

Zaś ja byłam tylko jej pionkiem, który w teorii powinien nią kontrolować, a nie ona mną.

Natomiast ja byłam tak żałośnie słaba, że nie potrafiłam przenieść tej teorii do praktyki.

Byłam wykończona tym, co się ze mną działo i ja się poddałam, jednak ona nie. Dawałam jej sobą kierować. Tak na prawdę dobrowolnie oddałam jej siebie.

Kiedy otworzyłam w pośpiechu drzwi, wybiegłam w samej piżamie na zewnątrz, mimo burzliwej pogody. Mogłam wręcz stwierdzić, że po raz pierwszy pogoda była odzwierciedleniem tego, co czułam.

Deszcz padał, a ja biegłam przed siebie, raniąc swoje bose stopy. Rozglądałam się po ziemii, szukając czegoś. A przynajmniej tak robiła ona. Desperacko przenosiłam wzrok na kolejne źdźbła trawy, nie widząc mojego celu, o którym sama nie wiedziałam.

To było trochę tak, jakby moja dusza miała własny rozum i to mnie przerażało.

Moje serce znacznie szybciej zabiło, kiedy błyskawica uderzyła tuż obok mnie. Przez chwilę nie potrafiłam się ruszyć, przez strach, który mną zapanował. A powiększył się on, kiedy przede mną pojawiła się Wyrocznia i wskazała na ziemię. Od razu przeniosłam tam swój wzrok i ujrzałam niebieski, świecący kryształ.

I właśnie wtedy przypomniałam sobie mój sen. Prawie wszystko wyglądało tak samo, jak tam.

Nie mogłam nawet się dłużej zastanowić, kiedy ona zmusiła mnie do dotknięcia kamienia. Tylko jeden ruch wystarczył, żeby z kryształu zaczęło świecić jaskrawe światło.

A następnie zapanował zamęt.

Ciche głosy, które przez ten czas mi towarzyszyły, zniknęły. Zostałam sama i w końcu mogłam sama się ruszyć. Kiedy tylko uniosłam wzrok na Wyrocznię, przez moją głowę przeleciały wszystkie wspomnienia.

Wpatrywałam się w obrazy i nie dowierzałam. Z moich oczu leciały łzy, a ja nawet nie wiedziałam dlaczego. A następnie z mojego gardła wydobył się bolący krzyk, który ja zainicjowałam. Zaczęło do mnie dochodzić, co się działo.

Przez ten cały czas byłam okłamywana i manipulowana.

Byłam tylko marionetką, która wykonywała nieświadomie polecenia wroga.

Zgięłam się w połowie i przymknęłam oczy.

Cierpiałam.

Cierpiałam tak bardzo, bo dowiedziałam się upragnionej prawdy.

Odpychałam od siebie tych, których obdarzałam uczuciem. Tych, którzy mi pomagali. Tych, którzy mnie kochali.

Zrozumiałam także to, że popełniłam swój największy błąd w moim życiu.

Zaufałam Leiftanowi.

Zaczęłam siebie nienawidzić za to, że stanęłam po stronie, która odebrała mi wszystko. Jednak w moim sercu również narodziła się niezwykła wrogość wobec Leiftana, która wręcz była odczuwalna. Wykorzystywał mnie tak, jakbym nie była nic warta. Nawet posunął się do zmienienia moich wspomnień, żeby tylko dosięgnąć celu.

Pogoda zaczęła się uspokajać, zupełnie tak, jakbym to nagle ja się nią stała. W moim umyśle szalała burza, która nie zamierzała się skończyć. Łzy spływały po moich, mokrych od deszczu, policzkach, zaś twarz wyginała się w bolesnym wyrazie. Upadłam na kolana i pochyliłam się do przodu. Zaciskałam swoje dłonie na wilgotnej trawie, wyżywając się na niej. Uderzałam swoimi dłońmi o ziemię i błagałam, żeby mi wybaczono. Krzyczałam w duchu i rozpadałam się na małe kawałeczki.

Dotknęłam dna.

Nie potrafiłam znieść tego, co się działo. Ostatnie wydarzenia zaczęły wypalać w mojej duszy dziury. Nie wiedziałam już, co miałam zrobić, jaką decyzję podjąć.

Nagle poczułam, jak ktoś dotyka moich włosów. Natychmiast podniosłam głowę i ujrzałam prawdziwą siebie.

Uśmiechała się pogodnie, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy, które po chwili zaczęły spływać po jej twarzy.

— Dziękuję — wyszeptała. Ulokowała swoją dłoń na krysztale i szerzej się uśmiechnęła.

Następnie połączyła się ze mną, z moją duszą, umysłem i ciałem.

Zostałam uratowana.

Łzy szczęścia zastąpiły te, które spowodowane były rozpaczą. Moje serce mocno zabiło, natomiast myśli się uspokoiły.

Jednak wspomnienia i cierpienia mojego poprzedniego życia wyryły swoje miejsce w mojej pamięci.

Przez ten cały czas siedziałam w jej głowie i byłam jej duszą. Zaś ona była cząstką mnie, która straciła wspomnienia i wróciła. Taki był warunek, dzięki któremu Wyrocznia dała mi szansę. Nowa ja wraca, a prawdziwa ja zostaje do momentu, w którym ona odzyka wspomnienia.

A to wszystko było możliwe dzięki temu, że byłam połączona z kryształem.

I w tamtym momencie miałam tylko jeden cel.

Poinformować ich wszystkich o tym, co miało i będzie mieć miejsce oraz na nowo zdobyć ich zaufanie.

Zerwałam się z miejsca i już chciałam pobiec do kwatery, kiedy Wyrocznia mnie zatrzymała. W swoich dłoniach trzymała zbawienny kawałek kryształu, a następnie wręczyła go mi. Mimo że nic nie powiedziała, domyśliłam się tego, że miałam go ze sobą wziąć.

Kiedy zniknęła, zaczęłam biec do kwatery. Wbiegłam do Sali Drzwi i wzrokiem szukałam strażników Lśniącej Straży. Gdy nikogo z nich nie zobaczyłam na korytarzu, za następny cel uznałam Kryształową Salę. Jednak przed tym udałam się do swojego pokoju, żeby schować kryształ, który został mi wręczony. Włożyłam go do swojej torby.

Podeszłam do drzwi, żeby je otworzyć i kiedy to uczyniłam, moje oczy zarejestrowały Nevrę.

— Nevra — zaczęłam i starałam się opanować mój drżący głos. Natychmiast rzuciłam się w jego ramiona i szczelnie go objęłam. Poczułam, jak łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Wampir stał zdezorientowany, co wcale mnie nie dziwiło. — Wróciłam.

Kiedy wypowiedziałam te słowa, chłopak od razu mnie objął. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej tak, jakby bał się, że znów go zostawię.

— Tęskniłem, Mira. Tak bardzo za tobą tęskniłem — wyszeptał do mojego ucha, objemując mnie jeszcze szczelniej. — Nigdy więcej mnie nie zostawiaj.

— Obiecuję. — Ściszyłam swój głos i oboje zaczęliśmy pochłaniać swoją obecność.

***

Cześć!

W końcu coś zaczyna się dziać. Mam nadzieję, że ten rozdział nie wyszedł zbyt chaotycznie.

Do następnego,
Kodaia.

Chroń nas |Eldarya| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz