-Sever... - to jedyne co udało jej się wyszeptać.
Lucy patrzyła na opuszczone przez życie ciało ukochanego, lustrowała już puste oczy miłości swojego życia. Gardło zaciskał jej żal i ból, z pod zacisnietych powiek płynęły niczym wodospad, słone łzy, wtedy nie mogła w to uwierzyć. Jak mogła dopuścić do tego by zginął, w dodatku z jej winy. Złapała czarne pudełeczko, które wypadło czarnowłosemu z kieszeni szaty i zacisnęła w dłoni z całych sił, wolną ręką chwyciła swoją torbę, z tym co może teraz uratować cały świat. Opanowała smutek i gniew, skupiła całą swoją energię magiczną, po czym w ułamku sekundy przeniosła się w przeszłość, zostawiając oprawców w osłupieniu. Ślizgonka nie miała wystarczająco siły by przenieść się daleko w przeszłość, wiec wybrała najbezpieczniejszy czas. Blondynka z hukiem wylądowała na środku gabinetu dyrektora, na jej szczęście Dumbledore w nim przebywał.
-Albusie...pomocy. - powiedziała wycieczona, ostatkiem sił, z jej brzucha cały czas sączyła się bordowa ciecz, plamiąc i sklejając aksamitną, zieloną suknię.
-Lucy, co ci się stało dziecko? - w dwóch krokach mężczyzna znalazł się przy niej, lecz ona nie zdarzyła mu odpowiedzieć, uleciało z niej zbyt wiele krwi, straciła przytomność.
Dyrektor widząc to zaczął lewitowac jej ciało u swojego boku, pędząc ile sił w nogach w kierunku skrzydła szpitalnego. Wpadł do pomieszczenia szokując wszystkich wokoło, starzec umieścił blondynkę na jednym z pustych łóżek, długo nie czekał, gdy obok ślizgonki znalazła się Poppy, zaczęła skanować jej ciało i analizować jej stan zdrowia.
-I co z nią? - zapytał zatroskany dyrektor.
-Jest w bardzo ciężkim stanie, została dzgnieta sztyletem, jest na skraju życia. - mówiła ze smutkiem w głosie kobieta. - Podałam jej kilka eliksirów ale potrzebuje pomocy, sama nie utrzymam ją na tym świecie... Słabnie coraz bardziej.
-Pójdę po Severusa. - odparł pewnie.
-Myślę, że to najlepszy pomysł. - mówiła nie odrywając wzroku od ślizgonki. - Tylko musisz się pospieszyć.
Dumbledore tylko przytaknął i pędem ruszył do lochów. Bez zbędnych uprzejmości wtargnął do gabinetu Mistrza Eliksirów, który nie był zadowolony, iż ktoś zakłóca mu spokój.
-Co znowu Albusie? - zmroził go spojrzeniem.
-Panna Destino jest ciężko raniona, Poppy cię potrzebuje, by utrzymać ją przy życiu. - wyrecytował na jednym oddechu, czarnowłosy nie zastanawiał się ani chwili dłużej, wstał od biurka i ruszył wraz z dyrektorem.
Nad łóżkiem młodej kobiety stała niewielka grupka osób, Poppy wraz z Severusem starający się przywrócić ją do świata żywych oraz Albus z Minervą, stający w niewielkim odstępie z przerażeniem patrzyli na bladą jak ściana ślizgonkę.
-Wyjdzie z tego? - zapytała zestresowana profesorka.
-Jeżeli się nie zamknięcie wreszcie i nie przestaniecie przeszkadzać, to nie jestem pewny czy by chciała. - warknął czarnowłosy, był wściekły, jeszcze nie zdarzył poznać sekretów blondynki, która tak wiele o nim wie i jest tak intrygująca, a teraz ona z całych sił próbuje mu zejść na rękach.
-Daj spokój Severusie, oni się martwią tak samo jak ty. - mówiła karcąco pielęgniarka, na co mężczyzna tylko prychnął. - Jej stan jest stabilny ale nie mogę ukrywać, że nie jest z nią dobrze.
-Co to oznacza?
-Że jeszcze długa droga przed nami... - westchnęła spoglądając na zamknięte oczy blondynki.
-Biedne dziecko. - głos starszej kobiety zaczął się łamać. - Co jej się właściwie stało Albusie?
-Nie mam pojęcia Minervo... - pokręcił głową z rezygnacją. - Pojawiła się nagle w moim gabinecie i jedyne co zdarzyła z siebie wydobyć, to prośba o pomoc.
-Kto mógł jej to zrobić? - profesorka zadawała pytania, nad którymi zastanawiali się wszyscy zebrani ale nikt nie umiał na nie odpowiedzieć. - To taka niewinna dziewczyna.
Myśli Severusa pracowały na pełnych obrotach, dobrze wiedział, że Lucy posiada swoje sekrety ale nigdy nie przypuszczał, że mogą zagrażać jej życiu. Uświadomił sobie jak wielką zagadką jest dla niego ta dziewczyna, nie mógł pozwolić jej zginąć, musiał dowiedzieć się co tak naprawdę ukrywa. W głowie miał wiele pytań, które krążyły niczym huragan, zostając w nicości bez żadnej odpowiedzi. Wpatrywał się przenikliwie w dziewczynę i zaczął dostrzegać coś czego wcześniej nie widział, bląd loki spadające kaskadą na delikatną twarz, delikatny zarys rumienca, który przebijał się przez bladą teraz skórę, zmarszczone subtelnie brwi. Wyglądała tak spokojnie jak gdyby spała, uświadomił sobie, że to nie jest dla niego dziewczyna jak każda inna, delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy, lecz zniknął tak samo szybko, czarnowłosy przypomniał sobie, że nie jest tutaj sam. Była jeszcze jedna rzecz, która nie dawała mu spokoju.
~Dlaczego jej moc jest tak słabo wyczuwalna, jeszcze wczoraj dostałem wyładowaniem podczas aportacji... Co mogło się wydarzyć w tak krótkim czasie? Może to z powodu rany? Ale co ma wspólnego rana od sztyletu z jej mocą?
Pytania nie miały końca, ta noc z pewnością będzie długa i dla wielu ciężka.
CZYTASZ
𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑭𝒊𝒙𝒊𝒏𝒈 𝒕𝒉𝒆 𝒘𝒐𝒓𝒍𝒅
FanfictionWszystko zaczyna się od początku, zmagania Lucy Destino stają się coraz to cięższe, a kłopoty przybierają zupełnie nowe znaczenie. Wszystko co dotychczas przeżyła nie może się równać z tym co jeszcze przed nią, samotna przeprawa przez czas i niespod...